18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świętą mają jedną nazwę, ale tradycja ma wiele twarzy

Ewa Drzazga, Karolina Wojna
Ks. Dariusz Mordaka mówi, że ma dwie rodziny - tę naturalna i tę parafialną. Wigilie spędza z obiema. - To  rodzaj łaski - mówi
Ks. Dariusz Mordaka mówi, że ma dwie rodziny - tę naturalna i tę parafialną. Wigilie spędza z obiema. - To rodzaj łaski - mówi Ewa Drzazga
Nie muszą być białe czy wyjątkowo bogate, ale muszą być smaczne i rodzinne. Ich siła tkwi w tradycji potraw i zachowań przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Czy spędzane we własnym domu, czy u rodziców, czy nawet w pensjonacie - łączy je jedno. Przy choince czy przy świecy są okazją do spotkania i wspólnego spędzenia czasu

Co jest najlepszego w świętach? - To jak się dzielimy opłatkiem, to że mamy występ, to że jesteśmy razem, prezenty, ubieranie choinki. Wszystko lubię tak samo - Tosia Dorosławska wylicza jednym tchem. Ma sześć lat, podczas których zdążyła wyrobić sobie własne zdanie na temat Bożego Narodzenia.
- Święta to jest dzień dawania prezentów, z tym że wtedy jesteśmy razem, a prezenty są pod choinką - wyjaśnia poważnie. Tym właśnie te gwiazdkowe prezenty różnią się od np. urodzinowych. Ale dla Tosi Boże Narodzenie to także smak pierniczków, które piecze razem z mamą. Powaga pryska jak bańka mydlana, a w oczach Tosi pojawiają się figlarne ogniki. - Aż się nie mogę doczekać z jedzeniem...

Dziecięcą radość ze świąt, choć przysłoniętą zmęczeniem świątecznymi przygotowaniami, słychać w głosie Mirosławy Kopińskiej z Bogusławic w gminie Wolbórz. Dla niej świętość świąt polega na spędzaniu ich z rodziną. Atmosferę tworzą dekoracje znane z dzieciństwa oraz własnoręcznie przygotowane potrawy, łącznie z upieczonym chlebem.
- Nie oglądamy w święta telewizji - podkreśla pani Mirosława, która delektując się stworzoną atmosferą odpoczywa po szaleństwie przygotowań.
- Robię prawie wszystko sama, tu sprzątam, tu gotuję, więc tak naprawdę wszystko dzieje się jednocześnie - śmieje się pani Mirka dodając, że w ten sposób łapie ulotnego ducha świąt.

Te dzisiejsze są na pewno łatwiejsze w obsłudze i bogatsze, te minione, szczególnie z lat 70. i 80. XX wieku, miały wyraźniejszy smak.
- Pamiętam, jak pani w sklepie dawała po jednej czy dwie pomarańcze. Smakowały dużo lepiej niż dziś, gdy są na co dzień... - mówi
Świąt innych niż w domu nie zna Barbara Justyna z Gazomi Starej. Musi być choinka, jemioła, sianko i domowe wypieki. Do tego goście, czyli dorośli już synowie z rodzinami.
- Nie wyobrażam sobie wyjeżdżania w święta - przyznaje pani Barbara, dla której porządki i przedświąteczne gotowanie to część bożonarodzeniowej tradycji. Jak każda modelowa gospodyni ma dokładny harmonogram zajęć, które jak puzzle tworzą idealny obraz świąt. Piernikiem na miodzie i piwie (sprawdzony, autorski przepis pani Barbary obok) w domu pachnie już od tygodnia.
- Kiedyś te święta były radośniejsze... - wzdycha pani Barbara. Chociaż może to tylko wrażenie, bo swoje zrobił bagaż życia. Po prostu cieszymy się z innych rzeczy...

Twórczyni ludowa Krystyna Wieczorek słynie z umiłowania polskich, szczególnie lokalnych zwyczajów. Jej święta są wierne tradycji pod każdym względem.
- Zmieniło się tylko to, że kiedyś byłam z mężem i czworgiem dzieci, a teraz to jest pełne mieszkanie, ponad 20 osób. Dzieci mają swoje dzieci, ja już mam wnuki i sześcioro prawnuków, tak że nie mogą się wszyscy pomieścić - opowiada.
Dzisiejsze święta na pewno są bogatsze i trochę łatwiejsze do przygotowania, ale coś za coś. Już tak nie pachną, jak kiedyś.
- Zapach był, bo się wszystko w domu, w piecu robiło. Placki drożdżowe, gęś nadziewana, całkiem inna atmosfera była - wylicza z wyraźnym żalem.
Bo im było trudniej święta wyczarować, tym miały więcej magii. Tak jak w czasie wojny czy zaraz po, kiedy ze wszystkim było bardzo krucho. Ale pierogów nie mogło zabraknąć, tak samo jak grzybów pieczonych.
- Były produkty tylko swoje, jak suszone owoce, swojski chleb, no i obowiązkowo śledź, ale też nie zawsze można było go zdobyć... - mówi...
Obowiązkowa była i choinka, zawsze żywa, choć dawniej po prostu przynoszona z lasu. Dzisiejsze błyskotki są piękne, ale dla pani Krystyny nie tak wartościowe jak własnoręcznie robione ozdoby. O takich zabawkach, robionych z bibułki, pudełek po zapałkach, piórek mogłaby opowiadać godzinami. O ile dziś takie ozdoby nadal zdobią choinkę, to już świeczki wyparły lampki.
- Świece muszą chociaż stać przy choince - mówi. - U nas się zawsze trzy świece na stole zapalało, to taka tradycja, że duchy chodzą...

Nie wszyscy jednak spędzają Boże Narodzenie tak tradycyjnie. Ludmiła Kowalczyk z Bełchatowa ma 17 lat i nowoczesne poglądy na życie. Choinki w tym roku nie ubiera, bo szkoda czasu i miejsca. Rodzice przystali na taką propozycję. Tym bardziej, że na święta wyjeżdżają najpierw do jednych dziadków, potem do drugich. W tym roku zresztą i tak będzie raczej tradycyjnie: najpierw wielkie sprzątanie, a dzień przed świętami wielkie pieczenie i gotowanie, żeby do rodziny nie jechać "na gotowe". Rok temu po prostu zamówili kwatery w zaprzyjaźnionym pensjonacie i pojechali w góry, świąteczne posiłki zjedli w restauracjach.

- Gdy byłam młodsza, święta to był Mikołaj i prezenty - mówi Ludmiła. - Teraz już z Mikołaja wyrosłam, w prezencie dostaję najczęściej kasę.
Nastolatka mówi, że Boże Narodzenie bardzo lubi. W końcu 10 wolnych feryjnych dni to oferta nie do pogardzenia. Jest okazja, żeby się wyspać do woli. - Ale całe to zamieszanie, stawanie na głowie, żeby wysprzątać dom, ubieranie choinki, która w ciepłym mieszkaniu zaraz opadnie z igieł, stanie przy garnkach do upadłego? - dodaje Ludmiła. - Trochę przerost formy nad treścią. Potem nawet nie ma siły, żeby się świętami nacieszyć.
Czyli jednak Boże Narodzenie to dla niej też okazja do jakiejś specjalnej radości? - No tak, te kolędy, migające światełka, taki inny, uroczysty nastrój w domu dziadków - przyznaje. - Ale żeby z tego powodu robić takie zamieszanie?

O celebrowaniu świąt nie mówi także, Lilia Owczarek w wieku "30+ ".
- Wigilia? Tradycyjnie, u rodziców - opowiada młoda bełchatowianka. - Jadę już rano, żeby pomóc mamie w przygotowaniu kolacji. Ale nie robię tego dla świąt i atmosfery, tylko po to, żeby ona była mniej zmęczona.
Lilka przyznaje, że pewnie gdyby założyła własną rodzinę, patrzyłaby na to inaczej. Gdyby jej brakowało własnych emocji, emocjonowałaby się przeżyciami dzieci. Jako singielka każde święta przeżywa w okrojonym zakresie. W pierwsze i drugie święto wypad do babci, spotkanie z przyjaciółmi.
- Na święta patrzę trochę jak "podglądacz", nie wywołują we mnie specjalnych wzruszeń - dodaje. - Dla mnie to po prostu bonusowe wolne dni. Trochę to smutne, ale tak po prostu jest...

Niewielu osobom jest dane przeżywać Wigilię tak, jak to się dzieje w przypadku ks. Dariusza Mordaki. Rok w rok jedzie na godz. 17 do Ujazdu, żeby zasiąść przy wigilijnym stole z rodzicami, bratem i jego rodziną. Dwie godziny później wsiada w samochód i jedzie do podbełchatowskich Kluk, żeby przygotować się do drugiej Wigilii, którą spędza ze swoją, jak ją określa "parafialną rodziną".
- Gdy wracam od rodziców, ulice są puściusieńkie - opowiada ks. Dariusz. - Rzadko mija mnie jakiś samochód. Na podwórkach widzę zaparkowane auta, w oknach migają światełka choinek, widzę sylwetki ludzi, którzy siedzą za stołami. I tak co roku.

Czy wtedy nie czuje choć odrobiny żalu? Ks. Mordaka stwierdza, że właśnie taki sposób spędzania świąt jest wpisany w zadania, których się podjął i nigdy nawet nie przyszło mu do głowy, by to kwestionować.
- Mam dwie rodziny, tą naturalną i tą parafialną, to że jestem w tym pięknym czasie z obiema, traktuję jako rodzaj łaski - zaznacza. - I, proszę mi wierzyć, nie ma chyba bardziej radosnego i podniosłego przeżycia, niż ta chwila, gdy w Wigilię, przed północą, wchodzę do kościoła wypełnionego znajomymi twarzami, i gdy zabrzmi pieśń "Bóg się rodzi". To jest radość świąt i siła tradycji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto