Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Sprzedali zadłużoną spółkę by nie płacić długów

Ewa Drzazga
Archiwum
Bełchatów. Sprzedali zadłużoną spółkę, żeby wierzyciele nie dostali pieniędzy. Teraz prezes i wiceprezes tego przedsiębiorstwa zostali skazani na karę półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.

Czy właściciele spółki, która przynosi straty i ma ponad 1 mln zł długów mogą pozbyć się firmy w taki sposób, żeby jeszcze na tym zarobić? Owszem, ale trzeba wiedzieć komu i co sprzedać. No i przy okazji ryzykuje się wyrokiem, o czym przekonali się prezes i wiceprezes jednej z bełchatowskich spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, którzy zostali przez Sąd Okręgowy w Piotrkowie skazani na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.

Spółce, którą kierowali, na początku 2006 roku groziła niewypłacalność i w dalszej konsekwencji upadłość. Strata za 2005 rok wyniosła prawie 260 tys. zł. Dochody własne w tym samym okresie to tylko 36 tys. zł. Zobowiązania ciążące na spółce wynosiły około 1 mln zł. "Wisiały" kredyty: inwestycyjny (96 tys. zł) i obrotowy (ponad 105 tys. zł) oraz zobowiązania wobec handlowych partnerów. To najwyższe sięgało około 440 tys. zł. W sumie podmiotów, którym spółka winna była pieniądze, było ponad dwadzieścia.

Bełchatów. Sprzedali zadłużoną spółkę, pozbyli się kłopotu...

Prezes i wiceprezes postanowili w tej sytuacji uratować co się da i sprzedali udziały oraz cały majątek nowemu właścicielowi, choć doskonale wiedzieli, że ów nowy właściciel nie będzie prowadził pod tą firmą żadnej działalności gospodarczej ani nie pospłaca wierzycieli. Wśród przekazanego majątku były m.in. samochody wzięte przez firmę w leasing.

Podczas przejmowania spółki przez nowego właściciela nikt nie interesował się dokumentacją. Nie było żadnego przekazania dokumentów, sporządzania bilansu, rozliczenia sald. W ocenie sądu były to działania typowe dla procederu przejmowania upadających spółek, gdy wiadomym jest, że sprzedaż jest fikcyjna, działalności nikt nie zamierza kontynuować, a o spłacaniu długów nikt nawet nie myśli.

Zresztą już w trakcie tych działań pojawił się opcja, że do spółki mógłby wejść trzeci wspólnik, który poratowałby jej sytuację finansową. Potencjalny partner dosyć długo czekał na dokumenty finansowe. Nikt mu ich nie pokazał, bo przecież jak uznali sędziowie, właściciele spółki w tym samym czasie znaleźli inny sposób na swoje "kłopoty". Po prostu się ich pozbyli sprzedając udziały i długi za jednym zamachem.

Co ciekawe, w stosunku do tych partnerów handlowych, których znali też prywatnie, prezesi chcieli być w porządku i z pominięciem innych wierzycieli, w większości spłacili ów wybrany dług (łamiąc przy okazji prawo, bo mechanizm jaki wykorzystali był kolejną machlojką finansową).

Z ustaleń sądu wynika, że bełchatowska spółka była tylko jedną z wielu nabytych właśnie w ten sposób przez "kontrahentów" skazanego prezesa i wiceprezesa. Wobec tych "nabywców" toczy się zresztą odrębne postępowanie sądowe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto