Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Seweryn Bożek wędruje po bezdrożach Bełchatowa i tych trochę dalszych też

Ewa Drzazga
Seweryn Bożek
Seweryn Bożek Archiwum prywatne
Seweryn Bożek podczas pieszych wędrówek odkrywa uroki okolic Bełchatowa. Efekty tych wypraw prezentuje w ramach projektu „Wędrówki po bezdrożach Bełchatowa”.

Czasami zdarza się, że przez rzeczne rozlewiska trzeba się przeprawiać po prowizorycznych trapach ułożonych z gałęzi. Czasami część wędrówki odbywa się po odsłoniętym dnie jeziora. Innym razem trzeba kilku prób, by dostać się w upatrzone miejsce, bo natura nie zawsze jest chętna, by ujawniać swoje sekrety. Seweryn Bożek, autor projektu „Wędrówki po bezdrożach Bełchatowa” w ramach swoich wypraw stara się odkrywać te mniej znane zakątki regionu. Efektem są nowe trasy, „odkryte” miejsca, opowieści o nich i urzekające fotografie, na których zobaczyć można podbełchatowskie krajobrazy. Choć w interpretacji Seweryna Bożka często prezentują się tak, że można jedynie ze zdumieniem spytać: „tu u nas?”

Od biegania do odkrywania

Zaczęło się od zwykłego biegania po lesie. To wtedy Seweryn Bożek przekonał się, ile frajdy daje spędzanie czasu właśnie w ten sposób. Ale szybko okazało się, że jeszcze atrakcyjniejsze mogą być piesze wędrówki po leśnych duktach - czasami po tych, o których wszyscy wiedzą, a o wiele częściej szlakami, które w ten sposób można dopiero odkryć. Relacje z takich pieszych wypraw można znaleźć na fanpage’u facebooka „Wędrówki po bezdrożach Bełchatowa”. Wkrótce w sieci znajdzie się także internetowa strona poświęcona temu projektowi.

- Założenie było jedynie takie, żeby pokazywać mało znane miejsca w naszej okolicy, które można odkryć w ramach pieszej wędrówki - mówi Seweryn Bożek, 30-letni bełchatowianin, choć, jak podkreśla, od kilku lat mieszka już poza Bełchatowem.

Projekt szybko zaczął się rozrastać, obserwujących i fanów zaczęło przybywać w lawinowym tempie. W dużej mierze zapewne dzięki fotograficznym relacjom z tych wypraw. Te zdjęcia jak nic innego potrafią zachęcić do podjęcia rękawicy i odszukania miejsc z „Wędrówek” na własną rękę.

Często udaje mu się uchwycić nietypowe detale wpisane w nasz krajobraz - zagubione gdzieś na skraju lasu chaty, opuszczone spichlerze, albo przerdzewiałe, pozostawione gdzieś na skraju drogi samochody marki Nysa.

- Wiem, że są osoby, które docierają do tych samych miejsc, bo zobaczyli je na zdjęciach - mówi Seweryn Bożek. On czasami podejmuje samotne wyzwania, czasami wędruje z żoną, ale coraz częściej zdarza się, że towarzyszy mu kilkuosobowa grupa takich jak on fanów pieszych wędrówek. Jeśli ktoś chce do nich dołączyć, wystarczy napisać na adres podany na stronie projektu. Przygody i ciekawe spotkania są pewne jak w banku.

Gdy całą ekipą idą przez las albo skrajem wiosek z plecakami, mieszkańcy często pytają „po co”, „dokąd”, czy „dlaczego”. - Spotykamy się z bardzo pozytywnymi reakcjami, ludzie nam kibicują - podkreśla podróżnik.

Bełchatowianin dodaje, że pierwszym obiektem, który pieszo został „spenetrowany” była góra Kamieńsk. - Przeszliśmy ją już chyba na wszystkie możliwe sposoby - śmieje się.

