Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Torty Pauliny Białek to prawdziwe dzieła sztuki. zachwycają przede wszystkim dzieci (ZDJĘCIA)

Ewa Drzazga
Jeszcze pięć lat temu tylko wzruszała ramionami, gdy ktoś proponował jej upieczenie ciasta. Do czasu, aż podjęła się wyzwania i upiekła tort na urodziny mamy. Bliskim tak posmakował, że dziś wszyscy chcą już tylko torty od Pauliny Białek. A ona z miłości do słodyczy i przygotowywania słodkich wypieków uczyniła swój sposób na życie.

W domu rodzinnym Pauliny Białek zawsze musiało być ciasto. Piekła mama, piekła babcia (do tej pory jej drożdżówek nikt nie przebije), w końcu do ekipy piekących pań dołączyła także teściowa. Paulina była więc otoczona słodkimi pysznościami i ... jakoś nie mogła w sobie odnaleźć motywacji, żeby piec je samodzielnie.

Aż przyszły 50. urodziny jej mamy i Paulina Białek uznała, że na taką uroczystość tort przygotuje sama. Ale nie taki zwyczajny, tylko z wykorzystaniem masy cukrowej. W inter-necie podejrzała, jak się za to zabrać, prześledziła też programy w telewizji i efekt przerósł oczekiwania wszystkich, także samej autorki.

- Niedługo potem urodziny miał mąż, potem był roczek synka i kolejne rodzinne uroczystości, więc piekłam następne torty - opowiada Paulina Białek. - Tak przypadły bliskim do gustu, że właściwie nie chcieli słyszeć o innych. Szybko okazało się, że te torty smakują też przyjaciołom i znajomym. Posypały się kolejne zamówienia - opowiada.

Poczta pantoflowa i fama o pysznościach wychodzących spod ręki pani Pauliny działały tak sprawnie, że szybko okazało się, pieczenie ciast może być sposobem na życie.

- Przyznam, że długo wahałam się, czy faktycznie podjąć takie wyzwanie - wspomina Paulina Białek. - Nie jestem przecież zawodowcem, mam zupełnie inne wykształcenie. Bałam się, że to zadanie po prostu mnie przerośnie, że moje torty szybko się przejedzą albo przestaną się podobać - mówi. I dodaje: jednak warto było.

Przez oczy i żołądek do serca
Ryzyko opłaciło się. Ci, którzy raz spróbowali toru pani Pauli-ny, tracili dla nich serca, opowiadali o tych małych dziełach sztuki znajomym i tortowa koniunktura nakręcała się. Nie bez powodu, bo oprócz tego, że ciasta Pauliny Białek obłędnie smakują, to również każdy z tortów wygląda tak, że dosłownie szkoda go pokroić.

- Najbardziej lubię robić torty z masą cukrową, sama ją przygotowuję, bo taka jest najlepsza - adeptka cukiernictwa dodaje, że są osoby, które preferują jednak torty śmietanowe i takie również pani Paulina ma w swoim „cukierniczym menu”.
Z masy cukrowej powstają też figurki, które zdobią przygotowywane przez nią torty. Drużyna „Psiego patrolu”, Elza z „Krainy lodu” i jej towarzysze, figurki „MyCrafta”, Kubuś Puchatek z przyjaciółmi. Właśnie w takim towarzystwie najczęściej przychodzi w pracy obracać się pani Paulinie, bo postaci z bajek najczęściej trafiają na zamawiane torty.

- Przy okazji muszę być na bieżąco z filmami dla dzieci czy kreskówkami - śmieje się autorka. - Konsultantem jest mój synek, który ocenia, czy przygotowana przeze mnie figurka jest „podobna”, czy „niepodobna” - opowiada.
Tego, jak zrobić taką figurkę, również nauczyła się dzięki instrukcjom znalezionym w sieci. - Pamiętam, jak lepiłam moją pierwszą figurkę z „Psiego patrolu” - wspomina pani Paulina. - Filmik trwał 12 minut, a ja przewijałam, odtwarzałam, znów cofałam... Tę pierwszą figurkę przygotowywałam prawie cztery godziny! Teraz muszę na jedną poświęcić około 90 minut - dodaje. Poszczególne elementy czy emblematy są ręcznie malowane, każdy musi nie tylko wyglądać, ale także smakować, bo te torty mają to do siebie, że jadalne są w całości.

Od halibuta po śmieciarkę
Mimo kilkuletniej praktyki pani Paulinie ciągle trafiają się wyzwania, jakie mimowolnie stawiają przed nią klienci. Najczęściej dotyczą one tortów typu 3D, czyli trójwymiarowych, często o nietypowym kształcie.

- Niedawno poproszono mnie o przygotowanie tortu w kształcie halibuta - opowiada pani Paulina. - Miał być niespodzianką dla pana, który obchodził właśnie 50. urodziny, uwielbia łowić ryby, a jego marzeniem było złowienie właśnie halibuta, więc żona wymyśliła dla niego taki tort. Szczerze mówiąc, chyba dwa tygodnie zastanawiałam się, jak to przygotować, wyciąć i ułożyć. Na szczęście z pomocą przyszedł mi mąż, który podpowiedział, że ta ryba ma charakterystyczne oko i specyficzny kształt. Chyba się udało, bo dowiedziałam się, że jubilat docenił i dbałość o szczegóły anatomiczne halibuta i smak ciasta - relacjonuje i przyznaje, że podobnym wyzwaniem był także np. tort w kształcie śmieciarki, który przygotowywała na 5. urodziny małego Kacpra. - Ciężarówki, czy traktory już robiłam, ale śmieciarka była zupełnie nowym doświadczeniem - żartuje.

Cała przyjemność po mojej stronie...
- Największą frajdę sprawiają mi torty dla dzieci - przyznaje pani Paulina. Wszystkie przygotowywane dla maluchów misie, pieski, buciki, aniołki, księżniczki choć wymagają wiele pracy, to są tak śliczne, że godziny spędzone przy pracy mijają błyskawicznie. - Lubię piec torty dla innych, cieszy mnie to, że sprawią komuś radość, że jakieś dziecko czy dorosły jubilat będzie zadowolony, bo na swoje święto dostanie taki trochę „inny tort”.

Wpadnięcie w rutynę jej nie grozi. Klienci ciągle zaskakują nowymi pomysłami.

- Przyznaje, że czasami zdarza mi się sceptycznie podchodzić do niektórych propozycji, a potem okazuje się, że to, do czego nie miałam przekonania to jednak świetny pomysł - Paulina Białek mówi, że stara się być otwarta na wszelkie sugestie i nowe rozwiązania. A że ze świetnym skutkiem, o tym przekonuje np. historia kremu bananowego. - Jedna z pań poprosiła mnie właśnie o taki do zamawianego tortu. Wydawało mi się, że zupełnie nie będzie pasował, ale smakował kapitalnie! Od tej pory mam go w mojej ofercie - przyznaje bełchatowianka.
Ale nawet najlepsze i najbardziej estetyczne tort mogą się przejeść osobie, która odpowiada za ich przygotowanie. Bo choć praca pani Pauliny wydaje się samą przyjemnością, to przecież wymaga sporo wysiłku, bo i biszkopt i każdy nawet najmniejszy element trzeba przygotować własnoręcznie.

- Faktycznie są dni, gdy po przygotowaniu czwartego czy piątego tortu nie mam już na nic siły - mówi Paulina Białek. - Ale wystarczy, że zobaczę zadowolenie na twarzy mamy, która odbiera tort dla dziecka, albo że nazajutrz po danej imprezie ktoś napisze sms-a, że jubilat był zachwycony, a zmęczenie idzie w niepamięć. Każdy tort robię tak, jakbym przygotowywała go dla swoich najbliższych. Do każdego ciasta dodaję szczyptę miłości - zdradza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto