Zaczęło się od informacji operacyjnej. Według niej na terenie gminy Zelów miała się znajdować duża plantacja konopi indyjskich. Bełchatowscy policjanci po nitce dotarli do kłębka: najpierw znaleźli największą plantację, urządzoną wzdłuż rzeki, na profesjonalnie przygotowanym terenie. Po drugiej stronie rzeki były jeszcze dwie mniejsze - równie starannie przygotowane. Widać było, że ktoś o te cenne roślinki dba.
I faktycznie, po kilku dniach obserwacji policjanci wiedzieli już, że na plantację przyjeżdża dwóch mężczyzn, ojciec i syn, obaj z Pabianic. 11 sierpnia 2011 roku panowie zostali zatrzymani. Przy młodszym, wówczas 23 - letnim, znaleziono 0,37 grama marihuany - to tyle, ile trzeba, żeby dwukrotnie się odurzyć. Jak potem zeznał, narkotyk pochodził z jego plantacji, miał go przy sobie na własny użytek.
Ale na tym odkrycia policjantów się nie skończyły. Na posesji w Pabianicach znaleźli regularną linię do produkcji środków odurzających. Była wyposażona w wentylatory oraz regulatory temperatury i wilgotności powietrza. Na dodatek niepozornie wyglądające z zewnątrz obora oraz szklarnia były przystosowane do uprawy konopi, policjanci znaleźli także nawozy specjalnie sprowadzone z Holandii, dzięki którym roślinki lepiej rosły.
Wstępnie zakładano, że plantacja ma charakter rodzinny: Prowadzą ją syn, ojciec, oraz matka - również zatrzymana tego dnia. Ostatecznie okazało się, że za uprawą i produkcją stał najmłodszy z tego grona. To on, jak zeznał zaraz po zatrzymaniu (w czasie śledztwa modyfikował swoją wersję, w sądzie odmówił wyjaśnień, ale sędziowie uznali jego pierwotne zeznania za najbardziej wiarygodne), przyznał, że najpierw uczył się, jak się hoduje konopie, potem zaopatrzył się w profesjonalne urządzenia, by wreszcie hodować roślinki, a następnie produkować z nich narkotyki. Rodzice o tym wiedzieli, ale nie przykładali się czynnie do hodowli. Ojciec pomagał o tyle, że zawoził go na plantację pod Zelowem.
Wszystkie wyprodukowane narkotyki trzymał w domu. Było tego sporo, policjanci zabezpieczyli 11 kg gotowego suszu, a oprócz tego prawie 700 krzaków konopi. Czarnorynkowa wartość tych narkotyków szacowana była na 4,3 mln zł!
Ostatecznie, po trwającym ponad dwa lata postępowaniu, młodego hodowcę i posiadacza linii produkcyjnej, Sąd Apelacyjny w Łodzi skazał na 3,5 roku więzienia. Na poczet kary zaliczono mu prawie 5 miesięcy spędzonych w areszcie. Rodziców uwolniono od zarzutów posiadania znacznych ilości środków odurzających i urządzeń do produkcji narkotyku, ale uznano, że ojciec pomagał synowi, bo woził go na plantację. 58-latek został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?