Zaczyna się od internetowego ogłoszenia z ofertą pracy. Składanie długopisów, wykonywanie spisów różnego typu, mailowanie, etc. Chętny, który się zgłasza, proszony jest tylko o jedno: ma przelać 1 złoty na określone konto. No i jeszcze swoje dane trzeba przesłać mailem, żeby można było pracownika zarejestrować w bazie.
- Osoba, która stara się o taką pracę słyszy, że przelew jest po to, żeby potem nie było pomyłki w numerze konta przy wypłacaniu pensji. Nikt nie chce pomyłki w takim wypadku, złotówkę przelewa bez mrugnięcia okiem - mówi Łukasz Pawełoszek z bełchatowskiej komendy policji specjalizujący się w ściganiu przestępstw komputerowych. - Ale ta złotówka wcale nie trafia na konto sprawców. Tym przelewem na złotówkę zakładam sobie rachunek w określonym banku! I to konto na moje nazwisko, opatrzone moimi danymi: imieniem i nazwiskiem, adresem zamieszkania - tłumaczy przestępczy mechanizm policjant.
Dalej jest już z górki. Bo "pracodawca" mając wszystkie dane i numer rachunku przelewa z niego złotówkę w kolejnych bankach, w których na nasze nazwisko zakłada np. kolejne pięć kont. A potem loguje się na portalach oferujących szybkie pożyczki i zaciąga w jednej taką na 500 zł, w innej na drugie tyle, w kolejnej na 300 zł...
Tylko w tym roku do bełchatowskich policjantów trafiły informacje o kilku przypadkach dotyczących mieszkańców powiatu, którzy padli ofiarą takiego oszustwa. Czy taki proceder w ogóle jest możliwy?
- W wielu bankach zakładanie rachunków przez internet jest wręcz banalnie proste, a firmy oferujące szybkie pożyczki też nie wymagają wiele, jeśli chcą, żebyśmy u nich się zadłużyli - Łukasz Pawełoszek mówi, że taki plan łatwo daje się zrealizować przy odpowiedniej dozie cwaniactwa i minimalnej wiedzy o tym, jak działają instytucje finansowe tego typu.
- Na jedną osobę zaciąga się w ten sposób pożyczki w sumie na 2 -3 tys. zł - zdaniem Łukasza Pawełoszka takie wnioski można wysnuć na podstawie przypadków, z którymi policjanci mieli do czynienia.
Najgorsze jest jednak to, jak dodaje policjant, że ktoś, kto padł ofiarą takiego oszustwa dowiaduje się o tym dopiero wtedy, gdy dostanie pismo od firmy pożyczkowej, która zawiadamia go, że jest im winien pieniądze. I to nie 500 zł, ale dwa czy trzy razy tyle, bo przecież odsetki rosną tam w zastraszającym tempie. I nie sposób od ręki udowodnić, że to nie on brał te pieniądze, że ktoś działał w jego imieniu. Sprawą musi zająć się policja.
- Gdy taki pokrzywdzony zgłasza się do nas, z reguły okazuje się, że na jego nazwisko założone jest nie jedno, ale pięć czy sześć kont! - relacjonuje Łukasz Pawełoszek. - My zamykamy jedno, czy drugie, ale wyrastają kolejne. Odkręcić takie przypadki jest naprawdę bardzo, bardzo trudno - przyznaje.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?