Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uciekły przed wojną z Ukrainy. W kościele w Łękawie opowiadały o swoich ostatnich dniach w ogarniętym wojną kraju

Anna Frysz
Anna Frysz
Parafia pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Łękawie
Parafia pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Łękawie Anna Frysz
Panie z Ukrainy, które mieszkają obecnie w ośrodku w Słoku, razem z innymi uchodźcami, w kościele w Łękawie podzieliły się swoimi przeżyciami z ostatnich tragicznych dni jakie przeżyły w swoim kraju

Uciekły przed wojną z Ukrainy, schroniły się na Słoku koło Bełchatowa

O tym, co widziały w ostatnich dniach na Ukrainie, czego doświadczyły, jak trudne były rozstania z bliskimi, i wielu innych bolesnych chwilach opowiadały w kościele w Łękawie panie z Ukrainy, które obecnie przebywają w hotelu Wodnik w Słoku. Przypomnijmy, ośrodek przyjął grupę ponad stu ukraińskich uchodźców.

W niedzielę zaprosił ich na mszę proboszcz z parafii pw. Parafia NNMP w Łękawie (gm. Bełchatów). Po mszach opowiadały o swoich doświadczeniach, zbierały też pieniądze do puszek na własne potrzeby.

- Zadzwonił do mnie mój syn - opowiada pani Olga o tym, co działo się jeszcze na Ukrainie. Przed wojną uciekła z Kijowa. - Ma 33 lata, walczył już wcześniej w Donbasie. - Mamo to będzie bardzo ciężka wojna, musisz uciekać - mówił mi. - Nie będę mógł walczyć, jak zostaniesz w Kijowie, a muszę go bronić - przekonywał mamę.

Pani Olga nie chciała uciekać, napisała do syna, że zostanie, będzie pomagać jemu i żołnierzom, choćby gotując dla nich. Kiedy jednak sytuacja się pogorszyła, zeszła z walizką do piwnicy. Z Kijowa wyjechała w czwartek, gdy zaczęły się bombardowania. Z domu nie zabrała już żadnych rzeczy. Wsiadła do pociągu i nawet nie wiedziała dokąd jedzie.

- Powiedzieli, że pociąg jedzie do Winnicy, a pojechał do Lwowa - wspomina. - Zostałam w tym pociągu, miałam jechać do Winnicy, później do Chmielnickiego, a później szukać jakieś innej drogi. We Lwowie wzięłam taksówkę, ale 25 kilometrów od granicy był korek, nie mogliśmy dalej jechać. Szłam piechotą dwa dni. Nie miałam już siły, była noc, byłam zmęczona, niewyspana, głowa i kolana mnie bolały. Wtedy zobaczyłam autobus w którym było jedno wolne miejsce - opowiada Ukrainka.

Autobusem dotarła do Polski, do Łodzi, tu spotkała się z wolontariuszami, którzy zawieźli ją do hotelu.

- Trzy dni nie piłam, nie jadłam. Myślałam tylko o tym, żeby dostać trochę wody i kawałek chleba - wspomina. I dodaje, że teraz restauracja serwuje im wspaniałe posiłki, trzy razy dziennie. - Tu ludzie są tacy mili, pomocni, wszystko dla nas robią - zapewnia. - W hotelu nic nie potrzebujemy, dostałam kurtkę, wszystkie ubrania, wszystko co trzeba. Chciałabym jeszcze tylko zobaczyć syna. Nie mam już nikogo, ani rodziców, ani siostry, ani brata tylko syna - dodaje Olga.

Parafia pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Łękawie

Uciekły przed wojną z Ukrainy. W kościele w Łękawie opowiada...

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto