Ostatnie przygody bełchatowian ze stadionem Wisły były nieudane, bo drużyna PGE GKS w ubiegłym sezonie przegrała tu 1:3, a rok wcześniej 0:3. Nic więc dziwnego, że od pierwszej minuty bełchatowianie bardziej zwracali uwagę na obronę.
Ale kto wie, jakby potoczył się ten mecz, gdyby Tomasz Wrobel w 2. minucie wykończył świetną kontrę Kamila Kosowskiego. Były piłkarz Wisły pomknął lewą stroną, dośrodkował, aWróbel w kapitalnej sytuacji uderzył z woleja w długi róg. Sergei Pareiko nie miał szans na skuteczną interwencję, ale uderzenie pomocnika PGE GKS było minimalnie niecelnie.
Kontra - to było słowo klucz dla graczy trenera Kamila Kieresia. Oprócz strzału Wróbla, goście mieli jeszcze dwie niezłe kontrataki w pierwszej połowie, ale raz strzał głową Marcina Żewłakowa był bardzo niecelny, a za drugim razem Kew Jaliens świetnie zatrzymał wbiegającego w pole karne napastnika GKS.
Kilkudziesięciu kibiców bełchatowskiej drużyny z niepokojem oglądało zwłaszcza końcówkę pierwszej połowy, w której Wisła co kilkadziesiąt sekund groźnie atakowała. Izraelczyk Dudu Biton z łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich, ale Łukasz Sapela bronił z dużym wyczuciem. Do przerwy pomylił się tylko raz, gdy Biton próbował pokonać go głową. Na szczęście bez konsekwencji. A gdy wiślakom udało się dwukrotnie po rzutach rożnych strzelić tak, że Sapela nie miał szans na interwencję, to wyręczał go Miroslav Bożok, który wybijał piłkę z linii bramkowej.
Występ Bożoka w pierwszej jedenastce był zresztą niespodzianką, bo ostatnio przeciwko Widzewowi na pozycji ofensywnego pomocnika zagrał 19-letni Leszek Nowosielski i spisał się bardzo dobrze. Kiereś uznał jednak, że doświadczenie Bożoka może być jednak niezbędne, by podjąć walkę z Wisłą. I nie pomylił się, bo choć w ofensywie Słowak nie błyszczał, to w defensywie pracował aż miło.
Mistrzowie Polski próbowali też strzałów z dystansu. Uderzenia Radosława Sobolewskiego, Patryka Małeckiego i Maora Meliksona najczęściej jednak były niecelne.
Druga połowa nieoczekiwanie rozpoczęła się od ataków bełchatowian. Szkoda jednak, że przeprowadzali je dość bojaźliwie. Choćby w 49. minucie Grzegorz Baran mógł pobiec w kierunku bramki, a zdecydował się na strzał z daleka, w dodatku niecelny.
Po chwili Wisła objęła prowadzenie, ale zdecydowały o tym indywidualne umiejętności Bitona i... brak umiejętności Mate Lacicia. Izraelczyk na linii pola karnego zabawił się z Chorwatem, po czym huknął nie do obrony w długi róg. Sapela nie miał w tej sytuacji żadnych szans.
W 59. minucie było już po meczu. Tym razem Biton sprawdził szybkość Lacicia i ten sprawdzian Chorwat również oblał. Dodatkowo w bramce fatalnie zachował się Sapela, który przepuścił w sumie dość prosty strzał Izraelczyka.
I na tym Wisła poprzestała, bo pozwoliła nawet bełchatowianom trochę poatakować. Najlepszą okazję miał w 71. minucie były piłkarz rezerw krakowskiego klubu Maciej Mysiak, ale z bliska fatalnie przestrzelił.
Po porażce w Krakowie sytuacja bełchatowskiej drużyny zaczyna robić się fatalna, a sobotni mecz z Legią Warszawa zaczyna uchodzić za kluczowy. Wprawdzie Legia jest w kryzysie, bo przegrała dwa ligowe mecze z rzędu, a poza tym zanotowała także porażkę w Lidze Europy z PSV Eindhoven, ale wydaje się, że mimo wszystko gra w piłkę lepiej, niż podopieczni Kieresia. Trener bełchatowskiej drużyny przez najbliższe dni musi znaleźć pomysł na Legię, bo w innym przypadku bełchatowianie mają duże szanse na to, by wpaść do strefy spadkowej. A gdy się spojrzy na nazwiska piłkarzy PGE GKS, to aż nie można w to uwierzyć...
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?