Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. "Wszystko za podróż" - Malwina i Michał Kołatkowie opowiedzieli w Gościńcu o wyprawie

Ewa Drzazga
Malwina i Michał Kołatek - "Wszystko za podróż" w Gościńcu
Malwina i Michał Kołatek - "Wszystko za podróż" w Gościńcu Ewa Drzazga
Bełchatów. "Wszystko za podróż" to projekt Malwiny i Michała Kołatków z Bełchatowa. O swojej ponad siedmiomiesięcznej podróży przez trzy kontynenty opowiedzieli wczoraj w Klubie Muzycznym Gościniec. A tak, niedługo po powrocie, dzielili się wspomnieniami z wyprawy na łamach tygodnika "7 Dni".

Jechali wypchanym do granic możliwości nepalskim autobusem. Na drodze zero zasad, pod kołami prawie przepaść, a kierowca jechał tak, jakby na wyposażeniu miał tylko klakson i pedał gazu. "Boisz się? - jeden z pasażerów zapytał Michała. - Nie bój się, zaufaj kierowcy..." Malwina i Michał Kołatkowie opowiadają tę historię ze śmiechem. Jak żadna inna oddaje charakter ich podróży: wyprawy pełnej niespodzianek, improwizacji i spotkań z ludźmi, którzy odkrywali przed nimi zupełnie nowy świat. Dzięki której uwierzyli, że wszystko jest możliwe.

- Tak naprawdę w życiu każde drzwi można otworzyć, wszystkie ścieżki, na jakie możemy trafić, są do przebycia. Zależy tylko, jak bardzo się chce osiągnąć swój cel - mówi Michał Kołatek. Jak dodaje, przekonali się o tym właśnie w czasie swojej podróży. I mówią, że lepszego uniwersytetu życia nie mogliby wymarzyć.
Gdy 31 grudnia wyruszali w podróż dookoła świata, nie przypuszczali, że ich podróż przez Tajlandię, Laos, Kambodżę, Wietnam, Malezję, Nepal, Singapur, Indonezję, Australię i USA da im aż tak wiele. I że po powrocie będą mieli tyle do opowiadania.

Wrócili do domu razem ze spadającymi gwiazdami
Nocą z 12 na 13 sierpnia, na godz. 2 umówili się z rodzicami na rozmowę na skypie. Rodzina była przekonana, że są w którymś z amerykańskich parków. Tyle, że rodzice zamiast dźwięku zapowiadającego rozmowę na skypie, usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Gdy nas zobaczyli, ich miny były bezcenne - śmieje się Malwina Kołatek. Powrotu podróżników nikt się nie spodziewał, choć Malwina i Michał przyznają, że powrót w takim właśnie stylu planowali zawsze. A decyzja o powrocie zapadła, jak to u nich, dosyć nagle.
- Siedzieliśmy w McDonaldzie na Zachodnim Wybrzeżu i poczuliśmy, że to już ten moment, że powinniśmy wrócić do domu - mówi Malwina. Większość decyzji podczas niemal ośmiomiesięcznej wędrówki podejmowali właśnie w ten sposób.
- Gdy czuliśmy, że pora na nowe miejsce, po prostu pakowaliśmy plecaki i jechaliśmy dalej - tłumaczy Michał. - Nie zależało nam na tym, żeby zaliczać kolejne miejsca i atrakcje. Chcieliśmy poznawać ludzi, poczuć klimat danego miejsca, poznać jego smaki i kolory - opowiada.

Tak podróżowali po Laosie (z prezentacji "Wszystko za podróż" w KM Gościniec)

Kołatkowie nie liczyli, ile kilometrów przebyli (może 40, może 50 tysięcy kilometrów? - zastanawia się Michał). Zrobili za to mapę swojej podróży, jest już na ich blogu. Gdy na nią spojrzymy, okaże się, że Malwina i Michał oblecieli i objechali świat dookoła. Z każdego kraju zabierali ze sobą bransoletki (Malwinie sięgają od nadgarstka prawie do połowy przedramienia), bilety, mapki, zezwolenia. Z każdego kraju zachomikowali też trochę lokalnych pieniędzy.
- Nie mogliśmy sobie pozwolić na pamiątki, ba nawet na magnesiki na lodówkę, bo ograniczał nas bagaż - mówi Michał.