Na swój sposób wyzwaniem okazały się podszczercowskie Święte Ługi.

- Zaskoczyły nas tam rozlewiska wody, których nie dało się pokonać inaczej, jak układając prowizoryczne kładki z gałęzi albo przechodząc po pniach drzew - opowiada Seweryn. - Było warto, bo to niesamowita okolica - podkreśla.

Z kolei podczas wędrówki w okolicach Wierzchów Kluckich udało się natrafić na leśną kapliczkę ustawioną w miejscu, w którym kiedyś pochowano niemieckich żołnierzy. - Okazało się, że z tym miejscem wiąże się dosyć niesamowita historia. Podobno pani, która tę kapliczkę ufundowała, znalazła w miejscu, w którym była ta mogiła (żołnierzy ekshumowano ok. 10 lat temu) kamień w kształcie serca. Ale na tym nie koniec, bo ten kamień ponoć krwawił. Muszę jeszcze wrócić w to miejsce, żeby dowiedzieć się więcej - zauważa Seweryn Bożyk.

Kapliczkę, otoczoną przez wodę, znalazł z kolei nad Zalewem Sulejowskim. Została postawiona w miejscu, w którym kiedyś były domy wioski wysiedlonej pod zalew. - Wracałem tam już kilka razy, za każdym razem woda była zbyt wysoka albo lód zbyt kruchy, by podejść tam blisko - opowiada podróżnik. - Mam nadzieję, że teraz, przy tych siarczystych mrozach, uda mi się wreszcie dotrzeć do samej kapliczki.

Bo kilkunastostopniowy mróz nie jest dla niego żadną przeszkodą. Wręcz przeciwnie - Seweryn mówi, że zimowa aura to świetny czas na piesze wyprawy. - W minioną niedzielę byliśmy nad Jeziorskiem - relacjonuje. - Obeszliśmy zbiornik dookoła. To 52 kilometry, na ich pokonanie potrzebowaliśmy 13 godzin - mówi. I przyznaje, że ta wycieczka nie była „bułką z masłem”. Wystartowali z latarkami w ręku, po godz. 4 rano. Gdy wrócili do domów, na dworze też już panował zmrok. - Większość trasy przeszliśmy nie drogami, ale odsłoniętym teraz przez wodę dnem zalewu - relacjonuje. - Trafiliśmy na miejsce, w którym kiedyś były zabudowania wioski wyburzonej pod zalew. Bez trudu da się zauważyć fundamenty domów, części jakichś porcelanowych przedmiotów czy narzędzi. Muszę tam wrócić - podkreśla. Dodaje, że odkryte podczas wypraw historie również chciałby zamieszczać na stronie projektu.

Na tropie niezwykłości

Czasami jednak zdarzają się wyprawy najeżone trudnościami. Seweryn wspomina samotną przeprawę z Grocholic do Szczercowa. Do przejścia było ponad 30 km. - Przyznaje, że zdarzyło mi się pobłądzić na torfowiskach pod Szczercowem - rozkłada ręce. Była też inna wyprawa, która zakończyła się na brzegu napotkanej na trasie rzeki. Ta była zbyt szeroka, by ją pokonać.

- Mamy w naszej okolicy mnóstwo miejsc wartych odkrycia i szlaków, które można sobie samemu wytyczyć - podkreśla Seweryn Bożek. - Można pójść np. trasą wyznaczoną przez młyny wodne, albo przejść linię schronów z 1939 roku. To trasa o długości około 70 km, myślę, że niedługo się do niej przymierzę - dodaje.

W przypadku Seweryna zima jest najodpowiedniejszą porą na wędrówki. - Jestem fotografem, wiosna i lato to sezon, w którym pracy jest najwięcej, więc siłą rzeczy wędrówki będę musiał ograniczyć - zastrzega. - Ale gdy tylko będzie jakiś wolny dzień w tygodniu, ruszam w trasę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto