Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maskara w sieradzkim więzieniu. Zginęło trzech policjantów - ZDJĘCIA Z PROCESU

Redakcja
Maskara w sieradzkim więzieniu. Zginęło trzech policjantów
Maskara w sieradzkim więzieniu. Zginęło trzech policjantów Fot. PolskaPress
To była prawdziwa jatka za więziennym murem w Sieradzu. 26 marca 2007 roku około godziny 8.30 strażnik więzienny Damian C. otworzył ogień z karabinu maszynowego do trzech policjantów, którzy przyjechali po aresztanta. Na miejscu zabił dwóch. Trzeci zmarł w szpitalu.

Strzelał celnie bo miał funkcjonariuszy widocznych jak na dłoni. Znajdował się na budce strażniczej przy wjeździe na teren więzienia. Oni byli poniżej. Oddał ponad 20 strzałów. Dwaj z policjantów zginęli na miejscu. Byli to 31-letni Bartłomiej Kulesza i 32-letni Andrzej Werstak. Mimo starań sieradzkich lekarzy nie udało się uratować 40-letniego Wiktora Będkowskiego. Rany klatki piersiowej i brzucha były zbyt poważne - funkcjonariusz zmarł w sieradzkim szpitalu. Postrzelony w brzuch, rękę i udo aresztant przeżył. Być może policjanci także przeżyliby, gdyby Damian C. pozwolił na udzielenie im pomocy. Niestety, przez ponad godzinę nie pozwalał zabrać rannych. Ostrzeliwał także przybyłych do Sieradza antyterrorystów i negocjatorów policyjnych. Poddał się dopiero wtedy, gdy został trafiony w lewe ramie. - Otworzyłem ogień w samochód - mówił potem podczas procesu w sieradzkim sądzie Damian C. - Nie wiem, dlaczego, co się ze mną stało. Jakaś moc do mnie przyszła, słyszałem głosy.
Proces strażnika toczący się przed sieradzkim Sądem Okręgowym z uwagą śledzono w całym kraju.Ze względu na duże zainteresowanie na salę sądową mogli jedynie wejść właściciele przepustek. I nic dziwnego, bo była to i do dziś jest największa tragedia za murem więziennym w której brał udział strażnik.
Akt oskarżenia sporządzony przez prokurator Krystynę Patora liczył ponad 300 stron. Jego odczytanie zajęło około dwóch godzin. Matka strażnika zgodziła się zeznawać i przeprosiła za tragedię. Zeznań odmówili natomiast teściowie Damiana C., ojciec i żona. Były też dramatyczne sceny na sali sądowej . Ojciec jednego z zabitych policjantów rzucił się w stronę kuloodpornego boksu, w którym siedział Damian C., krzycząc: „Ty bandyto! Jesteś trup, zabiłeś coś co najbardziej kochałem. Dopóki będę żył, to bój się mnie, skur...”. Powstrzymany został jednak przez ochroniarzy. W listopadzie 2008 roku Sąd Okręgowy w Sieradzu skazał Damiana C. na dożywocie, ale z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po dwudziestu pięciu latach. - Miejmy nadzieję, że to dożywocie będzie tak dożywotnio, że już nie będziemy miały możliwości zobaczyć tego człowieka na ulicy - mówiła po wyroku jedna z wdów.
We wrześniu 2009 roku łódzki Sąd Apelacyjny zajął się sprawą Damiana C., bo jego obrońca mecenas Ryszard Osmulski zarzucił sądowi pierwszej instancji szereg błędów. Jego zdaniem uznał niesłusznie, że strażnik działał z bezpośrednim zamiarem zastrzelenia policjantów. Miał strzelać jedynie do samochodu. W efekcie domagał się uniewinnienia swojego klienta od części zarzutów i wymierzenia za zabójstwa policjantów kary między 8 a 15 lat pozbawienia wolności. Sąd nie podzielił jego punktu widzenia i utrzymał karę dożywotniego pozbawienia wolności. Kasacja też nie pomogła, bo Sąd Najwyższy uznał ją pod koniec października 2010 roku za „oczywiście bezzasadną” po czym oddalił. Było to postanowienie ostateczne, kończące sprawę.
Przez jakiś czas Damian C. siedział w Areszcie Śledczym w Kielcach. Gdzie przebywa obecnie? - Takich informacji nie udzielamy - mówi ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik prasowy Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.
Do dziś wielu zadaje sobie pytanie dlaczego dlaczego doszło do tej tragedii? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi do dziś, chyba że sam strażnik je zna, ale dotychczas nie wyjawił. Przypuszczeń było wiele, najpoważniejszym to kłopoty rodzinne. Nie układało mu się z żoną (jest ojcem dwóch chłopców). Przed tragedią kobieta miała się skarżyć, że mąż ją bił. Interweniowała policja. Ale czy to może być wytłumaczeniem potworności do jakich się dopuścił? W Sieradzu Damian C. znany był wcześniej jako nieźle rokujący zapaśnik. Trenował ten niełatwy sport w miejscowym Piaście. Szło mu nieźle, bo był nawet mistrzem Polski kadetów. W wieku juniora zaprzestał treningów. Jak mówił Zbigniew Maryan, do dziś pracujący w klubie z młodymi zawodnikami, na macie nie był brutalny, miał za to niezłą technikę. Trenował też sporty atletyczne. Do sieradzkiego zakładu karnego trafił sześć lat przed tragedią. Jego znajomi i koledzy byli w szoku, kiedy dowiedzieli się co zrobił.
Rodzice Damiana C. mieszkają do dziś w Sieradzu. To spokojni i pracowici ludzie, darzeni przez sąsiadów szacunkiem. Zapewne do dziś nie mogą otrząsnąć się z wydarzeń sprzed 13 lat.
Dziś w sieradzkim zakładzie karnym do podobnej tragedii raczej by nie doszło. Wprawdzie nadal są budki strażnicze, tzw. koguty, ale nie ma na nich funkcjonariuszy. Jest za to system zabezpieczeń elektronicznych.
Dodajmy, że o tragedii pamiętają funkcjonariusze policji. W kolejne rocznice odwiedzają groby zamordowanych policjantów oddając im hołd.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto