Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wczoraj i dziś: Wizjonerzy znad Rakówki

Ewa Drzazga
Radni z lat 1945-1950 mieli fantazyjne plany.  Aleksy Piasta mówi, że protokoły z obrad Miejskiej Rady Narodowej  są  w piotrkowskim archiwum
Radni z lat 1945-1950 mieli fantazyjne plany. Aleksy Piasta mówi, że protokoły z obrad Miejskiej Rady Narodowej są w piotrkowskim archiwum Dariusz Śmigielski
Może linię kolejową, może pływalnię, a może halę targową? Ale nie teraz, za cztery lata. Gdy lata temu włodarze miast i gmin planowali, co nam wybudują, myśleli życzeniowo.

Przez lata było tak samo. Zapowiedzi kończenia budowy, rozpisywanie planów, a koniec końców "coś" nie wychodziło i halę targową, basen czy blok mieszkaniowy trzeba było przełożyć "na za rok". Ślady po tym, co się miało zdarzyć, a nie zdarzyło, zostały. Wystarczy dobrze poszukać w protokołach z miejskich narad lub w wypowiedziach, jakich dla socjalistycznej prasy nie szczędzili gminni notable.

Wielu z tych, którzy decydowali o tym, co w ich miejscowości powstanie, a co nie, było tak naprawdę realistami. Ot, choćby naczelnik gminy Drużbice. Zygmunt Gierczak. W 1973 roku wiedział, że co by nie naobiecywał, to i tak nie przeskoczy tego, że gminnymi drogami przecież jeździć się nie da. Gdy rozmiękną, to ani karetka, ani weterynarz nie przejadą.

A z pustego, jeśli już mowa o położeniu tu i tam asfaltu, to i Salomon nie naleje. Toteż gdy w przeddzień 1974 roku dziennikarz regionalnego tygodnika zapytał go, na co by Gierczak wydał pieniądze, "gdyby ich miał tak dużo, jak by chciał", naczelnik odrzekł bez wahania: "Gdybym miał, nie wiem jak wysoką sumę, zainwestowałbym ją w budowę dróg". I tyle.

Ale naczelnik był też wizjonerem. Czego by chciał dla swojej miejscowości? Ot, domu kultury, ale kiedy powstanie, mówił naczelnik, trudno powiedzieć. Bo jest klubo-kawiarnia, ale ta "nawet części problemów kulturalnych gminy" nie rozwiązuje.
Naczelnik Gierczak miał nadzieję, że może trochę miejsca dla kultury uda się wygospodarować w budynku urzędu gminy, którego budowa miała ruszyć w 1974 roku, ale gruszek na wierzbie nie chciał obiecywać. I miał rację. Bo nowy urząd faktycznie w połowie lat 70. został wybudowany, a domu kultury w Drużbicach nie ma do tej pory.

Takiej przezorności jak naczelnik z Drużbic nie wykazywali radni Bełchatowa. Na posiedzeniach Miejskiej Rady Narodowej inaugurowali przedsięwzięcia, których zrealizować nie udało się po dziś dzień. Bodaj czy nie najbardziej "kosmicznym" pomysłem miejskich rajców był ten z pierwszych powojennych lat. Chodzi o budowę linii kolejowej, która miałaby przebiegać przez Bełchatów i łączyć Piotrków z Ruścem. Na ostatnim posiedzeniu Miejskiej Rady Narodowej w 1946 roku właśnie na temat tych planów odbyła się gorąca dyskusja. Rajcy upoważnili "prezydium" do wystąpienia "u miarodajnych czynników" w tej sprawie. Co było tym miarodajnym czynnikiem, tego już nie dociekano.

Dyskusja w ogóle toczona była na wysokim poziomie abstrakcji i cała historia z linią kolejową zakończyła się tak, jak można było oczekiwać, czyli stanęło na niczym. Ale chęci były, a papierowa dyskusja została w aktach magistratu dla potomnych.
Podobnie rzecz się miała z budową prawdziwej hali targowej w Bełchatowie. Gdy w 1949 roku planowano następną pięciolatkę w inwestycjach, rozpoczęcie hali było przewidywane na 1950 rok, dokończenie na 1951 rok. Tyle, że zanim jeszcze ten pięcioletni plan inwestycji zatwierdzono, już wprowadzono w nim dosyć drastyczne zmiany.

Radni uznali, że hala targowa nie jest aż tak potrzebna, żeby bez niej nie wytrzymać jeszcze czterech kolejnych lat. Rozpoczęcie budowy przesunięto więc na... 1954 rok. Co w zamian? Radni zaproponowali by, zamiast przebudowywać budynek istniejącej szkoły przy ulicy Pabianickiej (która żadnym standardom, mówili, nie odpowiada), postawić dla uczniów nową siedzibę. Od zera. I jak powiedzieli, tak zrobili. Tyle, że w 1954 roku najwyraźniej znowu znalazły się pilniejsze, niż hala dla kupców, rzeczy do wybudowania. W efekcie do dziś o kupieckiej hali w mieście nikt nie słyszał.

Podobnie na niczym spełzły plany budowy basenu miejskiego. To samo zacne gremium, na tym samym posiedzeniu uznało, że za budowę "basenu na terenie miasta Bełchatowa" trzeba się zabrać zaraz, bo jeszcze w 1950 roku. Jednak i tutaj plany spaliły na panewce, a basen powstał, ale dopiero wiele, wiele lat później. I to raczej nie dzięki staraniom władz magistratu.

I jeszcze jedno założenie, które radni mieli wcielić, ale podeszli do niego po swojemu, czyli z dystansem. Tym razem chodzi o życzenie samego Ministerstwa Administracji Publicznej. Ministerialni urzędnicy zalecili, by radni dokonali rewizji etatów i stanowisk służbowych w magistracie.
Dyskusja była burzliwa, ale po jej zakończeniu Miejska Rada Narodowa jednogłośnie postanowiła utrzymać etaty w dotychczasowym stanie, a jedyna korekta, na jaką się zdecydowano, to przesunięcie trzech pracowników do innych grup zaszeregowań. Czy zainteresowani na tym tracili, czy zyskiwali, o tym już było na sali cicho...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto