Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak brandmeister Sitke mercedesem przed Armią Czerwoną uciekał

Ewa Drzazga
W połowie stycznia 1945 roku Niemcy w popłochu uciekali z Bełchatowa. Anton Sitke, przez ostatnie pięć lat brandmeister, czyli naczelnik miejscowej straży pożarnej uznał, że nie ma na co czekać. Wezwał szofera i otworzył garaż jednostki. Strażacki mercedes miał go zawieźć na zachód, byle dalej od radzieckich żołnierzy... To jedna z mniej znanych historii Bełchatowa.


Gdyby Antona zastali na miejscu, nie mógł się z ich strony spodziewać serdeczności. Jeszcze w 1939 roku nazywał się przecież Antoni Sitkiewicz. Ale gdy do Bełchatowa wkroczyli Niemcy, wszystko (łącznie z nazwiskami) się pozmieniało.

Pod koniec 1940 roku Anton Sitke (jak nazywał się po podpisaniu volkslisty) dowodził bełchatowską jednostką strażacką. Do formacji należeć chciało wielu Niemców. Jednak jej trzon stanowili Polacy, którzy jeszcze przed wojną w jednostce działali.

Na wyposażeniu mieli dobry samochód bojowy, bo sześciocylindrowego mercedesa o mocy 45 KM z kompletnym wyposażeniem gaśniczym. A w tamtych realiach było to auto z górnej półki. 
Straż miała także zabezpieczoną sporą ilość paliwa na wypadek działania w terenie. Te zapasy przydały się naczelnikowi w styczniu 1945 roku. Postanowił bowiem, że ucieknie służbowym autem. Zapakował do niego, chyba na wszelki wypadek, gdyby po drodze potrzebne były "fanty", motopompę marki Rosenbauer.


Sitke wezwał strażackiego kierowcę, Ignacego Miśkiewicza i zmusił go, by odpalił mercedesa i jechał z nim w stronę Łodzi a potem dalej na zachód. Tak daleko jednak nie ujechali. Sitke miał córkę w Rawiczu (obecnie gmina Drużbice) i tam kazał się szoferowi zatrzymać.

Ignacy Miśkiewicz skorzystał z chwili nieuwagi brandmeistra i uszkodził mercedesa. Nie czekał na rozwój sytuacji, tylko zniknął w zaroślach i podążał w stronę domu, do Bełchatowa.


Czy Antonowi Sitke udało się uciec przed nadchodzącymi ze wschodu czerwonoatrmistami? Dziś nikt na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Możliwe, że przedarł się z rodziną za Odrę. Ale równie prawdopodobne jest i to, że został po drodze rozstrzelany przez jakiś radziecki oddział jako "Gierman". Przetrwała do dziś tylko opowieść o tym, jak próbował strażackiego mercedesa wykorzystać dla ratowania swojego życia.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto