Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Waldemar Stawowczyk - z wody na rower, a później biegiem. Tak szlifuje formę przed ważnym startem

OPRAC. MAG
Waldemar Stawowczyk
Waldemar Stawowczyk Arch. prywatne
Waldemar Stawowczyk, który zmienił psi zaprzęg na pływanie, rower i bieganie będzie mierzył się ze sportowym zadaniem, jakiego w Polsce jeszcze nie było!

Waldemar Stawowczyk szlifuje formę

W ramach rywalizacji w Poland Extreme Triathlon bełchatowianin siłą swoich mięśni pokona dystans od Helu do Tatr i będzie miał na to zaledwie… 4 dni! Na takie ekstremum zdecydowało się zaledwie 14 zapaleńców z kraju.

To właśnie Poland Extreme Triathlon, który rozegra się między 16 a 19 sierpnia jest tym wyzwaniem, które już od kilku miesięcy pochłania Stawowczyka najbardziej. O uczestnictwie w tym wyścigu wiedział od wczesnej jesieni ubiegłego roku.

Od tego właśnie czasu ruszyły przygotowania i wszystkie sportowe zadania - starty, treningi czy weekendowe wyjazdy na których szlifuje formę - są podporządkowane temu wyścigowi. Prawie roczna praca jest niezbędna, bo zadania na poszczególnych odcinkach tego ekstremalnego triathlonu wydają się wręcz nieludzkie dla przysłowiowego zjadacza chleba.

- Wyścig rusza, jak na triathlon przystało, odcinkiem pływackim w Jastarni, po 12 km pływania w Zatoce Gdańskiej „lądujemy” na plaży w Rewie i wyruszamy w kolejny odcinek - mierzącą 690 km trasę rowerową. Po pokonaniu praktycznie całej Polski na jednośladach, w beskidzkim Korbielowie rozpoczyna się̨ ostatni etap - bieg. Pokonujemy 105 km, od Babiej Góry, czyli osławionego Diablaka do Zakopanego. Tak to pokrótce wygląda pod kątem trasy - wymienia Waldemar Stawowczyk.

Łącznie Extreme Triathlon Poland to odcinek nieco ponad 800 km - co daje dystans zbliżony do potrójnego Iron Mena. Ale w tym wyścigu, jak zwraca uwagę Stawowczyk, jest jeszcze coś, co robi niebagatelną różnicę - suma przewyższeń. W przypadku Poland Extreme Triathlon jest to aż 4 500 m.

- Ten wyścig odbędzie się w Polsce po raz pierwszy i naprawdę trudno cokolwiek wyrokować. Pewne jest, że na to wyzwanie mamy 4 dni. Każdy dzień wyścigu musimy skończyć do godzinny 22. Organizator każe nam spać, więc wyjścia nie ma (śmiech). Jak się to ułoży na trasie, to naprawdę wielka zagadka. Mam nadzieję, że przede wszystkim bez kontuzji - to jest najważniejsze, cała reszta jest do „ogarnięcia”. Choć nie ukrywam, że podchodzę do tego wyzwania z tak samą dozą entuzjazmu, jak i ostrożności. Ekstremalne, górskie triathlony mają w sobie ogrom zagrożeń i po ubiegłorocznych „przygodach”, najpierw na 1/2 Diablaka z rowerem, a potem na całym dystansie z kontuzją nogi wiem, że zdarzyć się może wiele niepomyślnych rzeczy. Staram się na nich nie skupiać i minimalizować wszelkie nieprzewidziane sytuacje, ale kciuki na pewno nie zaszkodzą - dodaje żartobliwie Stawowczyk.

Przed triathlonistą ze „Spartakusa” jest jeszcze „tylko” jeden start. 25 czerwca po raz drugi w swoim sportowym dorobku zmierzy się z całym dystansem Diablaka (3500 m pływania, 180 km roweru, 44 km biegu) w Beskidach, a potem ostatnia prosta do życiowego wyzwania.

Waldemar Stawowczyk

Waldemar Stawowczyk - z wody na rower, a później biegiem. Ta...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto