Nie ma pieniędzy na remont drogi Słok - Biłgoraj

Droga jest główną trasą, którą poruszają się samochody ciężarowe zaopatrujące zaplecze elektrowni oraz firmy ulokowane na Rogowcu.
- Już w zeszłym roku była w opłakanym stanie - mówi kierowca, który codziennie tędy przejeżdża. - Ale teraz zwyczajnie nie da się przejechać, najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby musiał z niej korzystać. Kiedy ktoś się zabierze za jej remont? - pyta kierowca.
Sęk w tym, że planowane na ten rok roboty, które miały przywrócić drodze cywilizowany wygląd, stoją pod wielkim znakiem zapytania. Dokumentacja jest już gotowa, w budżecie powiatowym zaklepano pieniądze, pół miliona złotych obiecała gmina Kleszczów, ale pojawił się problem. Starostwo nie dostanie na remont tej drogi dotacji w ramach tzw. programu schetynówek. Projekt został nisko oceniony, bo w pobliżu nie ma ronda, żłobka, czy szkoły...

- Fakt, że codziennie przejeżdża nią wiele tysięcy aut, jadących do kopalni, elektrowni i zakładów w pobliskich strefach przemysłowych dla komisji był mało istotny - irytuje się Szczepan Chrzęst, starosta bełchatowski. - Może trzeba było tak jak w filmie "Miś" poustawiać atrapy domów, komisariatu policji i manekiny mieszkańców, by dostać dodatkowe punkty - dodaje.

Starosta wysłał już do wojewody list protestacyjny. Co będzie, jeśli łódzcy urzędnicy nie wezmą sobie do serca jego argumentów? Koszt remontu drogi to 3,4 mln zł. Pewne jest tylko 500 tys. zł z Kleszczowa i 300 tys. zł z budżetu powiatowego.
- Zwrócimy się do gminy Kleszczów o zwiększenie pomocy - mówi Krzysztof Borowski, rzecznik starostwa. - Mamy też nadzieję na oszczędności w innych przetargach. Liczymy, że w tym roku przynajmniej uda się tę inwestycję rozpocząć.

W styczniu radni powiatowi ponad 2 mln zł przeznaczyli na zakup nowej siedziby dla urzędników starostwa. Tyle mniej więcej brakuje, by rozpocząć remont drogi do Biłgoraju.