Sprawa brutalnego zabójstwa kobiety, której ciało znaleziono w lesie pod Kamieńskiem znalazła swój finał w piotrkowskim Sądzie Okręgowym. 25-letni Bartłomiej J. z Bełchatowa został uznany za winnego zabójstwa z rozbojem i skazany na 25 lat więzienia. Kwalifikację w trakcie procesu zmieniono z zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
- Sąd uznał, że choć działanie było bezwzględne i brutalne, to nie miało jednak szczególnego okrucieństwa - mówi Sławomir Cyniak, sędzia w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie.
Z opinii biegłych wynikało bowiem, że kobieta, od momentu, gdy napastnik zadał jej obrażenia, mogła jeszcze żyć - od kilkudziesięciu minut do kilku godzin. Według ustaleń śledczych zgon nie nastąpił natychmiast.
Do dramatu doszło w lipcu 2013 roku. Nissana almerę na bełchatowskich numerach rejestracyjnych zauważył motorowerzysta, który przejeżdżał przez las w okolicy wsi Szpinalów i Gałkowice. Mężczyzna w środku auta zobaczył ciało kobiety leżącej na tylnym siedzeniu. Sprawcę brutalnego morderstwa, którego ofiarą była 43-letnia bełchatowianka, policja zatrzymała po kilku dniach śledztwa w jednym z mieszkań przy ulicy Czaplinieckiej w Bełchatowie. Mężczyzna podczas przesłuchania przyznał się do wszystkiego.
Prokuratorskie śledztwo wykazało, że Bartłomiej J. wywiózł swoją ofiarę do lasu, tam dusił i wielokrotnie uderzał tępym i ostrym narzędziem. Chciał zabić, bo potrzebował jej pieniędzy. Zabrał jej kartę płatniczą i wypłacił 3,9 tys. zł, bo wcześniej kobieta podała mu kod PIN do karty.
Podczas rozprawy 25-latek z Bełchatowa przyznał się do tego, że uderzał i bił swoją ofiarę, argumentując, że było to wynikiem kłótni spowodowanej tym, że kobieta odmówiła mu wcześniej obiecanych pieniędzy na paliwo. W trakcie wizji lokalnej Bartłomiej J. wyznał, że w trakcie sprzeczki kobieta chciała go uderzyć. Ten wyrwał jej klucz samochodowy i nim zadawał ciosy. Kiedy kobieta krzyczała, że nie da mu pieniędzy, to przydusił ją linką. Później swoją ofiarę schował do bagażnika i zamknął samochód, bo nie chciał, żeby ktoś ją zobaczył.
Niewykluczone, że kobieta próbowała wydostać się z auta. Ofiara mężczyzny znaleziona została bowiem na tylnym siedzeniu. Bartłomiej J. podczas przesłuchania potwierdził taką możliwość, ponieważ otwór między siedzeniami, a sufitem auta pozwalał na wydostanie się i półka bagażnika nie była zamocowana na stałe. Biegli sądowi takiego biegu wydarzeń nie wykluczyli.
- Mężczyzna nie przyznał się do tego, że chciał zabić, ani do tego, że jego zamiarem była kradzież karty do bankomatu, twierdził, że kobieta mu ją dała - mówi Sławomir Cyniak.
Dlaczego więc bełchatowianin wjechał w głąb lasu? Podczas rozprawy 25-latek tłumaczył, że nie posiadał prawa jazdy i jechał pod wpływem alkoholu. Wjeżdżając do lasu chciał uniknąć spotkania z policją. Znał tamte okolice, bo w przeszłości przebywał w pobliskim ośrodku wychowawczym.
Wyrok sądu jest nieprawomocny. Obrońcy Bartłomieja J. nie złożyli jeszcze apelacji od wyroku.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?