Trząs, niewielka miejscowość licząca niespełna dwustu mieszkańców, na granicy dwóch gmin: Kluk i Kleszczowa. Należy do tej pierwszej. O zakładzie utylizacji na terenach inwestycyjnych w Trząsie rządzący gminą mówili już w 2007 roku. Jednak do finalizacji rozmów z inwestorem wówczas nie doszło. Dziś władze gminy robią drugie podejście. W ciągu kilku lat na terenach oddalonych o niespełna dwa kilometry od ostatnich zabudowań ma powstać zakład przetwarzający odpady, najpierw na gaz, a później na energię elektryczną. Inwestor z kapitałem polskim i zagranicznym na budowę nowoczesnego zakładu chce przeznaczyć nawet 150 milionów dolarów.
- W planach jest budowa zakładu gazyfikacji odpadów. To nie jest spalarnia i nie posiada komina - mówi nam jeden z ekspertów współpracujących z inwestorem, prosząc o anonimowość. - Działa to tak, że gaz jest spalany w kotle, który następnie porusza generator elektryczny i wytwarzany jest prąd - dodaje.
Jak udało się ustalić, do zakładu w Trząsie nie trafiałyby zwykłe odpady komunalne, ale te przemysłowe, m.in. z rafinerii, oczyszczalni ścieków, środki chemiczne, czy też przeterminowane leki. Dowożone miałyby być tylko i wyłącznie koleją w hermetycznie zamkniętych wagonach. Umożliwi to połączenie kolejowe pomiędzy strefą przemysłową w Bogumiłowie a Rogowcem, które ma być gotowe za kilka lat. Dziennie do Trząsu miałoby trafiać około 100-200 ton odpadów. Zastosowana w zakładzie technologia plazmowa, w której odpady spalane byłyby w temperaturze 15 tysięcy stopni Celsjusza ma gwarantować całkowite bezpieczeństwo dla otoczenia zakładu.
- Zakład jest absolutnie hermetyczny, bo tego wymaga ta technologia, dlatego jest to całkowicie bezpieczne - mówi nasz rozmówca, współpracujący z inwestorem. - Ten ośrodek mógłby być w środku Bełchatowa i też nikomu by nie zagrażał.
Takiej pewności nie mają mieszkańcy Trząsu. W rozdanych przez gminę ankietach ponad setka osób opowiedziała się przeciwko inwestycji, pomysł poparło zaledwie kilka osób. Jednak nie wszyscy mieszkańcy ankietę wypełnili.
- Ludzie boją się, podczas spotkania z inwestorem dowiedzieliśmy się, że przetwarzane będą tutaj odpady przemysłowe, a wiadomo, to może być wszystko - mówi Małgorzata Pabich, sołtys w Trząsie. - Było spotkanie z inwestorem, ale tak naprawdę mieszkańcy niewiele o nim wiedzą, czy ma jakieś doświadczenie, trudno znaleźć jakieś informacje w internecie na jego temat.
Wielu z mieszkańców nie kryje, że nie wyobraża sobie życia w pobliżu takiego zakładu.
- Boimy się, co tutaj będzie przywożone. Utylizacja metodą plazmową służy do spalania najgorszych świństw. To jest bardzo droga metoda i nikt nie stosuje jej dla zwykłych odpadów komunalnych - mówi kolejny z mieszkańców. - Tak naprawdę nie wiemy, co tu ma być spalane w tym zakładzie. Dziwię się radnym, którzy tak chętnie przystają na ten pomysł. Sprowadzą nam tutaj najgorsze świństwa, a my mamy się z tego cieszyć?
Niektórzy już nie kryją, że jeśli zakład powstanie, to się stąd wyprowadzą.
- Nie zamierzam mieszkać w sąsiedztwie takiego zakładu, bo zdrowe to na pewno nie będzie - mówi kolejny z mieszkańców.
Nie brakuje jednak też takich osób, które na obecność zakładu się zgadzają. - Ludzie by tylko chcieli brać, a dać od siebie to nie łaska? Przecież takie zakład to dla gminy perspektywa zupełnie innego funkcjonowania, innych pieniędzy, a z tego, co mówił inwestor na spotkaniu, to ma być najnowsza technologia - mówi starszy mieszkaniec.
Taki zakład na terenie gminy to kusząca perspektywa dla samorządu, bo oznaczałby wpływy do budżetu gminy nawet w wysokości kilkunastu milionów. Oficjalnie w gminie inwestycja określana jest jako Ekologiczny Zakład Energetyczny. Entuzjastycznie do pomysłu podchodzi większość radnych gminy.
