MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Przedszkolakowi obserwacja wystarczy?

Maciej Wiśniewski
Ewa Drzazga
Przedszkolakowi, który spadł z wysokości, nie wykonano badań głowy. W szpitalu tłumaczą, że to dla jego dobra

Historia 6-letniego Michała kończy się dobrze, tak się przynajmniej wydaje, bo z urazami głowy nigdy nic nie wiadomo. Właśnie o pewność, że dziecku, które spadło z wysokości, nic nie jest, walczyli rodzice chłopca. Domagali się wykonania w szpitalu kompleksowych badań. Lekarze na komputerową tomografię głowy się nie zgodzili, bo, jak tłumaczą, to niebezpieczne dla dziecka.

Przedszkole Samorządowe nr 2 wygrało ubiegłotygodniowe Igrzyska Przedszkolaków, ale dla małego Michała zawody skończyły się pechowo. Chłopczyk spadł z wysokości prawie trzech metrów, wylatując przez barierkę rozkładanych trybun hali sportowej.
- Dzieci miały zapowiedziane aby nie wchodzić na wyższe rzędy trybun, ale Michaś nie posłuchał. Wszedł w momencie, gdy wychowawczyni się odwróciła i spadł - mówi Małgorzata Brzostowska, dyrektorka PS nr 2.

Rodzice chłopca pytają o prawidłowe zabezpieczenie imprezy przedszkolaków.
- Przez 21 lat tej imprezy nic się nie stało, ale teraz widzimy, że musimy trybunę zabezpieczyć siatką ochronną - dodaje przejęta dyrektorka.

Chłopcu na miejscu została udzielona pomoc, szybko zjawiła się też karetka i powiadomiony przez przedszkolanki ojciec, który pojechał z dzieckiem karetką do szpitala. Tam po założeniu kilku szwów chłopczyk został przyjęty na obserwację.

- Ratownicy z pogotowia nie przekazali informacji, że Michał spadł z wysokości, być może wtedy by zlecono dodatkowe badania - irytuje się ojciec chłopca. - Z urazami głowy nie ma żartów, przecież nie wiadomo, czy w głowie nie zrobił się jakiś krwiak. Zwłaszcza, że syn przez kilka następnych dni uskarżał się wieczorami na bóle głowy - dodaje.

Na oddziale chirurgii dziecięcej chłopczyk przebywał przez trzy dni. Poza prześwietleniem rentgenowskim głowy żadnych innych badań Michałowi nie wykonano. Po obserwacji został wypisany do domu.
Lekarze tłumaczą, że badania tomografem komputerowym to ostateczność, bo narażają na szkodliwe promieniowanie.

- Badanie tomografem to jak wykonanie 50 zdjęć rentgenowskich - tłumaczy Grażyna Krajewska, ordynator chirurgii dziecięcej. - Udowodniono, że promieniowanie wpływa na rozwój białaczki. Chłopiec był konsultowany neurologicznie i nie było podstaw do takich badań, dlatego narażanie tak młodego organizmu byłoby bezpodstawne - podkreśla.

O negatywnych skutkach badania tomografem rodzicom chłopca nikt w szpitalu wcześniej nie mówił.
- Skoro to może być szkodliwe, to oczywiście nie będziemy naciskać, można jednak było przekazać tę informację wcześniej - mówi ojciec chłopca. - Cały czas mieliśmy wrażenie, że los Michała nikogo nie obchodzi. Nie wystarczy spytać 6-latka, czy mu nic nie jest, chcieliśmy mieć pewność, że wszystko jest w porządku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja radzi jak zaplanować podróż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto