Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PGE GKS - Górnik Łęczna 6:0

Bogusław Kukuć
PGE GKS - Górnik Łęczna 6:0
PGE GKS - Górnik Łęczna 6:0 fot. Dariusz Śmigielski
I kto by pomyślał, że już w drugiej kolejce poprawiony zostanie rozmiar rekordowego zwycięstwa z inauguracji ekstraklasy, kiedy to Lech Poznań pokonał ŁKS 5:0. W sobotę PGE GKS odprawił z Bełchatowa drugiego beniaminka Podbeskidzie z bagażem pół tuzina bramek, bez straty żadnej. Tym samym bełchatowianie wyrównali klubowy rekord zwycięskiego meczu o mistrzostwo ekstraklasy z 12 marca 2007 roku, gdy także na swoim stadionie pokonali Górnika Łęczna 6:0.

W stosunku do poprzedniego meczu z Ruchem trener Paweł Janas dokonał zmian w wyjściowej jedenastce. Od początku zagrali dwaj rutyniarze 35-letni Marcin Żewłakow i 34-letni Kamil Kosowski oraz ograny na tym szczeblu Grzegorz Baran.

Już w 7. min gospodarze objęli prowadzenie po perfekcyjnie bitym kornerze z prawej Kosowskiego i podręcznikowym strzale głową ze skrętem Jacka Popka, który wyprzedził zaskoczonych obrońców. Trzy minuty później było już 2:0, też po rogu Kosowskiego i bramce Popka. Z tym tym, że podanie było z lewej strony, a kapitan gospodarzy pomógł sobie ręką, co uszło uwadze sędziego i kompletnie zaskoczyło słowackiego bramkarza. Podobnie jak w meczu z Jagiellonią drużyna beniaminka stanęła przed arcytrudnym zadaniem odrabiania dwubramkowej straty. Goście wierzyli nawet, że ta sztuka może się udać. Atakowali bełchatowian już na ich połowie. W 19 min. po dośrodkowaniu z prawej Juraja Dancika, w dogodnej sytuacji znalazł się Adam Cieśliński, ale były ełkaesiak strzelił nad poprzeczką. W 27 min. po starciu w polu karnym Mate Lacicia z Robertem Demjanem goście mieli nadzieję na podyktowanie karnego. Obaj boczni obrońcy kapitan gości Sławomir Cieńciała i były ełkaesiak Michał Osiński włączali się do akcji ofensywnych jako skrajni pomocnicy. Optycznie gra się wyrównała. Ale kontra gospodarzy w 33 min. rozwiała nadzieję zespołu beniaminka na powtórkę meczu z Jagą. Do podania wzdłuż prawej linii bocznej dopadł pozbawiony opieki obrońcy Miroslav Bożok. Po uderzeniu lewą nogą przelobował wybiegającego bramkarza. Z zadziwiającym spokojem piłkę odbił od piersi i lewą nogą umieścił ją w pustej bramce. Bełchatowski Słowak załamał bielskiego Słowaka, a 3:0 odebrało złudzenia gościom. W 37 min. płaski strzał oddał Żewłakow, a w 38 min. po crossowym dośrodkowaniu Kosowskiego w pobliżu bramki rywali główkował Dawid Nowak. Przy trzybramkowym prowadzeniu gospodarzy, mogą zaskoczyć statystyki dokonań do przerwy: w strzałach 11-9 dla GKS (w celnych 3-2), procent posiadania piłki 48-52 dla gości, w faulach 6-7.

W przerwie trener gości wprowadził dwóch nowych piłkarzy. Groźniejszym okazał się Adrian Sikora, dla którego był pierwszy mecz po powrocie z zagranicznych wojaży. Jego widowiskowy, odważny rajd w 56 min. zakończony silnym strzałem omal nie przyniósł honorowej bramki, ale Łukasz Sapela sparował piłkę na róg. Na boisku było równocześnie trzech piłkarzy, z przeszłością w Apoelu Nikozja, rywalu Wisły w kwalifikacjach Ligi Mistrzów (Żewłakow, Kosowski i Sikora).

Jednak wcześniej bełchatowanie strzelili kolejne dwa gole. W 48 min. po mierzonym podaniu Nowaka z lewej główkujący Żewłakow wykorzystał zagapienie dwóch obrońców Koniecznego oraz Osińskiego i zdobył drugią bramkę w tym sezonie.

W 52 min. po kolejnym, perfekcyjnym kornerze Kosowskiego z lewej nadbiegający Maciej Szmatiuk mocnym uderzeniem głową strzelił gola byłym kolegom klubowym. W 62. min. sędzia był chyba pod wrażeniem świetnej gry Kosowskiego, bo darował mu brutalny faul z tyłu na Rogalskim. Piłkarz GKS jakby zapomniał, że za kartki musiał opuścić boisko w Chorzowie, choć grał dopiero od przerwy.

W 72. minucie znów" Kosa" z kornera podał piłkę na głowę Popka i kapitan GKS mógł się cieszyć ze swojej trzeciej bramki. W bramce stali Zajac i przy słupku Dariusz Kołodziej, ale żaden nie interweniował. W 85. min. sędzia nie uznał gola Szmatiuka, który główkując przewrócił z tyłu rywala. Trzy minuty przed końcem kuriozalną sytuację bramkową zmarnował główkujący Demjan.

Mecz oglądał trener Radosław Mr0czkowski, którego czeka w niedzielę spotkanie w Bielsku. Jesteśmy przekonani, że w meczu z Widzewem nastąpi dużo zmian np. słowackiego bramkarza zastąpi Mateusz Bąk (wcześniej Lechia Gdańsk i Maritimo), a Sikora zagra od początku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto