Ponad pięćdziesiąt łóżek ma od listopada zniknąć z oddziałów Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie. Taki jest wynik raportu firmy konsultingowej AMG Finanse, która od początku roku szuka oszczędności. Znalazła je m.in. na oddziałach, gdzie, jej zdaniem, jest za dużo personelu.
- Codziennie na oddziałach szpitala jest ponad pięćdziesiąt wolnych łóżek, przy pełnej obsłudze pielęgniarsko-lekarskiej - mówi Mirosław Leszczyński, dyrektor placówki.
Właśnie te, niewykorzystane łóżka dyrekcja chce zlikwidować. Zmiany dotyczą większości oddziałów, m.in. pediatrycznego, noworodkowego, położniczego, interny, okulistyki, chirurgii ogólnej, czy laryngologii. Przeważnie likwidowanych będzie po kilka łóżek na oddziałach, ale np. z okulistyki zniknie prawie 20 procent miejsc dla pacjentów.
To oznacza likwidację etatów pielęgniarek i lekarzy. Zmiany najbardziej dotkną pielęgniarki. Przy mniejszej liczbie łóżek aż dla 38 z nich nie ma pracy, a to oznacza zwolnienia. Dyrekcja liczy, że znaczna część pielęgniarek odejdzie sama, korzystając z drugiej tury programu dobrowolnych odejść. Do 12 listopada władze szpitala czekają na deklaracje osób, które chcą zrezygnować z pracy w zamian za trzymiesięczne wynagrodzenie i ewentualną nagrodę stażową.
- Do zakończenia zbierania podań nie będziemy podejmowali żadnych decyzji personalnych - mówi dyrektor. Wiadomo jednak, że zwolnienia będą. W pierwszej kolejności pracę stracą pielęgniarki i lekarze, którzy zatrudnieni są na umowy czasowe. Te nie zostaną im przedłużone. Takie decyzje oburzają związki zawodowe, które od maja prowadzą z dyrekcją spór zbiorowy, domagając się podwyżek i gwarancji zatrudnienia dla całego personelu.
- W trakcie rokowań wprowadzane są zarządzenia zmierzające do zmniejszenia zatrudnienia, co jest sprzeczne z jakimkolwiek dialogiem społecznym - mówi Wojciech Jendrusiak, rzecznik komitetu protestacyjnego w szpitalu.
Prawdopodobnie w najbliższym czasie związki przeprowadzą w szpitalu kilkugodzinny strajk ostrzegawczy. Tymczasem zdaniem dyrektora placówki żądania związków to krecia robota.
- W obecnej sytuacji finansowej żądanie podwyżek jest absurdalne - mówi Mirosław Leszczyński. - Strajk to podcinanie gałęzi, na której siedzimy - dodaje.
Chodzi o możliwość przekształcenia szpitala w spółkę. Organ założycielski, czyli urząd marszałkowski, ma takie prawo, jeśli wynik finansowy placówki na koniec roku będzie ujemny. Tymczasem za pierwsze dziewięć miesięcy szpital jest 5,8 mln na minusie.
- Plany urzędu marszałkowskiego dotyczą pokrycia straty i utrzymania szpitala jako placówki publicznej, ale to może się zmienić - mówi dyrektor.
Od listopada z oddziałów znikną też zastępcy ordynatorów i pielęgniarek oddziałowych. Według raportu firmy AMG Finanse zaoszczędzić można także na stanowiskach... wicedyrektorów szpitala. Tych jest dwóch - Jerzy Ogłuszka, ds. medycznych i Grzegorz Siedlecki, ds. technicznych. Siedlecki jest radnym, więc do jego zwolnienia potrzebna jest zgoda rady miasta, a tej nie ma.
- Zasięgałem opinii w tej sprawie i wiem, że taka uchwała nie przejdzie - mówi dyrektor Leszczyński. - Dyrektor Ogłuszka natomiast odpowiada za szereg spraw, związanych z polityką lekową, sprzętem medycznym, białym personelem, czy kontraktami NFZ i nie wyobrażam sobie pracy bez niego - dodaje dyrektor. - Tak dużym szpitalem, zatrudniającym ok. 1,2 tys. ludzi nie może zarządzać jedna osoba - dodaje.
Oczywiście inne zdanie mają związkowcy.
- Chce się zaoszczędzić na pielęgniarkach i personelu technicznym, który zarabia najmniej, a nie na tych, co zarabiają najwięcej - mówi Wojciech Jendrusiak.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?