To co najcenniejsze, czyli wspomnienia, mają w głowach. I na zdjęciach. Te ostatnie umieszczą w kronice podróży, za której przygotowanie właśnie się zabierają. No i mają też znajomych i przyjaciół, których poznali po drodze. - Nigdy nie uwierzyłbym, że podczas podróży można nawiązać takie więzi z przypadkowo w sumie spotkanymi ludźmi - zaznacza Michał. Takimi przyjaciółmi na zawsze pozostaną dla nich m.in. Adam z Nepalu, który gościł ich, zanim wyruszyli na trekking dookoła Annapurny, czy pan Quy, który był nieocenionym towarzyszem w Wietnamie. Takich jak oni, było zresztą wielu - zawsze uśmiechnięci, przyjaźni, gotowi otworzyć przed podróżnymi nie tylko dom, ale i serca.

Pod wpływem tych ludzi zmieniali się także sami podróżnicy. Malwina przyznaje, że gdy dziś oglądają własne zdjęcia z wyprawy, widzą jak ze spiętych, lekko wystraszonych turystów, którzy naczytali się o azjatyckich złodziejaszkach, zmieniają się w uśmiechniętych poszukiwaczy przygód, którzy, gdy trzeba, nie wahają się wykłócać o swoje, ale nie boją się też żyć tak, jak to w danym kraju przyjęte. Próbują skorpionów, larw, mięsa krokodyla (ba, nawet serca kobry - jak w przypadku Michała), wsiadać do pojazdów, które w kupie trzyma tylko dobra wola podróżnych, czy mieszkać w lepiankach, które tylko optymiści określiliby "spartańskie".

To nie koniec podróży
O swoich przygodach mogliby opowiadać tygodniami. Z każdym zdjęciem wiąże się odrębna historia - czasami śmieszna, a czasami wzruszająca. Każde miejsce oznaczało inne emocje.
Przyroda australijska była dla nich objawieniem, amerykańskie widoki zdumiewały, Azja podbiła ich serca. Malwina i Michał wytypowali "top trzy" swojej podróży - miejsca, w których mieszkałoby się najcudowniej - gdyby można było tam tak po prostu być. To Hawaje, Indonezja i Nepal. W dowolnej kolejności, bo każde z tych miejsc oferuje coś, czego nie ma to drugie.

Tyle, że podróż przyniosła także doświadczenia innego typu. Po kilkutygodniowym pobycie w Nepalu wyjechali z tego kraju, a dziesięć dni później dowiedzieli się, że trzęsienie ziemi zniszczyło wiele miejsc, w których byli.
- Ta sytuacja rozdarła nam serca - opowiada Malwina. - Próbowaliśmy się dodzwonić do ludzi, których poznaliśmy po drodze, a nie było z nimi żadnego kontaktu.
Wreszcie okazało się, że np. pensjonat, w którym mieszkali, już nie istnieje. Właściciele cieszyli się nim raptem od miesiąca, wzięli na niego kredyty. Jeden z członków tej rodziny pracował 6 dni w tygodniu po 9 godzin dziennie, żeby z ledwością zarobić na ratę, która wynosiła około 100 dolarów. Bo takie są tamtejsze realia. - Trochę wspomogliśmy ich finansowo, chcemy jeszcze jakąś pomoc dla nich zorganizować - zdradza Michał.

Co sami będą robić w przyszłości? W tej najbliższej - nic. To sytuacja trochę wymuszona - kilka dni po powrocie Michał złamał nogę. Zdaniem lekarza to pochodna długotrwałego przeciążenia i nieodpowiedniej diety. Przymusowy postój Kołatkowie wykorzystają na uzupełnienie bloga i opracowanie porad "jak tanio podróżować".

- A jesienią wyjeżdżamy do Wielkiej Brytanii - mówi Malwina. - Mamy już zaklepaną pracę. Przez kilka miesięcy będziemy zarabiać pieniążki, które potem wydamy na następną podróż - śmieje się.

Dokąd? Pomysłów jest kilka. Może rowerami przejadą Amerykę Południową? A może wybiorą się do Nowej Zelandii? Na pewno jeszcze nie zmienią się w domatorów. I na pewno napiszą o swoich planach na blogu www.wszystkozapodroz.pl. Wystarczy tam zaglądać. Albo ruszyć w podróż - jak oni.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto