Spółka PGM, którą krytykowano za nieskoszoną trawę, przegrała przetarg na konserwację zieleni

Nie wiadomo, czy mieszkańcy powinni się cieszyć czy też smucić. Miejska spółka PGM nie będzie w tym roku zajmowała się koszeniem traw na terenie miasta, bo lepszą ofertę złożyła łódzka firma. Co prawda, magistrat nie ogłosił jeszcze oficjalnego rozstrzygnięcia przetargu, ponieważ firmy wezwano do uzupełnienia dokumentacji, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie z łódzką firmą miasto podpisze umowę.

- Wszyscy pamiętamy, ile w ubiegłym roku było narzekań na PGM. Może jeśli będzie taniej, to będzie lepiej? Daj Boże - ironizował wiceprezydent Ireneusz Owczarek podczas miejskiej sesji, pytany przez radnych o to, dlaczego miejska spółka przegrała przetarg. - W ubiegłym roku narzekano na PGM: że drogo, że trawy nieskoszone i kleszcze są w mieście. Teraz jak wygrała inna firma, to też jest źle? - pytał wiceprezydent.

Z jednej strony po ubiegłorocznej fali krytyki, jaka spadła na spółkę za porośnięty trawą Bełchatów i nieudolne dbanie o miejską zieleń, zmiana wykonawcy to dla mieszkańców dobra wiadomość. Z drugiej, brak robót dla PGM-u, to niestety groźba zwolnień, które już zapowiada szef spółki.

Podczas sesji Rady Miejskiej niektóry rajcy wytykali PGM, że w przetargu spółka złożyła ofertę za maksymalną cenę.

- Spółka powinna być bardziej konkurencyjna na rynku, a nie oferować maksymalną cenę. Czy nie można było zaproponować niższej ceny? - pytała Elżbieta Naturalna, przewodnicząca Rady Miejskiej.

Miejska spółka zaoferowała 1 mln 30 tys. zł czyli tyle, ile wynosiła szacunkowa cena usług, na które przetarg ogłosił magistrat. Niestety dość niespodziewanie ofertę złożyła łódzka firma, która prace zgodziła się wykonać za 891 tys. zł.

- W przetargu zaproponowaliśmy kwotę równą tej, jaką złożyliśmy w ubiegłym roku - mówi Miłosz Rudnicki, prezes PGM-u. - Może moglibyśmy minimalnie zejść z ceny, ale na pewno nie do takiej kwoty, jaką zaoferowała łódzka spół-ka. Trzeba pamiętać, że jesteśmy firmą samorządową, ma-my inne koszty pracy niż prywatni przedsiębiorcy - wyjaśnia prezes.

Kolejną kwestią, którą podnosili miejscy radni, to sprzęt służący do koszenia, w jaki miejska spółka zainwestowała w ubiegłym roku. Na ten cel w 2017 roku PGM przeznaczył ponad 300 tys. zł. Spółka posiada m.in. 8 ciągników, 10 dużych kosiarek oraz 20 kosiarek spalinowych. Czy wobec przegranej w miejskim przetargu kosiarki i ciągniki będą rdzewiały w garażach PGM-u?

- Na pewno nie będzie takie sytuacji, bo oprócz terenów zielonych, które są miejskie, swoje oferty składamy też na konserwację zieleni należącej do wspólnot mieszkaniowych - mówi Miłosz Rudnicki. - Mamy też część terenów objętych umową z miastem, które PGM obsługuje od wielu lat. W ubiegłym roku pomimo tego sprzętu, który mamy, mieliśmy trzech czy czterech podwykonawców, aby można było ogarnąć teren.

Szef PGM-u nie ukrywa, że żałuje przegranego przetargu, mimo krytyki, jaka spadła na PGM w ubiegłym roku.

- Trzeba pamiętać, że zeszły rok był specyficzny, ale zebraliśmy doświadczenie, które na pewno będzie procentować - mówi Miłosz Rudnicki. - Część osób zatrudnionych jest ze względu na prace przy zieleni. Konsekwencją przegranego przetargu będzie redukcja zatrudnienia, które obejmie od 17 do 20 etatów. Taki plan jest po zakończeniu zimy.