O tym, że dzikie zwierzę utknęło i nie jest się w stanie samo uwolnić, nasz Czytelnik zawiadomił straż miejską około godz. 5 rano. Jak mówi, patrol przyjechał, ale strażnicy nie wysiedli z auta, by dokładnie przyjrzeć się okolicy. I przez to zwierzęcia nie dostrzegli.
- Po godz. 17 straż ponownie otrzymała zgłoszenie dotyczące sarny, ale tym razem było to już zgłoszenie o padnięciu zwierzęcia - mówi bełchatowianin. - Tym razem, gdy przyjechali, dość szybko zwierzę znaleźli. Ale ono było już martwe. Zajęli się nim pracownicy schroniska.
Bełchatowianin jest zdania, że miejsce, w którym sarna utknęła opisał na tyle dokładnie, że strażnicy byli w stanie zwierze zlokalizować. Zupełnie innego zdania jest Wojciech Borówka, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Bełchatowie.
- Po pierwszym zgłoszeniu strażnicy pojechali na miejsce, sprawdzili okolicę, ale nie mogli zwierzęcia odnaleźć - mówi komendant Borówka. - Odsłuchałem nagranie tego zgłoszenia. Faktycznie, można było mieć trudności z doprecyzowaniem, o które miejsce chodzi. Szkoda, że pan, który nas zawiadomił o tej sytuacji, nie poczekał choć chwilę na miejscu, by pomóc odnaleźć strażnikom sarnę.
Komendant Borówka zaznacza, że dwanaście godzin później ten sam mężczyzna powiadomił ich o padnięciu zwierzęcia. Chwilkę po nim w tej samej sprawie dostali jeszcze jedno zgłoszenie. Jedna z mieszkanek określiła precyzyjnie, gdzie szukać sarny. To dzięki niej mogli znaleźć zwierzę. Niestety, sarna była już martwa.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?