Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Zatrzymali pijanych kierowców, odebrali gratulacje [ZDJĘCIA]

Ewa Drzazga
W bełchatowskim starostwie osoby, które zatrzymały pijanych kierowców odebrały gratulacje i upominki od starosty Waldemara Wyczachowskiego i komendanta powiatowego policji Karola Mielczarka
W bełchatowskim starostwie osoby, które zatrzymały pijanych kierowców odebrały gratulacje i upominki od starosty Waldemara Wyczachowskiego i komendanta powiatowego policji Karola Mielczarka Ewa Drzazga
Bełchatów. Zatrzymali pijanych kierowców nie licząc na podziękowania czy nagrody. Ale ich zachowanie zostało docenione - od komendanta policji i starosty odebrali gratulacje i upominki. Ze statystyk wynika, że tzw. obywatelskich zatrzymań przybywa.

Tylko nie dzwońcie na policję, tylko nie dzwońcie na policję - bełkotał kierowca, który wytoczył się z hyundaia unieruchomionego w rowie na jednej z lokalnych dróg między Bełchatowem a Zelowem. Z trudem trzymał się na nogach, zionęło od niego alkoholem. Ale Paweł Pipiak i Anna Parada zadzwonili. Uznali, że gdyby pozwolili mu bezkarnie odejść, to tak, jakby przyzwalali na to, że na innej drodze ktoś może przypłacić życiem spotkanie z pijakiem siedzącym za kierownicą.

Tylko w ciągu ostatnich kilkunastu dni bełchatowscy policjanci mieli okazję dziękować aż sześciu osobom, dzięki którym udało się zatrzymać pijanych kierowców. Ze statystyk wynika, że takich „obywatelskich zatrzymań” ciągle przybywa. - Każda z tych osób jest potencjalnym bohaterem, bo może uratowała czyjeś zdrowie czy życie - mówi Karol Miel-czarek, komendant bełchatow-skiej policji.

I potulny, i awanturnik

Historie osób, które zdecydowały, że nie będą udawać, iż pijanego kierowcy nie widzą, w wielu punktach są podobne. Anna Parada i Paweł Pipiak jechali w kierunku Zelowa. Nagle kierowca hyundaia, który jechał z naprzeciwka, zjechał na ich pas. Żeby nie doszło do „czołówki” Paweł odbił w prawą stronę. Kierowca hyu-ndaia też. Różnica między nimi polegała na tym, że Paweł był trzeźwy, a tamten miał prawie 3 promile alkoholu w organizmie. Nic dziwnego, że z takim manewrem poradzić już sobie nie mógł, wylądował w rowie. Potem okazało się, że oprócz promili miał też aktywny zakaz prowadzenia pojazdów.

- Kierowca, który jechał przede mną, zachowywał się dziwnie, niewiele brakowało, a doszłoby do kolizji - opowiada swoją historie Mariusz Patura.- Musiałem zjechać do rowu. Chciałem go wyprzedzić, ale zajechał mi drogę i wyraźnie zaczął uciekać. Był pijany, więc miał trudniejsze zadanie, w końcu wjechał do rowu, uderzył w betonowy mostek - opowiada.

Pan Mariusz wyszedł z auta, żeby sprawdzić, czy kierowca rovera nie potrzebuje pomocy. Ale ten już zdążył wygramolić się z auta. Mariusz Patura zadzwonił na policję.

- Nie mam pojęcia, kim był ten mężczyzna, rzadko jeżdżę drogami w tej okolicy (do zatrzymania doszło na terenie gminy Drużbice). To był przypadek, że akurat znalazłem się w tym miejscu - dodaje pan Mariusz.

Jak zaznacza, na pobłażanie dla pijaków za kółkiem zdobyć się nie potrafi. - Kiedyś też byłem już w sytuacji, gdy próbowałem zatrzymać pijanego kierowcę, ale nie udało się, uciekł, a nie zdążyłem spisać numerów jego tablic - przyznaje.

Mężczyzna, którego zatrzymał pan Mariusz okazał się bardzo kulturalny: zachowywał się grzecznie, wręcz potulnie. - Nawet przepraszał - dodaje. Ale za ponad 2 promile, które wykazał alkomat, będzie musiał słono zapłacić.

Taki grzeczny nie było już kierowca tico, którego zatrzymali Kamila i Kamil Saganowie.

- Wracając do domu z naprzeciwka widzieliśmy samochód, który dosłownie jechał slalomem: raz jeden pas, raz drugi - opowiada pani Kamila. - Myśleliśmy najpierw, że może kierowcy coś się stało, gdy mijaliśmy jego auto, uważnie mu się przyjrzeliśmy - mówi.

Na pierwszy rzut oka było wiadomo, że to nie żadna choroba, tylko procenty. Małżonkowie postanowili pojechać za nim. A pan w tico wyczyniał na drodze cuda, niewiele brakowało, żeby wjechał do rowu.

- Mąż zaczął trąbić, żeby zjechał na pobocze - mówi Kamila Sagan. - Gdy w końcu zjechał, mąż podszedł i zabrał kierowcy kluczyki.

Łatwo nie poszło, bo kierowca trochę się szarpał, za wszelką cenę chciał jechać dalej. Przy okazji poczęstował Saganów kilkoma wyzwiskami, awanturował się, dzwonił po żonę, żeby natychmiast przyjechała go zabrać. Wcześniej jednak zjawiła się policja wezwana przez panią Kamilę.

Kierowca miał około 3,5 promila alkoholu.

Nie czekać, aż ktoś wyręczy

Oprócz tych podziękowań składanych na miejscu interwencji, policjanci mieli okazję także do bardziej oficjalnego „dziękujemy”. Było nią spotkanie, jakie dla autorów obywatelskich zatrzymań z ostatnich dni zorganizowano w starostwie. Starosta Waldemar Wyczachowski i komendant Karol Mielczarek wręczyli cichym bohaterom (jak ich nazwali) listy gratulacyjne i upominki. - To dla mnie zaszczyt gościć osoby, którym los innych ludzi leży na sercu. - mówił Waldemar Wyczachow-ski. - Oby takich ludzi było jeszcze więcej - dodawał.

- Chciałbym przekonać mieszkańców, że nie trzeba bać się podejmowania takich działań - mówi komendant Mielczarek. - W przypadku postępowań dochodzeniowo-śledczych świadkowi przysługuje prawo do anonimowości - zaznacza.

Jak podkreśla, zawiadomień o pijanych za kółkiem ciągle przybywa. Tylko w tym roku było ich już ponad 30. Z tego prawie jedna trzecia została (według policyjnej nomenklatury) „ujawniona”, czyli zakończyła się zatrzymaniem kierowcy, który faktycznie był „pod wpływem”. To znaczący wzrost w porównaniu do „uja-wnień” z zeszłego roku. W pier-wszym kwartale na 28 zgłoszeń zatrzymania były dwa. W drugim kwartale podobnie, tyle że zgłoszeń było wtedy 68. Od lipca do września na 50 zgłoszeń zatrzymano 7 pijanych kierowców, a w ostatnim kwartale było ich 4 na 29 zgłoszeń.

- Choć robimy, co w naszej mocy, żeby na miejscu zjawić sie jak najszybciej, to zdarza się, że kierowcy udaje się odjechać - przyznaje komendant Miel-czarek, który zresztą na swoim koncie ma już kilka takich zatrzymań po służbie. Czasami wcale nie było miło. Ot, np. on szamotał się z pijanym kierowcą na trawniku, a przerażone dzieci taty - policjanta płakały w aucie, bo nie wiedziały, co się dzieje.

Policjanci nie kryją też, że czasami takie zgłoszenia to „ściema”. Bywa, że ktoś specjalnie donosi np. na sąsiada, żeby mu zrobić na złość. - Ale była też taka sytuacja, i wcale nie jest to zmyślona anegdota, że ktoś do nas dzwonił i mówił, że pan XY jedzie pijany autem - opowiada komendant. - Pytamy: Skąd pan wie? Bo z nim piłem, padła odpowiedź. Jednak bez względu na okoliczności, sprawdzamy każdy taki telefon, każdy sygnał. Bo pijany kierowca, to śmiertelne zagrożenie na drodze - zaznacza.

Na drugi raz też zadzwonię

I Mariusz, i Kamila, i Paweł, i Anna - wszyscy ci, którzy pijanych kierowców mieli już okazję zatrzymać powtarzają, że gdyby drugi raz znaleźli się w takiej sytuacji, nie zawahają się, zrobią tak samo. I wcale nie odstrasza ich świadomość, że ten pijany „ktoś” po wytrzeźwieniu może ich szukać i próbować podziękować.

- To jest obywatelski obowiązek, tak po prostu trzeba - mówi Mariusz Patura.

- W domu czy wśród znajomych, którzy usłyszeli o tym zajściu, znaleźliśmy absolutne poparcie - mówi Kamila Sagan. I zaznacza, że nikt nawet nie napomknął, że może niepotrzebnie dzwonili po policję, że może lepiej było machnąć ręką.

- A choć cała sytuacja nie należała do najprzyjemniejszych, to przecież jestem pewna, że gdyby kiedyś się powtórzyła, ja zachowam się w identyczny sposób - przyznaje bełchatowianka.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto