Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rzuć wszystko i mieszkaj w Portugalii. Tu przyjeżdża się dla pięknych plaż, słońca, niebieskiego nieba i wolniejszego życia

Aleksandra Jasiczak
Algarve z klifami, plażami i pomarańczowymi sadami na żywo też wygląda jak z folderów. Tu nie przyjeżdża się zarobić, tu przyjeżdża się, by żyć wolniej i tym życiem cieszyć

Rzuć wszystko i mieszkaj w Portugalii

Portugalczycy mówią saudade. To nostalgia za tym, co było, ale bez smutku. Są dumni z fado, a słuchając go trzymają rękę na sercu. Na powitanie - nawet przy krótkiej znajomości - całują Cię w oba policzki. I prawie jesteś przyjacielem. Są otwarci na innych, ciekawi. Może dlatego, że to potomkowie wielkich odkrywców?

W Portugalii jestem Aleksandra. Bo Ola, to ,,cześć”, a tłumaczenie, że masz na imię ,,cześć” wszystkich dziwi i śmieszy. W Mouricao, wiosce położonej 15 kilometrów od Albufeiry, remontujemy sami starty, portugalski dom. To spełnienie marzeń o życiu w ciepłym kraju, z dobrą kuchnią, słońcem i niebieskim niebem. Ocean jest bonusem, w marzeniach nie był aż tak blisko.

Darek, z którym buduję polsko-portugalskie życie, Portugalię pokochał dużo wcześniej i szybko mnie tą miłością zaraził. Na fanpage na Facebooku ,,Rzuć wszystko i mieszkaj w Portugalii”, wiele osób pyta o ziemię, domy, o to, jak się żyje. Mówią, że też by wszystko rzucili… Śmiejemy się, że założymy tutaj polską kolonię.

Vasco da Gama,fado i Biedronka

Jak to jest z tym rzucaniem? Jeszcze trzy lata temu, gdyby ktoś mi powiedział, że będę mieszkać w Portugalii, popukałabym się w głowę. Szłam rano do urzędu, na tradycyjne osiem godzin. Wcześniej, przez kilkanaście lat pracowałam w ,,Dzienniku Łódzkim” - w Radomsku, Bełchatowie, Piotrkowie. Wiecznie w biegu, z poczuciem braku czasu na cokolwiek, ale do dzisiaj myślę, że dziennikarstwo było moim powołaniem.

Bełchatów wydawał mi się miejscem do życia, jeśli nie na zawsze, to na pewno na długo. Portugalia nie była nawet na liście krajów, które bardzo chciałam odwiedzić. Wiedziałam o niej niewiele. Sztampowe skojarzenia: Lizbona, Vasco da Gama, fado, może jeszcze Biedronka (tutaj nazywa się Pingo Doce i jest dość eleganckim marketem). Dzisiaj Portugalia jest moją miłością, drugim domem obok Polski, wciąż ją odkrywam i nie przestaję się dziwić, jaka jest piękna.

Podjęcie decyzji o wyjeździe zajęło mi kilka miesięcy. Gdy zmieniasz wszystko, potrzebujesz pewności, że tego naprawdę chcesz. Część znajomych pukało się w głowę, rodzice byli prawie przerażeni. Ponad dwa lata temu złożyłam wypowiedzenie w urzędzie. Wyjechałam. Przez pierwsze miesiące standardowym pytaniem było: co ty tam robisz w tej Portugalii?

To kierunek wakacyjnych wyjazdów, a nie miejsce do życia. A ja mieszkałam w domku holenderskim na portugalskiej wsi. Przez drogę przechodziło stado kóz z pasterzem (takie tradycyjne wypasanie nadal tu jest) i pachniało pomarańczami. Sąsiedzi mówili po portugalsku, z nadzieją, że może jednak rozumiem. Wstawanie do roboty było normą przez ponad 20 lat, teraz przestało.

Człowiek najpierw się oswaja, a potem intensywnie myśli, co robić. Wakacje kiedyś się kończą, nawet tutaj. Etat nie wchodził w grę ze względu na założenie życia także w Polsce, a więc dość częste wyjazdy. Jedynym wyjściem była praca zdalna. Dzisiaj mam swoją Kreatywną Bubę i robię strony internetowe.

Gdy kwitną pomarańcze

Algarve - południowy region Portugalii ciągnący się wzdłuż oceanu Atlantyckiego - uchodzi za jeden z piękniejszych. Ciągnie się od Przylądka Świętego Wincentego na zachodzie do rzeki Gwiadiany, naturalnej granicy z Hiszpanią. Mouricao i najbliższe miasteczko São Bartolomeu de Messines leżą poza głównym turystycznym ruchem. Do oceanu jest w linii prostej około 20 kilometrów.

Do najbliższej plaży Armação de Pêra jedzie się pół godziny. Ta część wybrzeża jest bardzo różnorodna. Klify, skały i wciśnięte pomiędzy plaże, albo wprost przeciwnie - plaże ciągnące się kilometrami. Nadal nie zobaczyliśmy wszystkiego i nadal coś nas zaskakuje. Najchętniej szukamy dzikich miejsc, bez ludzi. Najpiękniejsze są chyba na zachodnim wybrzeżu.

Około 20 kilometrów od Mouricao leży Silves, założone przez Rzymian, niegdyś stolica Algarve. Tak pięknego miasta powiatowego nigdy nie miałam. Mauretański zamek, tysiące lat historii, starostwo w zabytkowym budynku. I biurokracja bardzo w południowym stylu.

Nikt tu się specjalnie nie śpieszy. Ty też musisz być cierpliwy. To jedna z rzeczy, do której trzeba się przyzwyczaić. Załatwianie spraw w Portugalii czasami jest bardzo skomplikowane, a za tydzień wcale nie oznacza, że coś się do tego czasu rzeczywiście wydarzy.

Silves jest pomarańczową stolicą Portugalii. W tym regionie ziemia jest prawie czerwona, ciężka i bardzo żyzna, świetna do uprawy cytrusów. Pomarańcze dojrzewają od listopada, ale zbiera się je od stycznia do marca. W kwietniu sady rozkwitają, a to oznacza niesamowity zapach od rana do nocy. Nasz zachwyt nad tym wszystkim jest dla

Portugalczyków nie do końca zrozumiały. To tak jakby zachwycać się nieustannie polskimi jabłoniami i dziwić, że jabłka leżą pod drzewami. Ale cieszą się, gdy przychodzimy, aby kupić skrzynkę pomarańczy, albo mandarynek, takich prosto z drzewa.

Mouricao to całkiem duża wieś, z knajpką - to tutaj obowiązkowe. W małych miejscowościach nie ma sklepów spożywczych, ale bar jest zawsze. Bez kawy Portugalczycy nie funkcjonują, bez spotkań i rozmów też.

W domu, do którego się przeprowadziliśmy, nikt nie mieszkał przez kilkanaście lat. W ogrodzie były chaszcze do pasa, a w środku zapleśniałe ściany. Dom jest na wzgórzu i dla tego widoku warto przedzierać się przez morze chwastów i wszelkie remonty.

Wcześniej należał do Boba - Anglika, jest połączeniem dwóch starych portugalskich domów, podobno ponad stuletnich. Jesteśmy na etapie naprawy dachu, tynkowania i malowania. Ogród już ogarnięty. Zamiast jabłoni rosną stare drzewa oliwne, ceratonie i migdałowce.

Pomarańcze dopiero wsadzone, nie dają tu rady bez podlewania. W Algarve przestaje padać koło maja, zaczyna znów pod koniec września. Bez nawodnienia nie ma życia. Do dziś - tak jak przez całe stulecia - deszczówkę zbiera się w wielkich tankach.

Zagląda do nas Joao, sąsiad. Zna tylko portugalski i uważa, że jak powtórzy głośno i kilka razy, to zrozumiemy. Pokazuje, jak przycinać drzewa, przynosi sadzonki kwiatów i nieustannie gada. Ostatnio uświadomił nam, że kłująca roślina, zarastająca cały ogród, to… dzikie szparagi. Mamy zbierać młode pędy i jeść z jajecznicą.

Polski szumi i szeleści

Jaka jest cena takiego życia? Na pewno tęsknota za bliskimi i znajomymi. W normalnych czasach podróż to cztery godziny lotu, albo cztery dni jazdy busem, dzisiaj nawet trudno oszacować. Tu krąg przyjaciół cały czas nam się buduje. W najbliższej okolicy ludzi z Polski nie ma wcale. Polonia w Portugalii jest w ogóle nieliczna. Według danych ministerstwa, w 2018 r. było tu zarejestrowanych 2 320 Polaków.

Największe skupiska Polonii to Porto i Lizbona. Tu nie przyjeżdża się dla lepiej płatnej pracy. Średnie wynagrodzenie wynosi 860 euro, a najniższe w granicach 600 euro. Tu przyjeżdża się dla pięknych plaż i widoków, słońca, wiecznie niebieskiego nieba i wolniejszego życia.

Magdalena, jedna z poznanych Polek, mieszka w Portugalii półtora roku. Jej partner jest Portugalczykiem. Przez kilka lat pracowali razem w Norwegii.

- Na pewno tu zostaniemy, mamy też ochotę pomieszkać na Azorach - mówi Magda. - Plusy? Trudno uciec od wymienienia dwóch: kuchnia i pogoda. Kraj bardzo różnorodny i piękny. Portugalczycy mówią po angielsku, są przyjaźni i otwarci w porównaniu z innymi nacjami. Nie szufladkują. Rui śmieje się, że cudzoziemców darzy się wielką estymą i w Portugalii najgorzej być Portugalczykiem.

Kuchnia, oparta na rybach, owocach morza i dobrym mięsie, rzeczywiście zasługuje na uznanie. Jedzenie poza domem to tutaj norma. Na kolację do restauracji przychodzą całe rodziny. Jest głośno. Jak mówi Rui, polski jest cichszy i szumi.

Portugalski brzmi donośnie i melodyjnie. Pija się espresso i galão (kawa z mlekiem), do tego pastel de nata, czyli śmietanko-budyniowa babeczka. Są świetne sery, bardzo dobre i tanie wina. Portugalczy lubią celebrować jedzenie, ucztują bez pośpiechu.

Algarve czeka na turystów

Chcesz zobaczyć Algarve? Możesz przylecieć do Faro, stolicy regionu. W 2019 roku tutejszy port obsłużył ponad 9 mln osób. Większość to turyści, bo też Algarve żyje głównie z turystyki. Ma wspaniałe wybrzeże z wysokimi klifami. Wcięte w nie plaże, jaskinie i groty, wyżłobione przez ocean w wapiennych skałach, często dostępne tylko z wody.

Temperatura Atlantyku zimą to około 17, można się kąpać przez cały rok. Zresztą zimy tu nie ma. Jest wiosna i upalne lato. Portimao, Lagos, Albufeira - miasta na wzgórzach z białymi domami, palmami, kwiatami, rezydencje nad samym oceanem kosztujące nawet kilka milinów euro, rozległe pola golfowe. Turystyczny raj i wielki biznes.

Ale teraz ta potężna machina stanęła. Raj nie ma głównych bohaterów. Części nadmorskich miast, gdzie są głównie apartamentowce na wynajem i hotele, jest absolutnie pusta. Zamknięte bary, kawiarnie, restauracje, sklepy z pamiątkami.

Ale turystyka to także wypożyczalnie samochodów, agencje organizujące wycieczki i wiele firm usługowych, obsługujących turystyczny biznes. Drugi rok praktycznie bez turystów to dla Algarve olbrzymie wyzwanie. W styczniu bezrobocie było o 60 proc. wyższe niż rok wcześniej, wiele hoteli jest wystawionych na sprzedaż.

Lockdown w Portugalii trwa od połowy stycznia i choć trzecia fala minęła, a sytuacja jest dobra, kraj otwiera się bardzo powoli. Plan rozpisano na kilka tygodni. Jadąc ostatnio do marketu budowlanego cieszyliśmy się, że można kupić kawę na wynos i usiąść na ławce. Po dwóch miesiącach zamknięcia to było naprawdę dużo.

Prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa, występując do rządu o przedłużenie stanu wyjątkowego, tłumaczy za każdym razem, że restrykcje muszą być znoszone stopniowo, po to, by kraj mógł w maju zacząć normalnie funkcjonować i przyjąć turystów. Póki co granica z Hiszpanią jest zamknięta, a Polska jest na czarnej liście, ale Portugalczycy bardzo czekają.

Rzuć wszystko i mieszkaj w Portugalii. Tu przyjeżdża się dla...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto