Dzisiaj rada społeczna szpitala wojewódzkiego w Bełchatowie zbierze się, by debatować na temat kryzysowej sytuacji na oddziale neurologii. Wczoraj dyrektor szpitala nakazał wstrzymanie przyjęć na oddział ze skutkiem natychmiastowym. To efekt wypowiedzeń kontraktowych umów o pracę. Złożyli je niemal wszyscy specjaliści z oddziału.
Przyjmowani mają być tylko pacjenci w stanie zagrożenia życia. Przyjęcia planowe i nagłe mają być wstrzymane. Dyrekcja chce wyczyścić oddział z pacjentów do końca miesiąca, kiedy to wygasa okres wypowiedzeń neurologów.
- Musimy zabezpieczyć pacjentów, na wypadek, gdyby lekarze dotrzymali swoich wypowiedzeń i z końcem miesiąca odeszli z pracy - podkreśla Katarzyna Babczyńska, rzeczniczka bełchatowskiego szpitala. - Nie możemy zostawić pacjentów samych sobie, bez opieki lekarskiej - dodaje.
Ci, którzy dzisiaj stawią się na izbie przyjęć, by dostać się na neurologię, mają być odsyłani do szpitali im. Kopernika w Łodzi i Piotrkowie (oba mają tego samego patrona).
W Szpitalu Wojewódzkim im. Jana Pawła II w Bełchatowie pracuje siedmioro neurologów na kontraktach. Wszyscy złożyli wypowiedzenia. Do tego jest jeszcze lekarz na umowę o pracę i dwoje rezydentów. Ci ostatni też będą musieli odejść, jeśli na oddziale zabraknie specjalistów i ordynatora, pod którego okiem robią neurologiczną specjalizację.
Neurolodzy złożyli wypowiedzenia, bo chcą renegocjacji kontraktów. Nowe umowy podpisali w czerwcu, kiedy toczyło się postępowanie na udzielenie przez NFZ zgody na nowatorskie leczenie stwardnienia rozsianego tzw. metodą drugiej linii, które daje pozytywne skutki w remisji choroby.
Oddział zgodę na wdrożenie programu dostał. Jak mówi dr Jacek Juryńczyk, ordynator neurologii w Bełchatowie, to jedyny szpital w województwie, poza placówkami łódzkimi, który ma taką możliwość.
Zgodnie z wczorajszymi wytycznymi dyrekcji, pacjenci objęci tym leczeniem, którzy w listopadzie mieli mieć podany lek, do końca października mają być wezwani na badania. Tyle, że ordynator oddziału mówi, że to niemożliwe. - Zanim podam lek, muszę wykonać badanie, które musi się odbyć bezpośrednio przed podaniem leku, a nie miesiąc wcześniej - tłumaczy dr Juryńczyk.
Sytuacja jest patowa, bo lekarze podkreślają, że umówili się z dyrektorem, iż we wrześniu renegocjują swoje kontrakty. Chcą podwyżek i likwidacji zapisów o odpowiedzialności karnej i finansowej za niektóre uchybienia. Ich ostatnia propozycja (z poniedziałku) to 75 zł za godzinę.
Tymczasem dyrekcja szpitala podkreśla, że zmiana warunków kontraktu w jego trakcie, byłaby złamaniem ustawy o działalności leczniczej.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?