- Rada jest jak najbardziej za tą inwestycją. Od kilkunastu lat mamy tereny inwestycyjne w Trząsie, dlatego warto byłoby je wykorzystać - mówi Grzegorz Augustyniak, przewodniczący Rady Gminy Kluki. - To byłby jeden z najnowocześniejszych tego typu zakładów w Europie. To są duże korzyści dla gminy, a przy naszym niskim budżecie, najniższym w powiecie bełchatowskim, byłoby wskazane, aby nie przegapić takiej okazji.
Tuż za miedzą w strefie przemysłowej w Bogumiłowie, w gminie Kleszczów podobny zakład planuje wybudować wraz z brytyjskim inwestorem spółka Eko-Region Kleszczów. Za nieco ponad 200 mln zł miałby tutaj powstać Zakład Przetwarzania Odpadów, w którym wykorzystywana byłaby tzw. metoda pirolizy. Według wstępnych szacunków do gminy miałoby trafiać rocznie około 140 tys. ton odpadów.
- W tej chwili staramy się o uzyskanie pozwolenia na budowę, liczymy, że w ciągu dwóch miesięcy dostaniemy taką zgodę i będziemy mogli rozpocząć tę inwestycję jeszcze w tym roku - mówi Andrzej Szczepocki, prezes Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów.
Broni w walce o zatrzymanie inwestycji nie zamierzają składać mieszkańcy gminy Kleszczów, którzy są przeciwni. Być może jeszcze w tym roku będzie zorganizowane kolejne referendum w sprawie budowy zakładu. Mieszkańcy zamierzają też zaskarżyć decyzję środowiskową dla zakładu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi.
- Na pewno nie rezygnujemy z walki o wstrzymanie tej inwestycji w naszej gminie - mówi Jarosław Rzeźnik, mieszkaniec gminy Kleszczów.
Spać spokojnie nie mogą też mieszkańcy Woli Krzyszto-porskiej pod Piotrkowem, gdzie też ma powstać zakład przetwarzający odpady. Nie spalarnia śmieci, a zakład produkcji paliwa alternatywnego - uspokajają mieszkańców władze gminy, ale ci już nie ufają, ani władzom, ani inwestorowi, który w Woli Krzysztoporskiej chce otworzyć zakład.
- Musimy trzymać rękę na pulsie, bo władze gminy chcą wpuścić inwestora, który zaczął od kłamstwa, twierdząc, że w promieniu dwóch kilometrów od zakładu nie będzie domostw, który nie przewiduje w swojej inwestycji wentylacji, filtrów i nie ma najnowszych uprawnień do prowadzenia tego rodzaju działalności - mówi Jolanta Kabzińska, prezes Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Gminy Wola Krzysztoporska.
Rozgoryczenie protestujących mieszkańców jest tym większe, że dowiedzieli się, iż w gminie ma powstać jeszcze jedna inwestycja, która może mieć niekorzystny wpływ na środowisko, a więc i na ich zdrowie, a mianowicie recycling tworzyw sztucznych.
- Mieliśmy w naszej miejscowości już zakłady chemiczne, do tej pory dużo ludzi choruje - mówi Jolanta Kabzińska.
Marek Ogrodnik, sekretarz gminy, podkreśla, że w inwestycji, która wywołała protest, nie ma mowy o spalarni odpadów, ale o zmianie sposobu użytkowania hali produkcyjnej na halę produkcji paliwa alternatywnego. Działalność będzie polegała na zwożeniu różnego rodzaju śmieci, ich segregowaniu i przetwarzaniu w paliwo, a jedynie część będzie poddawana spaleniu.
- Nie można jednak w tym wypadku mówić o spalarni odpadów - dodaje sekretarz.
Władze gminy dały sobie czas na wydanie decyzji środowiskowej, potrzebnej inwestorowi do ubiegania się o dalsze pozwolenia, do 21 września.
- Nie wykluczamy przy tym, że jednak wystąpimy do inwestora o raport wpływu na środowisko, choć jest to inwestycja, która tego nie wymaga - mówi Marek Ogrodnik. - Wprawdzie przedsiębiorca może się od tego odwołać, ale zainteresowanie społeczeństwa jest tak duże, że może warto byłoby jednak sporządzić ten raport, by uspokoić mieszkańców.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?