MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

GKS Bełchatów - Korona Kielce 1:0. Cud w Bełchatowie: Korona sama strzeliła sobie gola

Paweł Hochstim
Załamani piłkarze Korony i szczęśliwi bełchatowianie. W 91 minucie po samobójczym golu wygrał GKS
Załamani piłkarze Korony i szczęśliwi bełchatowianie. W 91 minucie po samobójczym golu wygrał GKS Dariusz Śmigielski
Cud - to najlepsze określenie tego, co stało się w sobotnie popołudnie w Bełchatowie. I nie chodzi tu o to, że piłkarze uraczyli kibiców cudownym widowiskiem, bo mecz był nudny jak flaki z olejem, ale o jego zakończenie. W doliczonym czasie gry Maciej Tataj z Korony strzelił nie do obrony i zapewnił trzy punkty... bełchatowianom.

Najlepszą puentą do tego meczu jest mina trenera PGE GKS Macieja Bartoszka po golu Tataja. Tak, cieszył się, ale bardziej na jego twarzy malowało się uczucie zdziwienia, niż radości. Bełchatowianie ani przez minutę sobotniego meczu nie zasługiwali na wygranie z Koroną, a mimo to cieszyli się z trzech punktów.

Gdyby wybierać najnudniejsze mecze w tym sezonie w ekstraklasie, piłkarze PGE GKS i Korony mieliby szanse na jedno z czołowych miejsc. Zresztą po meczu sami nie ukrywali, że nie są zadowoleni ze swojej gry.

- Wybrałby pan siebie postacią meczu po dzisiejszym spotkaniu? - zapytał Macieja Małkowskiego reporter telewizji Canal+.

- Bycie nawet najlepszym w takim meczu nie jest żadnym zaszczytem - odpowiedział pomocnik bełchatowskiej drużyny, który w sobotę z konieczności grał na lewej obronie. Z konieczności dlatego, że Jacek Popek nie był jeszcze gotowy do gry, choć siedział na ławce rezerwowych, a Wojciech Jarmuż, naturalny zmiennik Popka, jest kontuzjowany.

Małkowski wyróżniał się na tle innych piłkarzy w sobotnim meczu, a przede wszystkim miał udział w akcji, którą tak pięknym uderzeniem głową wykończył kielczanin Tataj. Małkowski szybko wykonał rzut wolny, wrzucając piłkę na głowę Grzegorza Kuświka, ten chciał odegrać do stojącego na wprost bramki Marcusa da Silvy, ale Brazylijczyka uprzedził Tataj. I całe szczęście, bo raczej trudno uwierzyć, że wypożyczony z Orkana Rumia da Silva byłby w stanie popisać się tak dokładnym, mocnym i celnym strzałem. Bramkarz Korony - Zbigniew Małkowski - był bez szans.

Ten mecz pokazał też, jak przewrotną dyscypliną sportu jest piłka nożna. Tataj był bohaterem jesiennego meczu Korony z PGE GKS, gdy tuż przed przerwą zmienił Andrzeja Niedzielana, a później zdobył gola i wypracował karnego, dzięki czemu kielczanie wygrali 3:1. Minęło niewiele ponad pół roku, a dziś Tataj jest antybohaterem, bo - gdyby nie wszedł na boisko - jego drużyna pewnie wywiozłaby z Bełchatowa jeden punkt.

Przez 90 minut na boisku w Bełchatowie niewiele się działo, ale jeśli trzeba byłoby wskazać drużynę, której bardziej należy się zwycięstwo, to byłaby to Korona. Kielczanie, zwłaszcza w pierwszej połowie, mieli lepszy pomysł na grę i częściej zagrażali bramce Łukasza Sapeli. W pierwszej połowie najlepszą okazję do zdobycia prowadzenia zmarnował Andrzej Niedzielan, który po świetnym podaniu Macieja Korzyma wyszedł sam na sam z Sapelą, ale posłał piłkę zbyt lekko i wracający Marcin Drzymont zdążył ją dogonić i wybić sprzed bramki.

W szeregach Korony aktywny był zwłaszcza były bełchatowianin Korzym, który sam też kilkakrotnie próbował niepokoić bełchatowskiego bramkarza. Tymczasem gospodarze w pierwszej połowie nie przeprowadzili ani jednej groźnej akcji, a pierwszy celny strzał na bramkę oddał w 33 minucie Dawid Nowak, choć bardziej było to podanie, niż uderzenie.

Po przerwie PGE GKS zagrał już lepiej, a przede wszystkim wreszcie stworzył sytuację, po której powinien prowadzić 1:0. W 63 minucie z wolnego dośrodkował Małkowski, a Marcin Żewłakow idealnie wystawił piłkę Szymonowi Sawali, któremu pozostało tylko kopnięcie z kilku metrów do bramki. Niestety, pomocnik bełchatowskiej drużyny posłał piłkę nad poprzeczką. Trudno nie odnieść wrażenia, że w tej sytuacji łatwiej było kopnąć do bramki, niż nad bramką, ale Sawali niestety udała się ta sztuka.

Kolejnych równie dobrych okazji nie mieli już ani jedni, ani drudzy. I dopiero Maciej Tataj zmienił obraz tego meczu. Bo dzięki jego samobójczej bramce i emocjach w doliczonym czasie gry, nie był to najnudniejszy mecz w tym sezonie...

GKS Bełchatów - Korona Kielce 1:0
1:0 Maciej Tataj (90+1, samobójczy)
Sędziował: Robert Małek (Zabrze)
Widzów: 2000
PGE GKS: Sapela - Fonfara, Drzymont, Lacić, Maciej Małkowski - da Silva, Sawala (67, Bocian), Baran, Cetnarski (62, Komołow), Nowak - Żewłakow (75, Kuświk). Trener: Maciej Bartoszek.
Korona: Zbigniew Małkowski - Malarczyk (77, Markiewicz), Stano, Hernani, Dirceu - Korzym, Jovanović I, Lech (80, Vuković), Andradina, Sobolewski I - Niedzielan (72, Tataj). Trener: Maciej Sasal.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia.eu Pożegnanie Pawła Paczkowskiego z Industrii Kielce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto