Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Władcy PGE, którzy musieli ustąpić. Kto będzie trzeci w PGE GiEK po Kaczorowskim i Zawadzie? [ZDJĘCIA]

Grzegorz Maliszewski
Grzegorz Maliszewski
Sławomir Zawada nie jest już prezesem PGE GiEK, największej firmy w woj. łódzkim. Podzielił los swojego poprzednika Jacka Kaczorowskiego. Co łączyło dwóch szefów potężnego energetycznego koncernu, a co ich dzieliło?

Osiedle Binków w Bełchatowie zamieszkują głównie górnicy, którzy tłumnie każdego ranka podążają do pracy w kopalni węgla brunatnego. Pośród kolorowych blokowisk, na obrzeżach, stoi ogromny, zupełnie niepasujący do osiedla, futurystyczny budynek w kształcie przewodu energetycznego. To siedziba koncernu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, najważniejszej spółki energetycznego giganta - Polskiej Grupy Energetycznej (PGE).
To stąd zarządza się elektrowniami w Bełchatowie, Turowie, Opolu; elektrociepłowniami w Gorzowie, Rzeszowie, Lublinie i Kielcach, a także kopalniami Bełchatów i Turów. Energetyczny kolos produkuje blisko 40 proc. energii elektrycznej w Polsce, a w 12 oddziałach zatrudnia łącznie 16 tys. pracowników.

Niektórzy kierowanie ogromnym przedsiębiorstwem porównują do zarządzania małym państwem, bo to nadzór nad miliardowymi inwestycjami w energetyce, a przede wszystkim ogromna władza i wielkie wpływy. To wszystko gwarantuje stanowisko prezesa PGE GiEK - największej firmy w regionie łódzkim.

Spółka, która powstała w 2010 r., miała do tej pory dwóch prezesów - Jacka Kaczorowskiego i Sławomira Zawadę, którzy dzielili i rządzili nie znosząc sprzeciwu.
- Choć trzeba przyznać, że były to rządy w zupełnie innym stylu. Kaczorowski to fachowiec, który zjadł zęby na pracy w kopalni. Zawada przyszedł z nadania politycznego. Ale obaj mieli niezwykle mocną pozycję - mówi nam anonimowo jeden z pracowników koncernu.

ZOBACZ TAKŻE: JAK POLITYCY KOMENTUJĄ WYGRANĄ MARIOLI CZECHOWSKIEJ W WYŚCIGU O FOTEL PREZYDENTA BEŁCHATOWA [ZDJĘCIA]

W ubiegłym tygodniu Zawada złożył rezygnację ze stanowiska. Jako przyczynę podał sprawy prywatne. Nieoficjalnie jednak mówi się, że na rezygnacji zaważyły inne powody. Pierwszy to napięte relacje z częścią związków zawodowych, drugi to polityka i przegranie przez PiS wyborów w Bogatyni i Zgorzelcu.

Zawada to szef powiatowych struktur PiS w Zgorzelcu. Gdy w 2015 r. zastępował na stanowisku Jacka Kaczorowskiego, nikt nie miał wątpliwości, że jest to decyzja polityczna. Do władzy doszło bowiem Prawo i Sprawiedliwość. Nominacja była o tyle zaskakująca, że ówczesny nowy prezes PGE GiEK z energetyką miał tyle wspólnego, że po studiach kilka lat pracował w Elektrowni Turów. Zawada był asystentem społecznym posłanki Marzeny Machałek i współpracownikiem Adama Lipińskiego, do niedawna prawej ręki Jarosława Kaczyńskiego w PiS. W 2007 r. Zawada został prezesem Centrum Sportowo-Rekreacyjnego w Zgorzelcu, a później członkiem zarządu i dyrektorem ds. ekonomiczno-komunalnych w Gminnym Przedsiębiorstwie Oczyszczania w Bogatyni.

Jego nominację na prezesa PGE GiEK w 2015 r. lokalne środowisko PiS w Bełchatowie, a także pracownicy kopalni i elektrowni odbierali jako policzek. Wraz z kolejnymi miesiącami prezes Zawada umacniał swoją pozycję i nominował kolejne osoby. Szerokim echem odbiło się zastąpienie wieloletniego dyrektora KWB Bełchatów - Kazimierza Kozioła, osobą zupełnie nieznaną. Podobno Zawada sam zdecydował o tym, że nowym dyrektorem zostanie Marian Rainczuk, wcześniej zatrudniony w firmie z Wrocławia, która świadczyła usługi projektowe m.in. dla bełchatowskiej kopalni, a także w KWB Turów. Pomimo protestów związków zawodowych prezes Zawada postawił na swoim. Do licznych zmian doszło też w spółkach zależnych PGE.

Powodów rezygnacji Zawady wielu upatruje w jego konflikcie ze związkami zawodowymi. W ostatnich miesiącach na otwartą wojnę z prezesem Zawadą poszli związkowcy „Solidarności” w KWB Turów.

Związkowców z Turowa poparł sam szef „Solidarności” Piotr Duda. Na początku października w stolicy odbyła się pikieta przed siedzibą PGE, podczas której protestujący domagali się odwołania szefa PGE GiEK, zarzucając mu m.in. brak dialogu oraz antyzwiązkową postawę.

- Domagaliśmy się równego dialogu ze wszystkimi organizacjami, nie tylko z „Solidarnością” w Turowie. Prezes Zawada z jednymi organizacjami rozmawiał, a innych nie zapraszał na rozmowy. To nie jest dialog, ale raczej antydialog - mówi Wojciech Ilnicki, szef „S” w Kopalni Węgla Brunatnego Turów.

W ostatnich tygodniach zarzuty „Solidarności” w sprawie braku dialogu odpierały władze koncernu PGE GiEK. Pokazały liczby: 250 podpisanych porozumień w ciągu dwóch lat i 600 spotkań ze związkowcami za obecnego zarządu PGE GiEK. Co ciekawe, w obronie byłego już prezesa stają niektórzy związkowcy z bełchatowskiej kopalni. W ostatnich miesiącach podpisano porozumienia w sprawie podwyżek dla górników i energetyków, a także kilku tysięcy pracowników spółek zależnych PGE, którzy po raz pierwszy w historii otrzymali gwarancje zatrudnienia do 2027 r.

- Może początki współpracy były trudne, ale ostatni czas w relacjach z prezesem oceniam pozytywnie - mówi Adam Olejnik, szef Związku Zawodowego „Odkrywka”. - Nie można pozwolić na to, aby liderzy związkowi decydowali o zmianach w spółkach energetycznych. Jako haniebne uważam okłamywanie ministra, że jest brak dialogu w oddziałach PGE GiEK. To jest kpina - denerwuje się związkowiec z kopalni Bełchatów.

Równie głośna, jak odejście prezesa Zawady, była rezygnacja pierwszego w historii spółki prezesa - Jacka Kaczorowskiego. Dziś Kaczorowski jest prezesem Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi. Bez powodzenia startował z list Koalicji Obywatelskiej (PO i Nowoczesna) do sejmiku wojewódzkiego w Łodzi. Górnicze i energetyczne doświadczenie nie uratowały Kaczorowskiego w 2015 r. Pięć lat wcześniej, kiedy doszło do konsolidacji PGE, to właśnie w Bełchatowie zlokalizowano siedzibę koncernu PGE GiEK, najważniejszej spółki całej Polskiej Grupy Energetycznej. Nie jest tajemnicą, że ta decyzja nie wszystkim przypadła do gustu, a szczególnie decydentom w Warszawie. Polityczne lobby Platformy Obywatelskiej w woj. łódzkim na rzecz Bełchatowa było jednak na tyle silne, że pomysł nie upadł.

Duża w tym zasługa Jacka Kaczorowskiego, który stanął za sterami koncernu w trudnym dla energetyki czasie. W PGE rozpoczęto restrukturyzację, a koncern musiał skonsolidować ze sobą kopalnie, elektrownie i elektrociepłownie. W ciągu kilku lat w ramach Programu Dobrowolnych Odejść z pracy odeszło kilka tysięcy pracowników energetycznej spółki. Prezes Kaczorowski twardo negocjował ze związkami zawodowymi zmiany w kopalni oraz elektrowni Bełchatów, czym narażał się na protesty niezadowolonych pracowników, tak jak to było w 2014 r., gdy ulicami Bełchatowa przeszło blisko tysiąc osób protestując przeciwko redukcji zatrudnienia.

Prezesów Kaczorowskiego i Zawadę łączyło w zasadzie jedno: fotel prezesa i rządy twardej ręki. Wiele więcej ich różniło. Kaczorowski to doświadczony górnik, sztygar, a w końcu dyrektor kopalni, a później elektrowni. Przeszedł długą drogę do prezesury w koncernie. Brylował na uroczystościach i konferencjach popisując się wiedzą.
Sławomir Zawada unikał konferencji, wolał rządzić w zaciszu gabinetów, a na uroczystościach barbórkowych czytał z kartki, czym wzbudzał konsternację wśród górników.
- Ale nie był taki zły. Obyśmy teraz nie wpadli z deszczu pod rynnę - mówi jeden z górników w bełchatowskiej kopalni. Kto jako trzeci zasiądzie na fotelu prezesa PGE GiEK? Giełda nazwisk wkrótce ruszy...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto