Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pracownicy szpitala boją się zwolnień i chcą podwyżek. Trwa spór zbiorowy

Maciej Wiśniewski
Pracownicy bełchatowskiego szpitala weszli w spór zbiorowy z dyrekcją. Żądają podwyżek, ale walczą także o utrzymanie istniejących miejsc pracy.

Dwanaście związków zawodowych działających w Szpitalu Wojewódzkim im. Jana Pawła II w Bełchatowie, weszło wczoraj w spór zbiorowy z dyrekcją placówki. 
Pracownicy domagają się 1000 zł brutto podwyżki dla każdej osoby zatrudnionej w szpitalu, z wyrównaniem od początku stycznia oraz gwarancji zatrudnienia. Swoje żądania płacowe związkowcy argumentują faktem, że ostatnią podwyżkę otrzymali trzy lata temu.

Wówczas głośny protest pielęgniarek, z głodówką i okupacją gabinetu dyrektora włącznie, zakończył się dramatycznymi scenami przed szpitalem. W akcie desperacji pielęgniarki zrezygnowały z proponowanych 170 zł podwyżki uznając ją za jałmużnę. Ostatecznie niewielkie podwyżki dostali wszyscy pracownicy.
Dziś sytuacja aż tak dramatyczna jeszcze nie jest, ale widmo kolejnego protestu wisi nad szpitalem. Zwłaszcza, że tym razem jednym głosem mówią wszystkie związki zawodowe działające w bełchatowskim szpitalu. Jest ich aż dwanaście, od zrzeszających po kilkaset osób związków pielęgniarek i położnych, czy lekarzy, po liczące zaledwie kilku członków małe związki branżowe.


Jak mówi Iwona Darmach, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych, jedność wszystkich związków w szpitalu nie zdarza się często, ale uniwersalność postulatów sprawia, że mówią jednym głosem.
Od kilku tygodni działa w szpitalu międzyzwiązkowy komitet protestacyjny, który wczoraj przedstawił Mirosławowi Leszczyńskiemu, dyrektorowi placówki pismo informujące o wejściu w spór zbiorowy


- Nasze postulaty przedstawiliśmy dyrekcji już dawno, jednak nie ma woli, by je spełnić, stąd taka decyzja - mówi Dariusz Tąpała, przewodniczący związku zawodowego lekarzy. 
Zdaniem związkowców żądane 1000 zł podwyżki, to nie jest kwota wygórowana.
- Biorąc pod uwagę inflację i fakt, że od trzech lat nie mieliśmy podnoszonych płac, nie jest to tak wiele - podkreśla Wojciech Jendrusiak, z OPZZ Konfederacja Pracy, rzecznik komitetu protestacyjnego. 


- Trzy lata temu benzyna kosztowała 3,50 zł, a dzisiaj prawie 6 zł, więc siła nabywcza naszych wynagrodzeń jest o wiele niższa - dodaje Dariusz Tąpała. 
Związkowcy podkreślają, że ich żądania nie są sztywne i są gotowi do negocjacji. Te będą trudne, bo szans na podwyżki nie widzi dyrekcja szpitala. 
- Nie jest możliwe spełnienie ani jednego, ani drugiego postulatu - mówił wczoraj dyrektor Mirosław Leszczyński.

Władze szpitala o podwyżkach nie chcą słyszeć, tłumacząc to trudną sytuacją finansową bełchatowskiej placówki. Taka argumentacja nie trafia jednak do związkowców.
W szpitalu działa wynajęta przez dyrekcję firma konsultingowa. Jej pracownicy sprawdzają finanse placówki i szukają oszczędności. Te prawdopodobnie znajdą w szeregach załogi i właśnie zwolnień obawiają się pracownicy, stąd postulat zachowania etatów.

Na razie o sytuacji niewiele wiedzą pacjenci, ale jak Ķowią, ograniczenie personelu na pewno odczują pacjenci.

Opieka jest bardzo dobra, lekarze i pielęgniarki są mili, ale jak będzie ich mniej, to na pewno odbije się to na pacjentach - mówi Julianna Koszelak, pacjentka oddziału okulistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie.

Właśnie obawa przed zwolnieniami i żądanie podwyżek o 1000 zł dla każdego pracownika szpitala popchnęły załogę do wejścia w spór zbiorowy z dyrekcją placówki. Pod pismem do dyrektora podpisało się wszystkie dwanaście związków zawodowych działających w szpitalu, co jest sytuacją bez precedensu.
Atmosfera jest napięta. Pracownicy obawiają się zwolnień, ale oficjalnie rozmawiać nie chcą. Boją się konsekwencji.


Zdaniem dyrekcji cięcia etatów są nieuniknione.
- Każda firma będąca w trudnej sytuacji finansowej szuka oszczędności i tam, gdzie będzie to możliwe redukcja zatrudnienia będzie musiała być przeprowadzona - mówi dyrektor Leszczyński. 
Władze szpitala nie podają szczegółów planowanej restrukturyzacji, a to budzi niepokój i domysły.

- Ciągle słyszymy, że szpital ma ujemny bilans finansowy, a jedną z form naprawczych ma być redukcja etatów, która będzie dotyczyć wszystkich grup zawodowych - mówi Dariusz Tąpała, szef związku zawodowego lekarzy. 
Od stycznia w szpitalu w Bełchatowie pracuje łódzka firma konsultingowa AMG Finanse, która doradza dyrekcji w zrządzaniu i opracowaniu planu naprawczego.


- Naszym zadaniem jest ocena sytuacji finansowej i organizacyjnej szpitala oraz wypracowanie takich działań naprawczych, które doprowadzą do sytuacji, że szpital będzie się bilansował - mówi Maciej Zabelski, wiceprezes spółki. 
Raport końcowy i wnioski z działań firmy konsultingowej mają być znane w ciągu kilku dni, jednak tajemnicą poliszynela jest, że to właśnie w tym raporcie znajdą się propozycje dokonania zwolnień. - Są to informacje wrażliwe społecznie i najpierw musi je poznać dyrekcja szpitala i organ założycielski, czyli Urząd Marszałkowski w Łodzi - podkreśla wiceprezes spółki.


AMG Finanse została wynajęta przez dyrekcję szpitala w porozumieniu z urzędem marszałkowskim. Szefostwo czeka na raport, a przedstawiciele firmy liczą, że ich plan naprawczy będzie nie tylko realizowany, ale także przez nich wdrażany. - Tym się zajmujemy, z dobrym skutkiem prowadzimy restrukturyzację w kilku szpitalach w Polsce - zaznacza Maciej Zabelski.


Zgodnie z ustawą o działalności leczniczej z lipca ubiegłego roku, zadłużone szpitale muszą uzdrowić swoje finanse lub przekształcić się w spółki prawa handlowego. Prywatyzacji boją się pracownicy, ale jak podkreśla Maciej Zabelski, na razie nie ma takich planów. - Przekształcenie szpitala w Bełchatowie w spółkę nie jest w obrębie naszej analizy - mówi wiceprezes firmy konsultingowej. - Prowadzimy działania, aby szpital dalej funkcjonował w niezmienionej formie, czyli SPZOZ.

Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych dyrekcja szpitala powinna niezwłocznie rozpocząć negocjacje z komitetem protestacyjnym. Jak podkreślają związkowcy, w praktyce może to oznaczać nawet dwa tygodnie czekania. Jeśli rozmowy nie przyniosą rezultatu możliwe jest zaostrzenie protestu. - Ustawa daje nam szeroki wachlarz możliwości - podkreśla Dariusz Tąpała.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto