Badania laboratoryjne wykazały, że produkty, które sprzedawano w sklepie pod postacią niepozornych gadżetów, np. odświeżaczy do szafy, czy proszków zmieniających kolor ognia, to dopalacze. Punkt, w którym sprzedawano środki odurzające decyzją sanepidu został zaplombowany i zamknięty na trzy miesiące.
- Prowadzimy postępowanie w celu wymierzenia kary właścicielowi sklepu - mówi Elżbieta Świerczyńska-Musiał, powiatowy inspektor sanitarny.
Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii, za wprowadzenie do obrotu środków odurzających sanepid może nałożyć na właściciela sklepu od 20 tys. do nawet miliona złotych kary.
Po kilku latach spokoju problem dopalaczy powrócił we wrześniu. Po kontroli sanepidu właściciel sklepu się zmienił, ale dalej handlowano dopalaczami. Teraz sklep będzie zamknięty do połowy kwietnia.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?