A to, zdaniem starosty Jarosława Brózdy oznacza, że powiat może mieć poważne kłopoty. I zapowiada, że sprawą zainteresuje "odpowiednie organa".
Chodzi o zamianę, jakiej w 2003 roku dokonały miasto i starostwo. Starostwo w zamian za półhektarową działkę przy ul. Włókniarzy otrzymało od magistratu ponad 9 ha przy ul. Czaplinieckiej. To tereny między II Liceum Ogólnokształcącym a "Energetykiem". Miał tu powstać, wchodzący w skład Powiatowego Centrum Sportu, stadion lekkoatletyczny.
Jednak okazało się, że do gruntów, które powiat przejął od miasta, pretensje zaczęli zgłaszać byli właściciele.
- W akcie notarialnym znajduje się stwierdzenie, że nieruchomość, którą powiat otrzymuje po zamianie, nie jest obciążona żadnymi długami, prawami rzeczowymi ani roszczeniami osób trzecich - mówi Jarosław Brózda. - Niestety, gdy już powiat stał się właścicielem działek przy ulicy Czaplinieckiej, zgłosiły się pierwsze osoby z roszczeniami do części gruntów, które uważały, że teren nie został wykorzystany zgodnie z celem wywłaszczenia. To było jeszcze przed sporządzeniem dokumentacji na PCS.
Bo działki te, tak jak wiele terenów w Bełchatowie, w latach 70. zostały wywłaszczone właśnie pod budowę zaplecza edukacyjno-sportowego. Na terenie między II LO a ZSP nr 3 nic takiego nie powstało, więc byli właściciele uznali, że mają prawo domagać się od Skarbu Państwa zwrotu wywłaszczonych działek. Jedna taka sprawa sądowa już się zakończyła. Powiat musiał oddać 70-arową działkę. Kolejna sprawa jest w toku i wszystko wskazuje, że też zakończy się zwrotem nieruchomości. W starostwie sprawdzili już, że jeszcze sześciu byłych właścicieli może wystąpić z roszczeniami. I trudno spodziewać się, że się nie upomną.
- Mamy decyzję wojewody, która sugeruje unieważnienie aktu notarialnego sporządzonego między starostwem a magistratem - mówi Jarosław Brózda. - Okazuje się, że został sporządzony z naruszeniem przepisów. Poza tym, w te tereny zainwestowano około pół miliona złotych, okazuje się, że to pieniądze wyrzucone w błoto. - Teren był skomunalizowany w latach 90., gdy jeszcze byłem prezydentem - tłumaczy Edward Olszewski, który w okresie, gdy umowa między magistratem a starostwem była zawierana, pełnił funkcję wicestarosty. O Powiatowym Centrum Sportu mówi się zresztą jako o "dziecku" Olszewskiego.
- Wtedy stan prawny był wyjaśniany. Zresztą w takich przypadkach jak ten tak naprawdę nie da się przewidzieć, czy nie pojawią się roszczenia byłych właścicieli - uważa.
Edward Olszewski zaznacza, że wymiana dokonana między miastem a starostwem i tak była korzystna dla tego drugiego. Powiat zyskał grunty o wartości około 4 mln zł, podczas gdy działka przekazana miastu była warta tylko około 400 tys. zł.
- Nie sądzę, by nawet teraz, gdy jest mowa o zwrocie działki, projekt budowy stadionu nie mógłby być realizowany - dodaje Olszewski. - To nie jest problem nie do rozwiązania, można przecież spróbować roz-mów z panią, która domaga się zwrotu działki.
Brózda rozwiewa te nadzieje. - Jeśli to miał być interes życia powiatu, to nie wiem, na czym on miał polegać, bo realia są takie, że kawałek po kawałku będziemy musieli oddać cały teren - przewiduje starosta. - I tak naprawdę, to wielkie szczęście, że zrezygnowaliśmy z budowy stadionu. Bo teraz mówilibyśmy o wielu straconych milionach.
Olszewski uważa, że ujawnienie tej sprawy teraz to typowa zagrywka przedwyborcza.
- To personalna rozgrywka starosty wymierzona we mnie - twierdzi Olszewski.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?