Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec związku z BZPB. Bełchatowski magistrat chce się pozbyć udziałów dawnej Bawełnianki

Ewa Drzazga
Hale dawnej Bawełnianki wyburzano w 2008 roku
Hale dawnej Bawełnianki wyburzano w 2008 roku Ewa Drzazga
Choć na papierze istnieje, to nie produkuje i nie ma nawet siedziby w Bełchatowie. Po co miastu udziały w takiej spółce?

Już wiadomo, że bełchatowski magistrat będzie się chciał ostatecznie pozbyć udziałów, jakie posiada w Bełchatowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego.

W sumie miasto ma 9,61 proc. udziałów w BZPB. Przejęło je podczas rozliczeń z zakładem, gdy ten jeszcze zatrudniał kilkaset osób i były nadzieje, że mimo wszystko się utrzyma. Ale udziały nie tylko zysków nie przynoszą, ale wręcz trzeba się zastanowić, czy w ogóle są coś warte. Zresztą same związki Bełchatowa z BZPB mają już tylko naturę symboliczną i historyczną. Zakład od ponad trzech lat nie prowadzi działalności produkcyjnej. Siedzibę przeniósł do Zduńskiej Woli, hale produkcyjne wyburzył, pozbył się nieruchomości położonych na terenie miasta.

Już w 2009 roku powstał pomysł, by udziałów w BZPB się pozbyć. Wtedy jednak miejscy radni zdecydowali, że lepiej najpierw poczekać na wycenę, a później dopiero decydować o sprzedaży. Teraz projektem zajmą się ponownie.
- Pierwszy krok to próba sprzedaży udziałów według ich nominalnej wartości - mówi Włodzimierz Kuliński, wiceprzewodniczący bełchatowskiej Rady Miasta.

W 2009 roku Kuliński pierwszy wysunął propozycję, by udziałów spróbować się pozbyć. Teraz dalej popiera ten pomysł.
- Oceniając sytuację realnie, jest jednak mało prawdopodobne, by znalazł się nabywca, który zechce tyle zapłacić - dodaje wiceszef rady.

Bo nominalna wartość udziałów to 900 tys. zł. A nawet najwięksi optymiści nie pokuszą się o tezę, że ktoś naprawdę zechce wyłożyć takie pieniądze. Tyle że, jak podkreśla Włodzimierz Kuliński, próba sprzedaży po cenie nominalnej, nawet nie-udana, pozwoli na kolejne kroki, które, być może, doprowadzą do sukcesu. Bo gdyby znalazł się jednak jakiś chętny na udziały, choć nie za tak wygórowaną cenę, to po bezowocnej pierwszej próbie sprzedaży, można byłoby już podjąć negocjacje cenowe.
- W moim przekonaniu żadna instytucja nie powinna mieć takich pustych aktywów, dlatego optuję za sprzedażą - argumentuje Włodzimierz Kuliński. - Nie ma sensu czekać, z czasem będą one miały coraz mniejszą wartość.

Pytanie tylko, kto połakomi się na takie walory? Jedna opcja to firmy, które spekulują na udziałach upadających spółek. Ale jest też inna szansa, o której wspomina Kuliński.
- Być może dla kogoś wartość będzie stanowić nazwa i znana marka, jaką były niegdyś te zakłady - zaznacza. I dodaje jeszcze inną opcję. - Być może skusi się na nie ktoś, dla kogo posiadają wartość sentymentalną.

Gdyby miastu udało się pozbyć udziałów, oznaczałoby to definitywne zerwanie związków z BZPB. Uregulowane są już długi, jakie zakłady miały jeszcze trzy lata temu wobec magistratu. Chodzi o ok. 2,1 mln zł z tytułu niezapłaconych podatków. Ta suma została zabezpieczona na hipotece działki, na której działały zakłady. Gdy spółka Bawełnianka zaczęła planować postawienie tam galerii handlowej, zobowiązała się do spłacenia tego długu. Należność jest już uregulowana.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto