Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dworzec PKS w Bełchatowie sprzedany, ale nie do końca

Ewa Drzazga
Autobusy na stanowiska przy dworcu wciąż podjeżdżają, ale budynek stoi pusty.  Jak potoczą się jego losy?
Autobusy na stanowiska przy dworcu wciąż podjeżdżają, ale budynek stoi pusty. Jak potoczą się jego losy? Archiwum
Dworze PKS w Bełchatowie niby został sprzedany, ale nie do końca. PKS wciąż nie ma całej puli pieniędzy za działkę, na której stoi dworzec. Czy to zapowiedź większych problemów?

Miała być szybka i bezproblemowa transakcja, są negocjacje i przekładanie terminu podpisania aktu notarialnego. Czy rozstrzygnięty na początku wakacji przetarg na sprzedaż działki, gdzie stoi dziś dworzec, może okazać się miną, która wysadzi bełchatowski PKS?

Nieruchomość zabudowaną PKS sprzedać udało się za trzecim podejściem za 2,3 mln zł. Przy pierwszym przetargu wyjściowa cena wynosiła 4 mln zł. Jednak, gdy wreszcie udało się znaleźć kupca za prawie połowę mniejszą sumę, nie obyło się bez komentarzy, że spółka i tak ma szczęście, że w ogóle ktoś przy takiej koniunkturze się znalazł. Czy to faktycznie było tak szczęśliwe zrządzenie, dopiero się okaże.

Pierwotny termin zakładał, że akt notarialny sprzedaży dworca będzie podpisany w połowie sierpnia. Potem ustalono, że z końcem tego miesiąca. Ale potrzeba było kolejnego przedłużenia. Obowiązujący aktualnie termin to ostatni dzień września.
- Wszystko jest w trakcie załatwiania - uspokaja Janusz Chojnacki, przewodniczący Rady Nadzorczej PKS. - Do 30 września akt notarialny ma zostać podpisany.
Jak mówi, o przełożenie terminu poprosił sam kupujący.
- Jasno postawił sprawę, że chwilowe kłopoty finansowe nie pozwalają mu na zebranie całej sumy w przyjętym pierwotnie terminie - tłumaczy szef RN PKS. - Podjęliśmy decyzję, że zgodzimy się na przełożenie terminu - mówi.
Jako świadectwo swojej dobrej woli kontrahent wpłacił na konto PKS kolejną zaliczkę na poczet całkowitej sumy.

Kolejną, bo wcześniej pewną kwotę też już przelał.
- Nie mogę zdradzić, jaka to suma - mówi Janusz Chojnacki. - To tajemnica handlowa. Nie-mniej dwie zaliczki zostały wpłacone. To chyba jasny sygnał, że nabywcy zależy na tej nieruchomości - dodaje.
Nieoficjalnie mówi się, że kwota zaliczek to w sumie ok. 300 tys. zł. Przyjęcie ich przez spółkę kuriozalnie może się okazać niezbyt dobrym posunięciem. Jeśli okazałoby się, że partner PKS nadal nie będzie miał pieniędzy na zakup nieruchomości i gdyby spółka chciała rozwiązać zawartą z nim umowę, najprawdopodobniej trzeba byłoby zwrócić zaliczkę. Deweloperowi przepadłoby wadium (230 tys. zł).

Jednak znalezienie na kontach PKS 300 tys. zł do zwrotu mogłoby się okazać co najmniej trudne. To, jak zostanie wydana reszta pieniędzy ze sprzedaży, też dawno jest zaplanowane. Zależnie od tego, na jakiej zasadzie zaliczki były wpłacane, deweloper mógłby też nie zgodzić się na rozwiązanie umowy i wystąpić do sądu o zabezpieczenie nieruchomości przez zakaz jej zbycia. To jednak jest czarny scenariusz. - Nie chcę gdybać - mówi Chojnacki o tym, co będzie, jeśli znów będą musieli rozważyć przedłużenie terminu. - Nie dopuszczamy takiej opcji, tym bardziej, że na bieżąco monitorujemy sytuację kontrahenta - dodaje.

Co na to właściciel PKS, czyli starostwo? - Czekamy na rozwój sytuacji - mówi starosta Szczepan Chrzęst. - Ale jeśli do 30 września pieniędzy nie będzie, faktycznie może to być powód do niepokoju - dodaje.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto