Piotr Głowacki, podróżnik z Bełchatowa opowiada o swojej podróży. Wkrótce premiera filmu "Ciężar marzeń"

14 marca odbędzie się premiera filmu "Ciężar marzeń" o wyprawie Piotra Głowackiego z Bełchatowa.

Piotr Głowacki, bełchatowski podróżnik, który zwiedzał świat na skuterze, znów daje o sobie znać. Jest bohaterem filmu "Ciężar marzeń", który opowiada o jego ostatniej podróży.

- 32 minutowy dokument zmontował mój kolega Tobiasz Kukieła, z materiałów jakie nagrałem telefonem i kamerką GoPro w czasie mojej ostatniej podróży do Magadanu - mówi 36-letni Piotr Głowacki - Może niezbyt szczęśliwej, łatwej i przyjemnej, ale tak to w życiu bywa.

Bo, jak mówi, spełnianie marzeń niesie za sobą spory ciężar doświadczeń. - Film pokazuje, jak trudno jest na takiej wyprawie, przez co trzeba przejść i jaką drogę pokonać, żeby zrealizować marzenia. - mówi Piotr Głowacki.

Pierwsza podróż skuterem

W pierwszą podróż skuterem wybrał się w 2007 roku do Grecji. Nie miał jeszcze wtedy prawa jazdy na motocykl. Podczas tej wyprawy szukał zaginionego kolegi, ostatecznie odnalazł go na Krecie. Podróż tak mu się spodobała, że w następnym roku pojechał do Egiptu, Syrii, Jordanii.

W 2011 roku wybrał się do Rosji. Był w Moskwie i Petersburgu. Przejechał całą Skandynawię. Był na Nordkapp, jednym z najdalej na północ wysuniętym przylądku Norwegii i Europy. W 2013 roku pojechał do Mongolii.

- W Mongolii skuter odmówił posłuszeństwa. Wysłałem go samolotem do Europy, a ja wracałem siedem dni pociągiem do kraju - wspomina Piotr Głowacki.

Chciał dotrzeć do Magadanu na dalekiej Syberii. Wbrew jego marzeniom, skuter psuł się, a termin wiz się skończył. A do tego zbliżała się syberyjska zima.

- Prawdę mówiąc nie wyobrażałem sobie jazdy skuterem przy -40st.Celsjusza i spania w namiocie - mówi. - Termometry pokazywały już -13st.Celsjusza, a rekordowa temperatura z która przyszło mi się zmierzyć spadła do -26st.C.

Nieprzewidziane kłopoty w podróży

Bełchatowianin dojechał prawie do Jakucka. Niestety wtedy skuter ostatecznie odmówił posłuszeństwa. Pojechał więc do Władywostoku, tam czekał dwa tygodnie na transport, obmyślając równocześnie dalszą podróż.

Zastanawiał się, czy wracać tą samą trasą, którą robił już dwa razy, czy spróbować przemierzyć świat dookoła. Postanowił pożyczyć pieniądze od rodziny, przyjaciół i przedostał się do Korei Południowej, a później statkiem do Kanady.

Po miesiącu dopadły go kanadyjskie mrozy. Musiał więc zawrócić, przerwać wyprawę na dwa miesiące, poczekać aż minie zima. Spędził też trzy tygodnie w Calgary i trzy tygodnie w Vancouver. Wyjeżdżając z Calgary, 20 km za miastem, potrącił go samochód. Kierowca był pijany.

- Myślałem że to granat wybuch, kometa jakaś spadła, nie wiedziałem co to było - mówi. - Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia.

Miał wieloodłamowe złamanie lewej nogi i złamaną rękę, blisko dwa tygodnie spędził w szpitalu. Później samolotem przetransportowano go do Polski.

- Tak zakończyła się moja - prawie roczna - podróż, brakło pięciu dni. Okazało się jednak, że w kanadyjskim szpitalu zaraził się groźną bakterią - gronkowcem złocistym, wkrótce wdało się zakażenie.

Od tego czasu przeszedł już kilka operacji, ale czekają go kolejne, bo lekarze musieli przyciąć tą zakażoną kość 2,5 cm.

Czy to koniec podróży?

To jednak nie oznacza, że Piotr Głowacki porzucił swoje podróżnicze marzenia. Chciałby dokończyć przerwaną wyprawę. Plan jest taki, by zacząć w miejscu, w którym został potrącony i dojechać na najdalszy drogowy punkt Alaski, a potem pomyśli co dalej.

- Chciałbym wysłać skuter do Kanady i kontynuować podróż - mówi. - Już w zeszłym roku chciałem wrócić do tego miejsca, jednak na razie sytuacja w Polsce, Europie i na świecie na to nie pozwala.

Na razie swoje wspomnienia zawarł w filmie "Ciężar marzeń", który 14 marca, o godzinie 19 będzie miał swoją premierę na kanale Youtube portalu jednoslad.pl.