Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sport w Bełchatowie i Piotrkowie klepie biedę

Grzegorz Maliszewski
Coraz więcej klubów sportowych w regionie popada w tarapaty finansowe. W Bełchatowie o przyszłość drży piłkarska drużyna PGE GKS Bełchatów. Jeszcze gorzej jest w Piotrkowie, gdzie kłopoty finansowe mają trzy miejscowe kluby. Prezesi Piotrcovii, Concordii i Piotrkowianina liczą każdy grosz...

Nadchodzą ciężkie czasy dla klubów sportowych w Bełchatowie i Piotrkowie. Okazuje się, że prezesi muszą liczyć się z każdym groszem i mocno zaciskać pasa, bo klubowe kasy mocno świecą pustkami.
PGE GKS Bełchatów, klub przez lata sponsorowany przez bełchatowską kopalnię, w nadchodzący sezonie będzie miał prawdopodobnie jeden z najskromniejszych budżetów w lidze. Z GKS odchodzą czołowi zawodnicy, w ich miejsce będą grać młodzi. To efekt oszczędności i braku pieniędzy.
- Problemy finansowe nie pojawiły się z dnia na dzień - przyznaje Marcin Szymczyk, prezes klubu.

To jednak nie koniec kłopotów. Udziały w klubie chce oddać jego właściciel - Bełchatowsko-Kleszczowski Park Przemysłowo-Technologiczny, który podjął w tej sprawie uchwałę intencyjną. Akcje wróciłyby do koncernu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna SA, któremu Park jest winien ponad 6 mln zł za udziały.
- Park miał kłopoty z zebraniem tej sumy. W najbliższych tygodniach powinny zapaść kluczowe decyzje w kwestii właściciela klubu - powiedział nam nieoficjalnie jeden z decydentów w koncernie PGE.

O trudnej sytuacji finansowej PGE GKS Bełchatów wiadomo od dawna.
- Jest niepewność, czy dostaniemy następną wypłatę, ale na razie zaległości nie ma - mówi jeden z pracowników administracyjnych GKS.
I jak zapewnia Marcin Szymczyk, prezes GKS, nie będzie, bo klub nigdy nie zalegał z wypłatami dla pracowników. W innej sytuacji są piłkarze, którzy nie są etatowymi pracownikami klubu. Faktem jest, iż GKS zalega im z wypłatami, ale jak podkreśla Szymczyk, nie są to takie pieniądze, o jakich pisze prasa. Gdyby tak było, zawodnicy mogliby się domagać rozwiązania kontraktów z winy klubu. Wszyscy nowi piłkarze, przychodzący do GKS w ostatnim czasie, mogą liczyć na niezbyt wygórowane pensje.

- Nie jesteśmy w stanie płacić kontraktów takich, jak kiedyś - podkreśla prezes. - Musimy dostosować kadrę do budżetu.
W nadchodzącym sezonie budżet GKS prawdopodobnie nie osiągnie nawet 10 mln zł. Bełchatowianie będą jeśli nie najbiedniejszym, to jednym z najbiedniejszych klubów w lidze. Aby domknąć budżet, klub musi ratować się transferami. Sprzedano już do Jagiellonii Białystok Filipa Modelskiego. GKS zarobił milion złotych. Zaawansowane są rozmowy na temat sprzedaży Dawida Nowaka do Legii Warszawa. Na jego transferze klub zarobiłby podwójnie, nie tylko na kwocie odstępnego, ale także na ograniczeniu kosztów. Nowak to bowiem najlepiej zarabiający piłkarz w drużynie.

W zbliżającym się sezonie kończy się umowa sponsorska z PGE. Rozmów na temat jej przedłużenia nie ułatwia sytuacja z rzekomym ustawianiem meczów przez piłkarzy GKS, z czasów, gdy klub walczył o awans do ekstraklasy.
- Niestety, wpłynęło to na postrzeganie klubu - mówi Szymczyk. - Zrobiliśmy wszystko, aby nie był on utożsamiany z korupcją.

Rozwiązano kontrakty z trze-ma piłkarzami, którzy są podejrzani o kupczenie meczami. Jak mówi Szymczyk, nie dlatego, że są winni, bo o tym zdecyduje sąd, ale po to, by nie mieszać w korupcję klubu. W ostatnim czasie udało się pozyskać kilku sponsorów, ale ich możliwości finansowe są ograniczone.
- Sytuacja organizacyjno-finansowa jest ważna, ale piłkarze są profesjonalistami i nie ma to wpływu na ich grę - zapewnia trener Kamil Kiereś.

W nieoficjalnych rozmowach piłkarze narzekają jednak, że klub ma zaległości i przyszłość jest niepewna, ale przyznają, że w podobnej sytuacji jest wiele klubów, które w ostatnich latach mocno przeinwestowały i teraz mają kłopoty z płynnością finansową. Dlatego nie wszyscy chcą uciekać z GKS, bo nie ma gdzie... Sporo spekuluje się m.in. o odejściu z drużyny Kamila Kosowskiego.

- Najłatwiej jest uciec w takim momencie - mówi Kosowski. - Jestem pełen nadziei, że będzie stabilnie, bo jeżeli nie ma stabilności "na górze", to nie ma jej też na boisku. Ostatni sezon to potwierdził, sytuacja wyglądała słabo z naszej strony i zdecydowanie za słabo ze strony właścicieli klubu. Przyjechaliśmy jednak z wakacji naładowani słońcem i mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

W Piotrkowie mniejsze lub większe problemy mają aż trzy kluby. Najgorzej sytuacja wygląda w drużynie szczypiornistek. Piotrcovia, która w ostatnich latach wielokrotnie zdobywała medale Mistrzostw Polski, dziś stanęła pod ścianą. Członkowie walnego zgromadzenia Piotrcovii, które odbyło się pod koniec czerwca, sytuację klubu ocenili jako krytyczną. Istnieje realna groźba, że jeśli nie znajdą się pieniądze, to jeszcze w tym roku klub może ogłosić upadłość. Wycofał się jeden ze sponsorów, kolejnych nie widać.

Nowy prezes spłacił zadłużenie wobec ZUS i Urzędu Skarbowego, udało się odblokować klubowe konta. - Dzięki temu będziemy mogli otrzymać dotację z miasta - mówi Kamil Zięba, prezes MKS Piotrcovia. - Spłata zadłużenia odbyła się niestety kosztem zawodniczek, które nie otrzymują pełnego wynagrodzenia.
Na początku tygodnia prezes będzie rozmawiał z władzami miasta. Klub chce prosić o dodatkowe 100 tys. zł. Wówczas jest szansa, że Piotrcovia przetrwa kolejny sezon.

Za różowo nie jest też u szczypiornistów Piotrkowianina. Klub nie ma zadłużenia, ale prezes Bogumiła Szczukocka ma problemy z dopięciem budżetu na ten sezon.
- Brakuje około 30-40 proc. planowanego budżetu. Staramy się szukać sponsorów. W Piotrkowie nie ma dużego kontrahenta, z którym można by rozmawiać - mówi. - Do rozgrywek przystąpimy, ale nie można wykluczyć sytuacji, że będziemy mieli problemy z płaceniem zawodnikom na czas.

Najstarszy klub piłkarski w Piotrkowie ma kłopoty od ubiegłego roku, kiedy wszedł w spór z jednym z menadżerów, którego roszczenia za transfer sięgają kilkudziesięciu tys. zł. Działający w imieniu menadżera komornik z Gdańska zajął konto klubu, ale władze Concordii złożyły odwołanie.
Miasto nie wypłaciło już ostatniej części dotacji za 2011 rok i wstrzymało deklarowane 100 tys. zł dofinansowania na ten rok. Egzekucja komornicza, do czasu rozstrzygnięcia sporu, została wstrzymana przez sąd i prezes Concordii Dariusz Dzwonnik wystąpił doprezydenta miasta o przekazanie 100 tys. zł na szkolenia i udział w rozgrywkach.

Dzwonnik podkreśla, że klub jest po konsultacjach z kancelarią prawną, która orzekła, że nie ma już żadnych przeszkód do tego, by miasto dotację przekazało - na nowe konto, niezajęte przez komornika, które zostanie otwarte przez klub.
- Wobec klubu nie toczy się w tej chwili żadna egzekucja, trwa procedowanie przez sąd, co może potrwać nawet dwa, trzy lata - mówi Dzwonnik. - Byłoby niesprawiedliwe, gdyby przez tak długi czas klub nie mógł korzystać z dofinansowania. Uregulowaliśmy 6 tys. zł długu wobec OSiR i spłaciliśmy OZPN w kwocie 3,8 tys. zł.

Jarosław Bąkowicz z biura prasowego magistratu, mówi, że dopóki spór nie zostanie rozstrzygnięty, miasto ma związane ręce. - Do tego czasu nie możemy zawrzeć z klubem umowy na dofinansowanie, bo to skutkowałoby koniecznością przelania pieniędzy na konto wskazane przez komornika - mówi Bąkowicz dodając, że miasto w tej chwili nie jest związane umową z Concordią.
Concordia czeka na pisemne stanowisko prezydenta miasta na wniosek, który złożył prezes.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto