Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stawiamy Anię na nóżki. Koncert charytatywny w Oratorium im. Jana Pawła II [ZDJĘCIA]

Ewa Drzazga
Grzegorz Maliszewski
Ania będzie mogła chodzić? To zależy także od nas, bo każdy może jej w tym pomóc. W Oratorium Jana Pawła II odbył się koncert charytatywny na rzecz Ani. Dla chorej dziewczynki zaśpiewali m.in. ks. bp Antoni Długosz znany m.in. z programu "Ziarno", zespół dziecięcy Kolorowe Laurki oraz Farne Scholki.

Co byś zrobił, gdybyś przez cztery lata myślał, że twoje dziecko jest skazane na wózek inwalidzki. I gdyby nagle ktoś powiedział ci, że wystarczą dwie operacje, odpowiednia rehabilitacja i będzie mogła chodzić. Można oszaleć ze szczęścia. A co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że bez 250 tysięcy złotych tego cudu nie będzie? I że jeśli tych pieniędzy nie znajdziesz, twoja Ania nie dowie się, jak to jest móc chodzić?

Ania miała się urodzić 5 marca, urodziła się 14 grudnia. W 28 tygodniu ciąży. Nie oddychała, była słabiutka. Trafiła do inkubatora, jej stan był na tyle dobry, że po 10 dniach można było go odłączyć i odstawić antybiotyki. Pierwsze usg nie wykazało żadnych zmian. Gdy malutka miała trzy tygodnie, wykonano kolejne badanie - tym razem było jasne, że u dziecka wystąpiło niedotlenienie. - Uprzedzono nas, że pojawią się konsekwencje, ale jakie, nikt nie był w stanie przewidzieć - opowiada Małgorzata Koźba, mama Ani. - Mógł być to lekki niedowład, albo problemy z koncentracją uwagi, a mogło być też bardzo ciężkie porażenie- dodaje.

Przez pierwszy rok rodzice dziewczynki myśleli, że walczą o to, by Ania mogła biegać i skakać. - Dosyć szybko zaczynała gaworzyć, chwytała coś, uśmiechała się, ale widziałam, że rozwija się gorzej, niż to było w przypadku jej starszego rodzeństwa -opowiada mama Ani. Pierwszą rehabilitację dziewczynka prze-szła, gdy nie miała jeszcze trzech miesięcy. W specjalny sposób trzeba ją było kąpać, przewijać, obracać. Ania rosła i szybko stało się jasne, że dziewczynka sama nie potrafi się np. obrócić, nie ma mowy o siadaniu. Jednym słowem: ruchowo - fatalnie, ale kontakt z dziewczynką był świetny. Miała około półtora roku, gdy ostatecznie zdiagnozo-wano u niej porażenie mózgowe.

- Zmiany ominęły sferę intelektu - mówi Małgorzata Koźba. - Ania ma szansę zdobyć wykształcenie, może normalnie, aktywnie żyć. Teraz walczymy o to, żeby nie była skazana na wózek inwalidzki.

Rehabilitacja daje efekty zdumiewające, Ania może wykonywać takie ruchy, o jakich wcześniej nie można było marzyć. Umie kroczyć w walkerze, samodzielnie jeszcze ciężaru ciała nie utrzyma. Dopiero od niespełna roku potrafi np. samodzielnie siedzieć prosto na kanapie i nie zsuwać się po niej. Jej rączki nie są jeszcze aż tak sprawne, jak u zdrowego dziecka - ale tu dużo można zdziałać rehabilitacją.

Od ponad roku wiadomo, że Ania będzie musiała przejść operację bioder. W największym skrócie chodzi o to, że u dzieci, które nie chodzą, kości stawów biodrowych i same stawy nie są prawidłowo ukształtowane. Operacyjnie trzeba je przywrócić do prawidłowego kształtu i położenia. Rodzice Ani konsultowali się u wielu ortopedów w kraju. Ci radzili operację, ale choć metody doradzano różne, w efekcie zabiegu Ania i tak miała być unieruchomiona w gipsie na kilka miesięcy. W tym czasie efekty dotychczasowej rehabilitacji najpewniej cofnęłyby się. Czy udałoby się je odzyskać, jakie byłyby możliwości Ani po rozłupaniu gipsu - nie wiadomo.

- Pod koniec kwietnia tego roku poradzono nam, żeby skonsultować Anię w niemieckiej klinice ortopedycznej w Aschau - mówi Małgorzata Koźba. - Zaproponowano nam tam operację, która otwiera przed nami zupełnie nowe możliwości - dodaje mama dziewczynki.

Choć same założenia zabiegów chirurgicznych są podobne jak te w kraju, to metody stosowane po operacji są zupełnie inne. Ania nie będzie zagipsowana, ale specjalnie dla niej zostanie odlany specjalny blok, w który niczym w kokon będzie wkładana, by ją unieruchomić na kilka dni zaraz po operacji i potem - przez pół roku - także na noc, bo podkurczając nogi we śnie mogłaby sobie zrobić krzywdę. Ta metoda gwarantuje, że nie będzie zaników mięśniowych czy zatorów, że Ania nie straci tego, co już dzięki rehabilitacji osiągnęła.

Gdy rodzice Ani zapytali lekarza z kliki w Aschau, czy ich dziecko ma szansę na to, by samodzielnie chodzić, był zdziwiony. „A dlaczego nie miałaby chodzić?” - spytał i tylko uśmiechnął się, patrząc, jak Ania w swoim wózku śmigała po jego gabinecie. Po tej wizycie stało się też jasne, że operacja bioder jest już teraz koniecznością. Rodzice zauważyli, że mimo intensywnej rehabilitacji, w ostatnich miesiącach trudniej o postępy. Zdaniem lekarzy to dlatego, że biodra są zdeformowane. Organizm Ani sam wytwarza przez to rodzaj blokady, która uniemożliwia postępy. Po operacji wszystko powinno wrócić do normy, rehabilitacja przełoży się błyskawicznie na poprawę motoryki dziewczynki. - Wszystko to brzmiało cudownie, ale zmroziła nas cena zabiegu. Na leczenie bioder i nóżek Ani w klinice ortopedycznej w Aschau potrzebujemy 250 tys. zł - mówi Małgorzata Koźba. - Nie jesteśmy w stanie sami zgromadzić takich pieniędzy, a to dla niej jedyna szansa na samodzielność. Dlatego przy pomocy przyjaciół uruchomiliśmy zbiórkę publiczną. Liczy się każda złotówka - dodaje mama dziewczynki.

Terminy operacji już są wyznaczone. Pierwszą nóżkę, będzie miała operowaną już 22 listopada. Dwa tygodnie spędzi w klinice, potem wróci do domu, gdzie przez kilka tygodni będzie pracowała w domu z rehabilitantem. Koszt tej pierwszej operacji szacuje się na około 100 tys. zł. Tę sumę już w 80 procentach udało się uzbierać. Ale 9 stycznia Ania ma wrócić do Aschau na operację drugiej nogi. I to znów będzie kosztować 100 tys. zł. Takich pieniędzy rodzina Ani zwyczajnie nie ma. A przecież na tym nie koniec - jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, w marcu dziewczynka ma pojechać do kliniki, żeby specjaliści mogli dopasować jej specjalne, wzmacniane ortezy, w których będzie mogła uczyć się chodzić.

- Ania pewnie nigdy nie będzie mogła biegać i skakać jak zdrowe dzieci - przyznaje Małgorzata Koźba. - Ale po tej operacji jest możliwe, że będzie chodzić przy pomocy balkonika czy o kulach, że ma szansę na samodzielność.

Teraz, gdy do operacji pozostało już tak mało czasu, trzeba ćwiczyć. Jak najwięcej, jak najczęściej. Wzmacniać nogi, plecy, biodra, ćwiczyć dłonie. W tym tygodniu Ania była na turnusie rehabilitacyjnym, w przyszłym też jedzie. Gdy nie ma turnusów, to i tak jeździ na ćwiczenia kilka razy w tygodniu w Łodzi i w Beł-chatowie. Pracuje dzielnie i choć tego nie okazuje, boi się tego, co przed nią. „Mamo, jak to będzie? Mamo, a to będzie bolało?” - spytała panią Małgorzatę.

- Wytłumaczyłam jej, że podczas operacji nic nie będzie czuła, bo będzie spała - mówi mama Ani. - Nie mówiłam nic o tym, co będzie, gdy się obudzi. Mam nadzieję, że będzie dobrze. I że potem będzie już tylko lepiej.

Pomóc Ani można w każdej chwili, a sposobów jest kilka.

Szczegóły są dostępne na internetowej stronie akcji na rzecz Ani Koźby. Znaleźć ją można na facebooku, wystarczy w wyszukiwarkę wpisać „Stawiamy Anię na nóżki”.

Najprościej wysłać SMS. W jego treść trzeba wpisać: S4735 i wysłać go na numer 72365. Koszt to 2,44 zł . Można też wpłacić dla Ani pieniądze. Konto do wpłat: Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „SŁONECZKO” 77-400 Złotów, Stawnica 33A nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010. W tytule wpłaty wpisujemy: Darowizna na leczenie i rehabilitację Anny Koźby 636/K. 97 8944 0003 0000 2088 2000 0060 tytuł wpłaty: Darowizna na leczenie i rehabilitację Anny Koźby 636/K

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto