Bełchatów. Bilbordy wyborcze i banery wciąż wiszą

30 dni, tyle czasu mają komitety wyborcze na usunięcie z przestrzeni publicznej plakatów, bilbordów i banerów wyborczych. Większość z nich już zniknęła, ale część wciąż jeszcze wisi. I pewnie wisieć będą, bo tych, które są własnością prywatną, nikt siłą zdjąć nie może.

- Pamiętam, że po wyborach cztery lata temu, mój bilbord wisiał w jednym miejscu dwa i pół roku - mówi Marcin Rzepecki, kandydat SLD-Lewicy Razem do rady powiatu, którego wielki bilbord wciąż znajduje się przy wejściu do starostwa. - Wykonanie, powieszenie i zdjęcie bilbordu komitet wyborczy zlecił firmie zewnętrznej. Nie mam żadnego wpływu na to, jak długo będzie on wisiał. Pewnie do tego czasu, aż właściciel tablicy reklamowej znajdzie chętnego na nową reklamę - dodaje.

Bilbordy na prywatnych tablicach i posesjach traktowane są jak komercyjne ogłoszenia. Niewielkie pole do popisu ma ją w tych przypadkach miejscy strażnicy.

- Rozmawiamy z pełnomocnikami komitetów wyborczych, wszyscy zobowiązali się, że będą rozmawiać z tymi firmami, aby uprzątnęły reklamy wyborcze - mówi Sławomir Barasiński, komendant Straży Miejskiej w Bełchatowie. - Cieszę się, że większość komitetów do tych apeli się dostosowała. Pozostały pojedyncze przypadki niezdjętych reklam. Dotyczy to komitetów różnych opcji politycznych.

W większości zniknęły już wyborcze plakaty z miejsc publicznych, w tym ze słupów ogłoszeniowych, którymi zarządza Regionalne Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne.

- RSKK sukcesywnie plakaty usuwa lub zakleja innymi - mówi komendant Barasiński. - Pamiętajmy, że pogoda nie sprzyja tym pracom - dodaje.

Miejscy strażnicy, choć teoretycznie mogą na komitety nakładać 500 złotowe mandaty za nieusunięte reklamy wyborcze, karać nie zamierzają.
- Zawsze wolimy upominać niż karać, sądzę, że obejdzie się bez mandatów - dodaje.