Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matka, która przyniosła martwe dziecko, na ławie oskarżonych

Ewa Drzazga
Archwium
Martyna L. oskarżona o nieudzielenie pomocy noworodkowi, którego życie było zagrożone.

O 24-letniej bełchatowiance, która przyniosła swoje nowo narodzone, martwe dziecko w reklamówce do szpitalnej izby przyjęć, w czerwcu 2014 roku głośno było w całym kraju. Kobieta została aresztowana, usłyszała zarzut zabójstwa dziecka. Jej konkubent również znalazł się na cenzurowanym - jemu postawiono zarzut nieudzielenia pomocy nowo narodzonemu dziecku. Jednak opinia biegłych sprawiła, że Martyna L. została oskarżona "tylko" o nieudzielenie pomocy noworodkowi, którego życiu zagrażało niebezpieczeństwo. 24-latce z Bełchatowa grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności, a nie jak przy pierwotnej wersji zarzutów - nie mniej niż 8, a nawet do 25 lat więzienia.

Sprawą Martyny L. jeszcze w marcu ma się zająć Sąd Rejonowy w Bełchatowie. Według prokuratury, kobieta 24 czerwca 2014 roku około godz. 7 w domowej łazience urodziła chłopczyka. Poród był przedwczesny, bo był to dopiero 32 tydzień ciąży. Matka miała przeciąć pępowinę, położyć dziecko na ręczniku. Sama poszła się umyć, bo była zakrwawiona. Potem posprzątała łazienkę i poszła do kuchni zrobić śniadanie. Wtedy dopiero powiedziała swojemu konkubentowi, co się stało. Od domowego porodu Martyny L. upłynęła mniej więcej godzina.
Dopiero, gdy konkubent zaczął krzyczeć, że trzeba wezwać pogotowie, Martyna L. zdecydowała się na działanie. Zawinęła dziecko w ręcznik, włożyła do reklamówki i pojechali do szpitala własnym samochodem. Dziecko było już martwe, kobieta trafiła na oddział ginekologiczny, pracownicy szpitala natychmiast zawiadomili o tym zdarzeniu policję.
Jak okazało się w toku śledztwa, o ciąży 24 - latki nie wiedział ani jej konkubent, ani najbliższa rodzina. Starannie ukrywała swój stan - również przed koleżankami z pracy. Nie znaczy to, że jej znajomi i krewni nie domyślali się tego, że jest w ciąży. Nikt jednak nie chciał wtykać nosa w nie swoje sprawy. W nocy poprzedzającej fatalny poród czuła się źle, obudziły ją bóle brzucha. I rozpoczęła się akcja porodowa.

Decydująca dla losów śledztwa okazała się opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej. Ci ustalili, że chłopczyk urodził się żywy, ale zmarł po kilkunastu, może kilkudziesięciu sekundach. Wcześniak miałby jakiekolwiek szanse na przeżycie tylko w sytuacji, gdyby na świat przyszedł w specjalistycznym szpitalu i od razu po porodzie zostałby podłączony do specjalistycznych urządzeń. Chłopczyk nie miał ze strony matki zapewnionej odpowiedniej opieki, ale i tak w tych warunkach nie mógł przeżyć. I właśnie ten argument sprawił, że prokuratura złagodziła zarzuty stawiane 24-latce. Zamiast o zabójstwo, została ona oskarżona o nieudzielenie pomocy swojemu nowo narodzo-nemu dziecku.
Maryna L. została przebadana przez biegłych psychiatrów. Ci ustalili, że nie cierpi ona na żadną chorobę psychiczną, nie ma też zaburzeń osobowości, a wówczas gdy miała popełnić czyn, o który jest oskarżona, nie znajdowała się pod wpływem przebiegu porodu, może więc odpowiadać za swoje czyny. Po zatrzymaniu, gdy stawiano jej zarzut zabójstwa noworodka, 24-latka przyznała się do winy. Gdy zmieniono jej zarzuty, ona oświadczyła, że do winy się nie przyznaje, odmówiła też składania zeznań.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto