Kilkumiesięczna podróż na skuterze miała być spełnieniem marzeń, a okazała się dość bolesną lekcją pokory. Zamiast 25 tysięcy kilometrów przejechane ,,zaled- wie" 8 tysięcy. Wizyty u mechaników, wydane pieniądze na kolejne naprawy skutera i ostatecznie decyzja o wcześniejszym powrocie do domu.
- Mimo wszystko nie żałuję i spróbuję jeszcze raz - mówi Piotr Głowacki z Bełchatowa, dla którego bezkresna Rosja i Azja okazały się przeciwnikiem zbyt trudnym. Po ponad dwóch miesiącach podróży musiał wrócić pociągiem do domu. Spakowany w paczkę skuter przyleciał samolotem do Frankfurtu.
28-letni bełchatowianin na każdym kroku podkreśla, że skuter, który nazywa pieszczotliwie Papakiem, to dla niego członek rodziny. Gdy opowiada o podróży, choć jechał sam, zawsze mówi ,,my jechaliśmy".
W sierpniu, kiedy wyruszał na wyprawę do Mongolii, przyznawał, że to największe wyzwanie, z jakim do tej pory się mierzył. W sto dni chciał objechać Rosję, Mongolię, Chiny, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan, Azejberdżan, Gruzję i Ukrainę. Udało mu się dotrzeć do Mongolii, w której zatrzymała go... mroźna zima.
Początkowo podróż przebiegała bez kłopotów. Bełchato-wianin na swoim skuterze przez Białoruś dotarł aż do Moskwy. Po drodze odwiedził cmentarz polskich oficerów w Katyniu. Problemy zaczęły się po kilku dniach podróży w głąb Rosji, gdzie drogi były coraz gorsze.
- Dziury były ogromne, niektóre miały nawet metr średnicy - mówi Piotr Głowacki. Na jednej z nich zatrzymał się skuter... i już nie ruszył. - Od tego zaczęły się moje problemy - wspomina podróżnik.
Padła elektryka, którą raz po raz próbowało naprawić w sumie dziewięciu elektryków. Wstawiali części zastępcze, bo mieli kłopot ze zdobyciem oryginalnych. W efekcie skuter odmawiał posłuszeństwa, by momentami jechać niespełna... 20 km na godz. Takie problemy podróżnika z Bełchatowa nie omijały już do końca. Więcej czasu niż w samej podróży spędzał u okolicznych mechaników.
- Najbardziej z tej podróży zapamiętam Rosję i jej mieszkańców, którzy w trudnych sytuacjach bardzo mi pomagali - mówi Piotr Głowacki. - Jak pojadę tam po raz kolejny, to w każdym miasteczku czy mieście mam zapewniony darmowy nocleg.
Ci, którzy bliżej go poznali, z niedowierzaniem kręcili głową, gdy dowiedzieli się, że przez całą Rosję podróżuje na niewielkim skuterze. Zazwyczaj kwitowali to serdecznym stwierdzeniem... ,,durak" co oznaczało w dowolnym tłumaczeniu głupek.
Nie obyło się jednak bez przykrego wyjątku. Podczas nocnej podróży bełchato-wianin na jednej ze stacji napraw przy drodze został zaatakowany przez trójkę pijanych Rosjan i stracił 500 rubli.
- W każdym kraju taka sytuacja mogła się zdarzyć - mówi Piotr Głowacki.
Z podróży zapamięta też zapierające dech w piersi przestrzenie i widoki. Szczególnie te, które zobaczył w Mongolii. Bełchatowianin podróżował także przez Syberię, dotarł do słynnego jeziora Bajkał, gdzie pokosztował pysznych miejscowych ryb. Kilkadziesiąt dni podróży było okazją do kosztowania różnych regionalnych potraw. Takich wiele spróbował w Mongolii. Wyjątkowo smakowało mu miejscowe danie o orientalnej nazwie sarszan.
- To był pączek wypełniony nadzieniem z pomidora i ryż- mówi Piotr Głowacki. - W ogóle mongolska kuchnia jest robiona głównie na podstawie mleka. Dominuje mięso owcze i konina. Piłem też mongolski bimber robiony na mleku, jednak tego nie polecam.
W stolicy Mongolii Ułan Bator spędził w sumie kilkanaście dni, gdzie naprawiał motocykl. Jak mówi, zaskoczyło go to, jak wiele osób mówi w tym dalekim kraju w... języku polskim, którego nauczyli się na studiach w Polsce.
Podróż bełchatowianina zakończyła się kilkaset kilometrów za stolicą Mongolii. W ogromnym stepie zaskoczyła go zima i mrozy. Na pustkowiu nocował w namiocie. Po jednej z takich nocy woda w gaźniku skutera zamarzła. Wówczas podjął decyzję o powrocie do Ułan Bator. Tam po kilku dniach zastanowienia stwierdził, że wraca do Polski.
Dziś, kiedy wrócił do Bełchatowa, już myśli o kolejnej próbie przejechania zaplanowanych 25 tysięcy kilometrów. Będzie chciał podjąć ją latem przyszłego roku.
- Chcę się jeszcze lepiej przygotować do tej wyprawy - mówi Głowacki. - Z moimi podróżami jest trochę tak, jak ze zdobywaniem szczytów górskich. Jeśli się raz nie uda, to trzeba spróbować po raz kolejny.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?