Około godz. 12 ratownicy otrzymali zgłoszenie dotyczące nagłego zatrzymania krążenia u mężczyzny w wieku około 30 lat. Wszystko działo się w pustostanie przy ul. Kochanowskiego w Szczercowie.
Udało nam się dotrzeć do Mateusza Zagórskiego, ratownika medycznego, który brał udział w całym zdarzeniu, bo to on został dysponowany wraz ze swoją koleżanką do tego pechowego wyjazdu.
- Na miejscu czekały na nas trzy osoby. Była tam kobieta, która wskazała nam gdzie miał znajdować się poszkodowany mężczyzna. Jeden z mężczyzn leżał na podłodze, ale jak się później okazało, udawał napad drgawek.
Ratownicy dość szybko zorientowali się, że wezwanie było nieuzasadnione. - Po wstępnym, krótkim badaniu pacjent zaczął być wobec nas agresywny - mówi ratownik. - Najpierw była to agresja słowna. Mówiąc kulturalnie osoba, której mieliśmy przyjść z pomocą, kazała nam opuścić to miejsce. Ze względu na to, że mężczyzna nie dał się zbadać i nie byliśmy tam mile widziani, staraliśmy się oddalić do bezpiecznego miejsca. Po chwili mężczyzna, który kilka minut wcześniej leżał na ziemi, zamachnął się w moim kierunku i próbował zadać cios ręką, który na szczęście zablokowałem. Drugi z mężczyzn powiedział, że zaraz wyciągnie nóż i nas zabije. Zrobiło się niebezpiecznie, tym bardziej że jego ręka powędrowała w okolice pasa, tak jakby chciał imitować, że za chwilę wyciągnie nóż.
Ratownicy postanowili oddalić się z miejsca zdarzenia do karetki, ale napastnicy rzucili się za nimi w pogoń. - Kiedy dotarliśmy do karetki, zawiadomiliśmy policję i aby uniknąć niepotrzebnych uszkodzeń pojazdu, odjechaliśmy w bezpieczne miejsce, na koniec ulicy - mówią.
W międzyczasie po jednego z pijanych mężczyzn przyjechała matka, która próbowała zabrać go z miejsca zdarzenia. Ratownik zabrał jednak kobiecie kluczyki od samochodu, aby ta nie mogła się dalej poruszać.
Po kilkunastu minutach na miejscu pojawili się mundurowi z Bełchatowa, którzy zatrzymali dwóch mężczyzn.
Po wytrzeźwieniu 35-letni szczercowianin i jego 36-letni kolega usłyszą zarzut kierowania gróźb karalnych oraz naruszenia nietykalności cielesnej ratowników medycznych, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
- Przypominamy, że lekarze i ratownicy medyczni, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlegają takiej samej prawnej ochronie jak funkcjonariusz publiczny - mówią policjanci.
- Nie wstydzę się tej sytuacji. Ludzie różnie patrzą na to, że my jako służby udzielamy informacji. Mogę zapewnić, że nigdy nie mówię o przebiegach interwencji, czy wizyt, ale to jest wyjątkowa sytuacja, której nie można ukrywać i być wobec niej obojętnym - mówi ratownik. - To przestroga, aby już nikt więcej nie wpadał na takie pomysły - dodaje.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?