Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sezon na Górę Kamieńsk. Przybywa młodych narciarzy

Maciej Wiśniewski
Maciej Wiśniewski
Już 60 tys. osób odwiedziło w tym sezonie Górę Kamieńsk, a ferie dopiero w połowie. Coraz częściej swoich sił na nartach próbują maluchy

Sezon narciarski na Górze Kamieńsk w pełni, a władze ośrodka zacierają ręce, bo nie minął jeszcze przecież pierwszy tydzień ferii. Tymczasem chętnych do szusowania jest sporo. Od początku sezonu podbełchatowski stok odwiedziło już w sumie około 60 tys. osób. To sprawia, że tę zimę na Górze Kamieńsk już dziś można uznać za udaną.
- Liczyliśmy na więcej osób w święta, jednak od stycznia liczba narciarzy i snowboardzistów rośnie - mówi Michał Bistuła, zastępca kierownika ośrodka.

Co prawda dwa tygodnie temu trzeba było odwołać zawody z cyklu Family Cup, ale sam ośrodek nie stanął. Mimo odwilży można było pojeździć.
- Oczywiście pogoda wpłynęła na frekwencję, choć nawet kiedy w mieście nie ma śniegu, u nas można jeździć - podkreśla Michał Bistuła. - Generalnie jednak zależność jest taka, że gdy tylko pojawia się trochę śniegu, od razu jest więcej ludzi na górce - dodaje.

Do tej pory na szczęście obyło się bez poważniejszych wypadków i interwencji ratowników, poza standardowymi urazami, złamaniami i zwichnięciami, które zdarzają się co roku.
Jak zwykle najwięcej osób jest w weekendy, ale w związku z feriami wzrósł ruch narciarski także w środku tygodnia.
Korzystając z wolnego od szkoły ośrodek odwiedza sporo młodzieży, a także małych dzieci z rodzicami.
- Można zauważyć tendencję, że coraz młodsze dzieci są zapisywane na naukę jazdy - mówi Andrzej Muszyński, instruktor narciarski. - Ostatnio mieliśmy nawet 3-latkę, którą tata chciał nauczyć jeździć przed wyjazdem w Alpy. Troszkę to trwało, ale się udało - dodaje.
Jak mówią instruktorzy, każdy wiek do nauki jazdy jest dobry, byle robić to z głową.
- Nie można dziecka zmuszać, a niestety są tatusiowie, którzy wywierają presję, bo skoro zapłacili za godzinę, to chcą, by dziecko dalej próbowało, nawet jak ma już dość - podkreśla instruktor.
50-minutowa lekcja na stoku kosztuje 70 zł w weekend i 60 zł w tygodniu.
- Warto wziąć instruktora, bo przed nim dziecko czuje respekt i się słucha - radzi Anna Pilczewska z Łodzi, mama 7-letniego Michała, który jeździ na nartach od 4. roku życia. - Najpierw próbował go uczyć mąż, ale nie dało rady - dodaje.
Małe dzieci nie mają w sobie tyle lęku co dorośli. Podkreślają to sami rodzice.
- Nie wiem, czy to dobrze, czy źle - śmieje się Sebastian Zys ze Skierniewic, tata 6-letniego Kuby, który właśnie pierwszy raz założył narty na nogi.
Sam swoją córkę uczy jeździć też Wojciech Kacprzak z Łodzi.
- Opanowaliśmy już metodę hamowania, po prostu przewraca się - żartuje tata 5-letniej Weroniki.
Nie tylko jednak dzieci uczą się jeździć. - Najstarsza osoba, którą uczyłem jazdy na snow-boardzie, miała 65 lat - mówi instruktor Piotr Dabov. - Co łamie stereotyp, że deska jest tylko dla młodych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto