Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niemowlę ze Szczercowa urodziło się w aucie tuż przed szpitalem

Grzegorz Maliszewski
Urodzony w samochodzie Nataniel jest już wraz z rodzicami w domu w Szczercowie. Z młodszego braciszka cieszy się również

   2,5-letni Seweryn. Rodzice malucha, nie kryją radości, że niespodziewany poród zakończył się szczęśliwie
Urodzony w samochodzie Nataniel jest już wraz z rodzicami w domu w Szczercowie. Z młodszego braciszka cieszy się również 2,5-letni Seweryn. Rodzice malucha, nie kryją radości, że niespodziewany poród zakończył się szczęśliwie Grzegorz Maliszewski
Małżeństwo ze Szczercowa nie zdążyło do szpitala i chłopczyk urodził się w aucie. Rodzice Nataniela mówią, że niezwykłego porodu nie zapomną do końca życia. Chłopiec jest cały i zdrowy. Święta spędzi z rodzicami i rodzeństwem w domu w Szczercowie.

Miała być dziewczynka... Natalia. Rodzice już przed porodem dowiedzieli się jednak, że dwaj synowie - 16-letni Damian i 2-letni Seweryn będą mieć braciszka.

- Dlatego podjęliśmy decyzję, że jeśli nie może być Natalia, to będzie Nataniel - mówi Urszula Ślipska. - Przeczytaliśmy, że to oznacza: „dany od Boga” - mówi wzruszona mama.

Dziś rodzice, gdy patrzą na małego Natanka, dziękują losowi, że zaledwie kilka dni po porodzie jest cały i zdrowy w domu. Trzeci syn urodził się bowiem w... samochodzie, w środku nocy, kiedy rodzice ze Szczercowa jechali do szpitala. Maluch nie chciał jednak czekać na wizytę na porodówce i przyszedł na świat na przednim siedzeniu auta.

Wcześniej nic jednak nie zapowiadało niezwykłych emocji. Poprzednich synów pani Urszula przenosiła długo po terminie i rodziła na porodówce przez wiele godzin. Tym razem było jednak inaczej.

Pani Urszula obudziła się po północy i wiedziała już, że „to ten moment”. Skurcze były tak silne, że ledwo mogła ustać na nogach, choć wcześniej nic nie zapowiadało porodu. Na całe szczęście mąż był w domu, bo na co dzień pracuje w delegacji, jeździ tirem po Europie.

- Dzień wcześniej miałem jechać do Anglii, bo myślałem, że żona przenosi małego tak, jak poprzednie dzieci, ale coś mnie tknęło i zostałem - wspomina Marcin Wiśniewski.

Kiedy skurcze się nasilały, długo się nie zastanawiali i od razu podjęli decyzję, że jadą do szpitala. Pan Marcin zaniósł żonę do samochodu. Odsunął przednie siedzenie, aby zrobić więcej miejsca w środku auta. I ruszyli do Bełchatowa. Dzień wcześniej miał zatankować samochód, ale w natłoku spraw wyleciało mu to z głowy, tymczasem kontrolka paliwa już migała... - Pomyślałem wtedy: co będzie jeśli zabraknie paliwa? Zatrzymam się na środku drogi? - wspomina tata Nata-niela. - Żona mówiła, żebym jeszcze podjechał na stację, ale zrezygnowałem. I dobrze się stało, bo gdybyśmy tankowali, to mały pewnie urodziłby się w połowie drogi pomiędzy Bełchatowem i Szczercowem - przypuszcza.

Droga do Bełchatowa dłużyła się strasznie. Pan Marcin wciskał gaz coraz mocniej, a bóle porodowe były coraz silniejsze. Zwolnili tylko w Klukach do 50 km/h, bo od niedawna jest tam zainstalowany odcinkowy pomiar prędkości. Jak mówi pan Marcin, jeśliby nie by zwolnił, mógłby stracić prawo jazdy.

- Dla nas to była cała wieczność, droga tak się dłużyła, jakbyśmy jechali co najmniej do Warszawy - wspomina Urszula Ślipska.

Kiedy wjechali do Bełcha-towa krzyknęła tylko do męża, że zaczyna rodzić. Nie było czasu do stracenia, a pech chciał, że na ostatnich światłach „złapało” ich czerwone.

- Pomyślałem: pal licho, jedziemy! Był środek nocy. Nic nie jechało - wspomina tata.

Żona przesunęła się na siedzeniu tak, aby zrobić miejsce dla dziecka. Jedną rękę oparła o deskę rozdzielczą, drugą o szybę i czekała na kolejny skurcz. Nawet nie musiała przeć, bo po każdym skurczu dziecko samo wydostawało się na zewnątrz. Po pierwszym skurczu widać było część główki, po drugim całą, po trzecim skurczu mały Nataniel leżał już na przednim siedzeniu. Okazało się, że był „w czepku urodzony” i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.

- Był cieplutki, ale nie zapłakał i to mnie przeraziło. Zauważyłam, że miał na głowie jeszcze błonę płodową. Szybko zdjęłam mu ją z twarzy i wtedy zaczął płakać - wspomina wzruszona pani Urszula. -Bałam się o dziecko, bo warunki jednak były trudne.

Tymczasem roztrzęsiony tata podjechał właśnie przed szpital i już chciał krzyknąć „jesteśmy”, kiedy zobaczył, że maluszek leży na siedzeniu obok żony. - Kiedy wpadłem na oddział szpitalny i powiedziałem, że żona właśnie urodziła dziecko w samochodzie, to patrzyli na mnie jak na wariata - wspomina.

Na równe nogi postawiono personel szpitala. Pępowinę odcięto już na porodówce. Lekarze zabrali dziecko, aby je przebadać.

- To były chwile niepewności, bo jednak warunki były ekstremalne i bałam się, żeby mały nie dostał jakiegoś zapalenia płuc - wspomina wzruszona mama. - Kiedy dowiedzieliśmy się, że z dzieckiem jest wszystko w porządku, odetchnęliśmy z ulgą.

Pan Marcin był tak przejęty, że... rozbił sobie głowę otwierając drzwi samochodu. Pielęgniarki chciały od razu zszyć ranę, ale on prosił tylko, aby lekarze zajęli się dzieckiem i żoną. Lekarze pytali, dlaczego nie wezwał karetki, ale jak tłumaczył, nie spodziewał się tak szybkiego porodu.

- Wsiedliśmy i jechaliśmy, wszystko działo się tak błyskawicznie, że nie było już sensu wzywać karetki w drodze - wspomina tata Natanka.

Jego żona śmieje się, że nie był na sali porodowej przy narodzinach pierwszej dwójki dzieci, przy trzecim też nie chciał.

- Przypadek sprawił, że wrażeń miał aż nadto - śmieje się pani Urszula.

Teresa Mączyńska, ordynator oddziału neonatologii w szpitalu wojewódzkim w Bełchatowie przyznaje, że takie narodziny nie zdarzają się często, ale podobne przypadki raz lub dwa razy w roku mają miejsce. Pacjentki rodziły w karetkach czy szpitalnej windzie.

- W tym przypadku dobrze się stało, że do porodu doszło już przed samym szpitalem i matkę z dzieckiem mogli przejąć lekarze - mówi Teresa Mączyńska. - Chłopiec urodził się zdrowy. To ładne, dorodne i donoszone dziecko .

Szczęśliwi rodzice cieszą się już Natanielem w domu, żartując przy tym, że skoro na świat przyszedł na przednim siedzeniu samochodu, to chyba będzie lubił podróżować.

- Kto wie, może dostanie jakieś zniżki komunikacyjne albo darmowe prawo jazdy - żartują rodzice.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto