Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat bełchatowski. Dobry wizerunek w cenie, czyli za ile i jak często szkolą się samorządowcy?

Ewa Drzazga
Archiwum/Zdjęcie ilustracyjne
Ponad 90 tys. zł kosztowały szkolenia, jakie w ciągu ostatnich czterech lat przeszedł wójt gminy Bełchatów. Tą kwotą na głowę bije szefów sąsiednich samorządów. Jak się okazuje, najdroższe były szkolenia, które odbywały się na miejscu.

Na szkolenia pracowników Urzędu Gminy Bełchatów przeznaczono w latach 2014 - 2018 w sumie 215.119 zł. Z tego aż 91.867 zł to koszty szkoleń ówczesnego wójta gminy Bełchatów, Kamila Ładziaka. Najdroższe, jak się okazuje, wcale nie były te związane z dalekimi wyjazdami. O wiele więcej kosztowały zajęcia realizowane na miejscu.

Takie przynajmniej wnioski można wyciągnąć po przeanalizowaniu danych dotyczących szkoleń realizowanych przez pracowników Urzędu Gminy Bełchatów. W 2014 roku na 34 szkolenia urzędników wydano tam w sumie 20.388 zł. Natomiast siedem szkoleń wójta, które w tym samym roku się odbyły, kosztowało łącznie 14.766 zł. Przy tym pięć wyjazdowych to zsumowany wydatek 5.266 zł, podczas gdy za jedno szkolenie na miejscu zapłacono 5 tys. zł, a za drugie 4.500 zł. Rok później, czyli w 2015 roku, wzrosły wydatki na szkolenia urzędników, ale nie samego wójta. Wówczas 103 pracowników urzędu wzięło udział w 45 szkoleniach, za któ-re w sumie zapłacono niepełna 32 tys. zł. Wójt szkolił się ośmiokrotnie i za każdym razem były to wyjazdy. Ich łączny koszt to 6.667 zł.

Najdrożej, bo w sumie za nieco ponad 30 tys. zł, wójt szkolił się w 2016 roku. Są to koszty zaledwie trzech szkoleń. Za jedno wyjazdowe zapłacono 3.813 zł i była to kwota nijak nie przystająca do kosztów dwóch szkoleń, które realizowano na miejscu. Za jedno z kasy urzędu zapłacono 16.650 zł, za drugie - 10 tys. zł. To oznacza, że dwa szkolenia na miejscu dla wójta kosztowały więcej, niż szkolenia dla pozostałych urzędników w 2016 roku! W ciągu 12 miesięcy w 42 projektach za 24 tys. zł wzięło wówczas udział 59 pracowników. Rok 2017 to spadek wydatków szkoleniowych, ale tendencja związana z ich strukturą została zachowana. W tym okresie 85 pracowników urzędu wzięło udział w 45 szkoleniach za 24.560 zł. Natomiast wójt gminy wziął udział w czterech szkoleniach wyjazdowych, które kosztowały razem ok. 6 tys. zł oraz w jednym szkoleniu na miejscu za 14.400 zł. Tym samym roczne wydatki na jego szkolenia (20.405 zł) były niewiele niższe niż te na wyszkolenie ogółu urzędników.

I wreszcie 2018 rok, w którym schemat się powtarza. Za 50 szkoleń dla 118 pracowników zapłacono 22.148 zł, podczas gdy cztery szkolenia wójta kosztowały 19.566 zł. Tę sumę wygenerowało przede wszystkim szkolenie realizowane na miejscu. Kosztowało ono 18 tys. zł, podczas gdy trzy wyjazdowe to łącznie koszt nieco ponad 1500 zł.

Czego uczył się wójt Kamil Ładziak? Udało nam się ustalić, że te relatywnie drogie szkolenia na miejscu zogniskowane były na nauce kreowania wizerunku szefa samorządu, PR i wizerunku gminy oraz na coachingu. Przy tym realizowała je za każdym razem jedna i ta sama lokalna firma specjalizująca się w treningu personalnym, kreowaniu wizerunku, etc.

Kamil Ładziak, były wójt gminy Bełchatów potwierdza te informacje. Ale, jak zaznacza, drogie szkolenia na miejscu to projekty realizowane przez dłuższy okres czasu, nawet przez kilka miesięcy czy rok, więc detalicznie, w jego opinii, i tak wychodziło to taniej, niż np. kilkudniowe wyjazdy szkoleniowe za kilka tysięcy złotych. Problematyka szkoleń za każdym była, jak zaznacza wójt, nieco inna, zogniskowana na różnych zagadnieniach. - Świadomie zdecydowałem się na taką formułę, bo dzię-ki temu szkolenie było bardziej efektywne - mówi Kamil Ła-dziak. Jak dodaje, z takich coa-chingowych szkoleń organizowanych np. w Myszakach czy Augustynowie korzystali też inni pracownicy urzędu. Czy faktycznie za każdym razem realizował je ten sam podmiot? - Tak, za szkolenia odpowiedzialny był jeden podmiot - przyznaje wójt.

Sąsiedzi szkolili się taniej

W sąsiednich gminach mniej hojnie wydawano pieniądze na szkolenia. W Zelowie w 2014 roku zapłacono za nie w sumie ok. 28 tys. zł, przy czym na 60 szkoleń w trzech brała udział burmistrz Zelowa Urszula Świerczyńska, i kosztowały one w sumie 2.600 zł. Przy tym nie były organizowane stricte dla szefa samorządu, bo w każdym brali udział także inni pracownicy. W 2015 roku w sumie na 62 szkolenia pracowników zelowskiego magistratu wydano 34.047 zł, koszty tych z udziałem burmistrza to nieco ponad 9 tys. zł. Rok później zelowskie wydatki utrzymują się na zbliżonym poziomie, w roku 2017 spadają. Wtedy na 48 szkoleń wydano ok. 25 tys. zł, z czego nieco ponad 3 tys. zł na szkolenia z udziałem Świerczyńskiej. W 2018 roku 40 szkoleń pracowników kosztowało w sumie 19 tys. zł, burmistrz brała udział w jednym, za które zapłacono niespełna 1,5 tys. zł.

W Drużbicach to już zupełnie inna liga finansowa. Najwięcej, bo 15.298 zł, wydano na szkolenia pracowników w 2014 roku (w sumie było to 28 projektów), wójt Bożena Zielińska nie brała w nich udziału. Najmniej, bo niespełna 9,8 tys. zł na szkolenia wydano w 2016 roku. W ciągu 4 ostatnich lat najdroższe szkolenie organizowane dla urzędników z Drużbic kosztowało 1680 zł, odbyło się w 2015 roku.

Podobnie ostrożnie z wydatkami na szkolenia obchodzono się w Urzędzie Gminy Kluki. Najwięcej, bo 14.211 zł wydano w 2017 roku, przy czym wójt szkolił się wówczas dwa razy - w sumie za 630 zł.

W Ruścu najwięcej, bo 23 tys. zł zapłacono za szkolenia urzędników w 2015 roku. Było ich w sumie 35. Z tego sześć przeznaczonych było wyłącznie dla wójta gminy, Dariusza Woźniaka i ich zsumowany koszt to ok. 8 tys. zł, a najdroższe szkolenie to wyjazdowe za ok. 2,5 tys. zł. Jeśli do tego dodać dwa szkolenia dla wójta i jednego z pracowników urzędu za (w sumie) nieco ponad 2,3 tys. zł, okaże się, że szkolenia szefa rusieckiego samorządu pochłonęły niemal połowę ogólnych całorocznych wydatków na ten cel. W kolejnych latach wydatki na szkolenia Woźniaka były niższe: w 2016 roku szkolił się 4 razy za niespełna 2,4 tys. zł (ogólne wydatki na szkolenia pracowników to 19,5 tys. zł). W 2017 roku wójt wyjechał na jedno szkolenie za 990 zł, przy zsumowanych wydatkach w urzędzie na ten cel 13,5 tys. zł. W 2018 roku szkolenia ogółu pracowników kosztowały prawie 21,5 tys. zł, w tym za jedno szkolenie wójta zapłacono 880 zł.

Wydatki na szkolenia w bełchatowskim magistracie zmieniały się w kolejnych latach. W 2015 roku wydano 25 tys. zł na 73 szkolenia. W 2016 roku - 69 tys. zł, szkoleń było 110. W 2017 roku szkolono się 95 razy w sumie za ok. 89 tys. zł, a w 2018 roku koszty 108 szkoleń wyniosły prawie 79 tys. zł. Wzrost kosztów można tłumaczyć tu w pewniej mierze tym, że od 2016 roku do wydatków na szkolenia zalicza się też koszty dojazdów, zakwaterowania i wyżywienia, a szkolenia zewnętrzne w magistracie stanowią większość.

W starostwie najdroższym szkoleniowo rokiem był 2015, gdy przeznaczono na tego typu wydatki ok. 61 tys. zł. Najmniej, bo ok. 50 tys. zł wydano na szkolenia w 2014 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto