Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawiedliwy podział czy skok na miliony gminy Kleszczów?

Grzegorz Maliszewski
W najbogatszej gminie w Polsce mówi się o bolszewickiej próbie „drugiego rozbioru Kleszczowa”. Posłanka PiS swój pomysł tłumaczy szansą na rozwój innych gmin. Czy gmina Kleszczów odda część swojego terytorium i bogactwa innym?

Na placu przed jednym z kleszczowskich marketów, który znajduje się na tej samej ulicy co wybudowany przed laty ogromny aquapark Solpark, zgromadziło się kilkaset osób. Nad ich głowami widać transparent z napisem „Nie oddamy naszej ziemi”. Obok widać kolejny baner, a na nim hasło „NIE rozbiorowi gminy Kleszczów!”. To kolejna, w najbogatszej gminie w Polsce, akcja przeciwko planom podziału gminy Kleszczów. Tym razem zorganizowali się sami mieszkańcy. Wpadli na pomysł, że napiszą list do premiera Morawieckiego z jasnym i krótkim przesłaniem: nie ma mowy o żadnym podziale gminy. Pytani o posłankę PiS Małgorzatę Janowską, która kilka tygodni temu ogłosiła projekt podziału gminy i przeniesienia jej części do gminy Bełchatów, nie przebierają w słowach.

- To jest zwykłe świństwo, ktoś przygotowuje sobie kampanię wyborczą - denerwuje się Anna Maciocha z Kleszczowa. - To jest na zasadzie, że jeżeli mi się spodoba u sąsiada dobry kawałek ziemi, to sobie go wezmę. Dlaczego nie chcą trujących popiołów, a zabierają elektrownię, z której płyną podatki? - pyta.

Organizatorzy protestu w ciągu kilku dni zebrali ponad 600 podpisów. To jednak dopiero początek, bo chcą, aby pod listem podpisało się kilka tysięcy mieszkańców gminy.

- To grabież części ziemi gminy Kleszczów, bo inaczej tego nie można nazwać - mówi Kamil Jarząbek, współinicjator akcji „Wspólnie dla obrony Kleszczowa”, którą założył na Facebooku. - Wysoki budżet jest przecież dla nas rekompensatą, która nam się należy, ze względu na degradację w środowisku, brak wody, pękające domy, zapylenie czy choroby.

Bogaty musi oddać biednym?

Gmina Kleszczów to najbogatsza gmina wiejska w kraju. Jej roczny budżet sięga 280 mln zł. Lwia część gminnych dochodów to podatki płacone przez kopalnię i elektrownię. Korzystają na tym mieszkańcy. W bogatej gminie drogi są gładkie jak stół, przy każdej jest ścieżka rowerowa. Mieszkańcy płacą symboliczne opłaty za wodę i mają duże zniżki na prąd. Co roku dzieci mogą korzystać z prawie darmowych wakacji w kraju i za granicą, gmina dofinansowuje odnawialne źródła energii czy nawet kupno ozdobnych drzewek do przydomowych ogródków. Dla porównania gmina Kluki - jedna z najbiedniejszych w powiecie bełchatowskim - to zaledwie 17 mln zł rocznego budżetu. Dysproporcja jest ogromna, nawet biorąc pod uwagę fakt, że każdego roku bogaty Kleszczów oddaje w sumie około 100 mln zł tzw. janosikowego i opłat środowiskowych.

- Chcemy zmienić granice gmin Bełchatów i Kleszczów, aby były one inne, aby gmina Bełchatów, która jest większa, ale biedniejsza, też mogła się podobnie rozwijać. Chciałabym, aby rozwój był równomierny - uzasadniała swój pomysł Małgorzata Janowska, która ku powszechnemu zdumieniu, stwierdziła, że o pomyśle rozmawiała już nawet z premierem Morawieckim.

Posłanka PiS chciałaby z obszaru gminy Kleszczów wykroić około 1200 hektarów. To głównie teren elektrowni Bełchatów i części kopalni Bełchatów. Praktycznie cały obszar ma charakter przemysłowy. Według wstępnych szacunków, przesunięcie z budżetu gminy Kleszczów do gminy Bełchatów z tytułu podatków i opłat środowiskowych mogłoby wynieść około 50-60 mln zł rocznie. Co ciekawe, pomysł Janowskiej zakłada, że na zmianie granic skorzystałaby nie tylko gmina Bełchatów, ale też inne samorządy z powiatu. Połowa kwoty, którą po zmianie granic gmina Bełchatów pozyskiwałaby z nowych terenów, miałaby zostać rozdysponowana na inne gminy: Kluki, Drużbice, Zelów, Rusiec oraz miasto Bełchatów. Z tego podziału wyłączona zostałaby gmina Szczerców, która na swoim terenie też ma fragment kopalni. Pomysłowi posłanki PiS z chęcią przyklasnął wójt gminy Bełchatów. Jego zdaniem, przełoży się to na rozwój infrastruktury w całym powiecie, co może spowodować wzrost liczby mieszkańców.

- Nie chcemy, aby gmina Kleszczów byłą samotną wyspą otoczoną przez gminy znacznie uboższe, bo to też nie jest dobre dla tych mieszkańców - podkreśla Kamil Ładziak, wójt gminy Bełchatów.
Elektrownia dzielnicą miasta?

Okazuje się, że bełchatowska posłanka nie była pierwszą, która wpadła na pomysł, aby Kleszczów podzielił się z sąsiadami swoim bogactwem. W 1991 roku plany przyłączenia terenów Rogowca i Biłgoraju miał ówczesny prezydent Bełchatowa Edward Olszewski. Droga z górniczego miasta do elektrowni i kopalni miała zyskać status miejskiej. Natomiast tereny, na których znajdowały się zakłady pracy, miały się stać dzielnicami miasta.

- Bełchatów był wówczas biednym miastem, z niedokończoną infrastrukturą czy z przerwaną inwestycją dotyczącą zaopatrzenia w ciepło. Gmina wiejska Kleszczów okazała się najbogatsza w Polsce. Było wtedy duże poczucie niesprawiedliwości, dlatego powstał taki projekt - wspomina Edward Olszewski, były prezydent Bełchatowa.
Pomysłowi miasta sprzeciwiły się wtedy gminy Kleszczów i Bełchatów. Sprawa trafiła na sejmik wojewódzki w Piotrkowie. Udało się zawrzeć kompromis. Powstała spółka Arreks, która miała czuwać nad rozwojem całego regionu wokół bełchatowskich gigantów przemysłowych. Wśród udziałowców były bełchatowska kopalnia i elektrownia, ale największym wciąż pozostawała gmina Kleszczów.

Zgoda długo jednak nie trwała. Ówczesny dyrektor kopalni Jerzy Wagenknecht postanowił wyjść ze spółki, gdy gmina Kleszczów na jej prezesa zaproponowała byłego dyrektora kopalni Stanisława Drozdow-skiego. Spółkę wkrótce przeniesiono do Kleszczowa i koncepcja współpracy podupadła.

- Z punktu widzenia prawnego nie znaleźliśmy drogi, aby zrobić to w sposób polubowny - wspomina Olszewski.

**

Wójt: To bolszewicki rozbiór**

Dziś atmosferę w najbogatszej gminie w Polsce można porównać do tej sprzed blisko 30 lat. Niektórzy widzą nawet analogie, mówiąc o próbie „drugiego rozbioru” gminy Kleszczów. Sławomir Chojnowski, wójt gminy, odnosząc się do pomysłu posłanki PiS, nie przebiera w słowach.

- Czy lokalne intrygi, dzielenie społeczności powiatu, totalne ignorowanie podmiotowości podstawowej jednostki podziału administracyjnego, jaką jest gmina, należy do katalogu zadań, którymi się zajmuje poseł Rzeczypospolitej Polskiej? - pyta Sławomir Chojnowski, który plany poseł Janowskiej i wójta Ładziaka nazywa nikczemnymi. W swoim oświadczeniu posuwa się nawet dalej: - Projekt podziału gminy nie zasługuje na rozmowę. Jest pomysłem bolszewickim, zmierza jedynie do wzniecania konfliktów - stwierdza w oświadczeniu.

Po kilku tygodniach na działania posłanki stanowczo zareagowali też radni gminy Kleszczów, podejmując jednogłośnie uchwałę, w której się sprzeciwili oderwaniu części kleszczowskich terenów. Rada gminy napisała też list do szefa rządu.

Panie Premierze! Mamy nadzieję, że mieszkańcy naszej gminy uzyskają od Pana, albo przedstawicieli Pańskiej Kancelarii krzepiący sygnał, że w sprawach tak kardynalnych jak integralność terytorialna gminy nie będą odgrywać żadnej roli ani stosunki bezpośrednie, ani relacje koleżeńskie, partyjne czy jakiekolwiek inne - napisali radni.


Gmina grozi sądem

Kolejną odsłoną politycznej wojny w sprawie „rozbioru Kleszczowa” było oświadczenie gminy, która zagroziła, że poda posłankę PiS... do sądu. Stwierdziła ona bowiem w audycji radiowej, że w Kleszczowie chodniki wymieniane są co trzy lata, a sama gmina nie jest zbyt skora do dzielenia się swoim bogactwem z sąsiadami, odmawiając im pomocy finansowej. Gmina zapowiedziała podjęcie kroków prawnych, a wypowiedzi Janowskiej nazwała kłamstwem i naruszeniem dobrego imienia.

Posłanka z Bełchatowa zaznacza, że słowa o braku pomocy finansowej dla gmin powiatu bełchatowskiego nie są wyssane z palca. - Takie informacje otrzymałam podczas rozmów z wójtami tych gmin, którzy niejednokrotnie zwracali się z prośbą o dofinansowanie inwestycji - mówi Janowska.

Tłumaczy też, że mówiąc „o chodnikach zrywanych co 3 lata”, miała na myśli szukanie i realizowanie przez gminę inwestycji tylko po to, aby wydać pieniądze z budżetu. - Chodziło o wydawanie pieniędzy na inwestycje, które nie są niezbędne dla mieszkańców - tłumaczy Małgorzata Janowska, która zapewnia, że jej pomysł wydzielenia części gminy Kleszczów nadal będzie realizowany. Gmina s w ciągu najbliższych miesięcy ma podjąć uchwałę w sprawie przejęcia terenów od gminy Kleszczów. Później dokumenty trafią do wojewody łódzkiego, który wyda opinię. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. - Myślę, że rozstrzygnięcia należy się spodziewać na początku przyszłego roku - zapowiada posłanka Janowska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto