Polonia to prawdopodobnie najsłabszy rywal, z jakim GKS spotka się tej wiosny. Budowana na kolanie drużyna za grosze, a raczej na kredyt, prowadzona w dodatku przez byłego trenera reprezentacji Polski... kobiet. Piłkarze w Bytomiu nie tylko marzą o takich pieniądzach, jakie dostaje się w Bełchatowie, ale przede wszystkim marzą, by w ogóle coś dostać. A mimo to na boisku nie było widać, który zespół ma walczyć o grę w europejskich pucharach, a który o utrzymanie.
Bartoszek zaskoczył ustawieniem, bo na lewej stronie obrony, gdzie brakowało kontuzjowanego Jacka Popka postawił Grzegorza Fonfarę, nominalnego prawego obrońcę. W pierwszym składzie zabrakło Szymona Sawali, który do GKS trafił właśnie z Bytomia i pewnie w meczu ze swoimi byłymi kolegami zrobiłby wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony. Trener GKS zdecydował się jednak na Łukasza Bociana, i - jak pokazał mecz - nie był to dobry wybór. Bocian w drugiej połowie po kolejnym bezmyślnym faulu zobaczył drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko.
- Uważam, że ten zespół będzie mocniejszy, niż jesienią - odważnie zapowiadał przed meczem Bartoszek, ale w pierwszym meczu tej tezy obronić się nie udało. W pierwszej połowie bełchatowianie mieli optyczną przewagę, ale ani razu nie zagrozili bramce bytomian. Rywale grali jeszcze gorzej, bo w pierwszych czterdziestu pięciu minutach nawet nie spróbowali niepokoić Łukasza Sapeli. Liczba strzałów: 0 - tak wyglądała statystyka Polonii po pierwszej połowie.
- W drugiej połowie się poprawimy. Jestem przekonany, że strzelimy gola - mówił w przerwie reporterowi Orange Sport przeciętnie grający Tomasz Wróbel. Z jednym miał rację - rzeczywiście bełchatowianie strzelili gola, ale z poprawą jakości gry trochę przesadził.
- Wyszliśmy na drugą połowę i dostaliśmy dzwona. Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy chcieli, żeby ktoś dał nam w łeb - narzekał Bartoszek. Od początku drugiej połowy Polonia ruszyła do ataku, a gola zdobyła już po drugim strzale. Najpierw bliski szansy był Grzegorz Podstawek, ale trafił w słupek. Trzy minuty później Łukasz Tymiński wykorzystał złe ustawienie Fonfary i uchylenie się Mate Lacicia, dzięki czemu nie dał szans Sapeli.
Gdy w 64 minucie Bocian schodził z boiska po czerwonej kartce, wydawało się, że bełchatowianie w Bytomiu przegrają. Ale gra w przewadze, a przede wszystkim myśl o zwycięstwie chyba sparaliżowała bytomian, bo w dziesiątkę PGE GKS grał lepiej, niż w jedenastu. Bartoszek zdecydował się na zmiany, a jedna z nich - wejście na boisko Pawła Buzały - okazała się decydująca. W 68 minucie Mateusz Cetnarski dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, Buzała głową zagrał do Dawida Nowaka, a ten - również głową - zdobył gola.
Remis w Bytomiu nie jest dla piłkarzy PGE GKS powodem do dumy, bo, jeśli w sobotę zagraliby tylko z nieco lepszym rywalem, to z pewnością by przegrali. Jeśli szybko się nie poprawią, to z utrzymaniem piątej lokaty, nie mówiąc już o pucharach, będzie problem.
Polonia Bytom - GKS Bełchatów 1:1
Gole: Łukasz Tymiński (53) - Dawid Nowak (68)
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 2500
Polonia: Kiełpin - Chomiuk, Hanek, Żytko, Telichowski - Radzewicz, Tymiński, Dziewulski, Jarecki (69, Vascak) - Kobylik - Podstawek (76, Trytko). Trener: Robert Góralczyk.
PGE GKS: Sapela - Mysiak, Drzymont, Lacić, Fonfara - Wróbel, Baran, Bocian 64, Małkowski (66, Buzała) - Cetnarski (77, Sawala) - Nowak (90, Kuświk). Trener: Maciej Bartoszek.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?