Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: „The Circle. Krąg” [zwiastun]

Dariusz Pawłowski
Emma Watson chyba ostatecznie pozbyła się „potterowskiej” minoderii i w roli Mae Holland wypadła bardzo dobrze, pozostawiając nadzieję, że będzie coraz lepszą aktorką
Emma Watson chyba ostatecznie pozbyła się „potterowskiej” minoderii i w roli Mae Holland wypadła bardzo dobrze, pozostawiając nadzieję, że będzie coraz lepszą aktorką Kino Świat
Na ekrany kin wszedł film „The Circle. Krąg” na podstawie głośnej książki Dave’a Eggersa. Opowieść oparta na znakomitym pomyśle, jednak ekranizacja pozostaje zmarnowaną szansą.

Straszyliśmy się wizjami świata z Wielkim Bratem i nieskrępowanym podglądaniem, w którym ciągle ktoś na nas patrzy. W końcu doczekaliśmy się epoki internetu i opowieści o inwigilacji totalnej, wszystkich i w każdym miejscu, do bezwzględnego odarcia z prywatności. Z tą różnicą, że to już przestało być fantazją. To się dzieje. Już. A wielu ludzi to jakoś cieszy.

W realnym świecie zbudowanym na wirtualnym mirażu i oszustwie musi powstać najlepsza i największa firma świata, w której praca będzie ekscytująca. Przedsiębiorstwo nazywa się Krąg i do jego działu obsługi klientów reklamowych trafia młoda Mae Holland, odpowiedziawszy wcześniej na rekrutacyjne pytania w rodzaju: jak przedstawisz babci naszą firmę? Mae oczywiście od razu jest podekscytowana i czuje, że spełniają się jej marzenia. Jest pod wrażeniem, że na terenie firmy jest do dyspozycji pracowników wszystko: od dentysty po piekarnię, że na powitanie dostała nowiutki tablet z własnym imieniem, a szef Kręgu ma luźny sposób bycia, będąc wizjonerem i geniuszem. Z czasem praca w Kręgu pochłania dziewczynę bez reszty, jej konto na portalu społecznościowym puchnie od znajomych, a rola w korporacji dynamicznie ewoluuje. Euforia Mae osiąga taki poziom, iż panna decyduje się przypiąć sobie do ubrania kamerkę i transmitować każdą chwilę swojego życia (z trzyminutową przerwą na toaletę) na cały świat. Tylko czy to jeszcze jest życie?

W naszych dziwnych czasach nieustannie słyszymy zapytania, jak dalece jesteśmy skłonni zrezygnować z prywatności (a co za tym idzie, o czym nie każdy chce pamiętać, także indywidualizmu) na rzecz wspólnego bezpieczeństwa. Najczęściej zadają je ci, którzy na wzbudzaniu zagrożenia i zapewnianiu pokoju najwięcej zarabiają. W zamian mamy uzyskać raj globalnej społeczności połączonej jedną siecią, wypełnioną darami nowoczesności. Tkwią w niej zresztą już wielokrotni „klikacze”, powtarzający środowiskowe prawdy, którzy będąc przekonani o swej wyjątkowości, nie dostrzegają jak bardzo stają się ujednoliceni.

Emocjonalny szantaż i spostrzeżenie, iż będąc obserwowanymi lepiej się zachowujemy, wykorzystuje do swojej ekspansji filmowy Krąg. Zewnętrzna przyczyna utworzenia wszechświatowego technologicznego organizmu podglądania wynika z efektownego zdania: sekrety są kłamstwem. Bo rzeczywiście, w sytuacji absolutnej otwartości i przejrzystości gdzież zwodzenie, oszukiwanie, zaciemnianie - wszystko widać jak na dłoni. Może poza tym, iż całe nasze postępowanie staje się wówczas fałszem. A ponieważ trudno objąć bezmiar wirtualnej rzeczywistości, która w dodatku dla naszego w niej istnienia domaga się szybkiej reakcji, do wytknięcia, pastwienia i wyolbrzymiania nadaje się szczegół bez zwracania uwagi na kontekst lub dostrzegania całokształtu osobowości - czego facebooki są najlepszym przykładem. Ba, w globalnym internecie nie ma również przebaczenia - grzech nie ma odkupienia, a skoncentrowani na cudzych życiach internauci odnajdą każdego i wszędzie. Objawiająca się „lajkami” wspólnota pozostawi ich przy tym w przekonaniu dokonania czegoś dobrego dla świata. Nawet bezwzględnemu reżimowi w kraju zamkniętym na demokrację da się w kość wysyłając mu światłowodami miliony rozgniewanych buziek. A co!

Cały ten fascynujący, poruszający, aktualny i coraz skuteczniej nas osaczający problem w filmie Jamesa Ponsoldta pozostaje na etapie zarysowania pomysłu, a wynikająca z niego opowieść okazuje się niespełnioną szansą. Rozwój wydarzeń zawarty jest głównie w dialogach, co w literaturze sprawdza się świetnie, ale na ekranie nie powstało napięcie. Szybko rozwój wypadków staje się przewidywalny, nie ma zwrotów akcji, między postaciami nie tworzą się relacje, choć scenarzyści usilnie nas zapewniają, że takowe zachodzą. Twórcy filmu zbyt łatwo przemykają się po temacie - mieli nami wstrząsnąć, a jedynie szturchnęli na przejściu dla pieszych.

Precyzyjnie zagrał szefa Kręgu Tom Hanks, chyba już ostatecznie pozbyła się „potterowskiej” minoderii Emma Watson i wygląda na to, że będzie z niej coraz lepsza aktorka. Trochę za mało miejsca w filmie ma John Boyega, ale widać, że nieco zabrakło pomysłu na jego postać nawróconego twórcy potęgi Kręgu. Świetna jest Karen Gillan w roli przyjaciółki głównej bohaterki, poruszająco zapadają w pamięć Glenne Headly i występujący w swojej ostatniej roli, chorego na stwardnienie rozsiane ojca Mae, zmarły na początku tego roku Bill Paxton.

Marzymy o idealnym rządzie, opartym na wzajemności społeczeństwie i idealnym człowieku, a pozostajemy tylko ludźmi. Bardziej efektywni są ci, którym w walce ze złem i tak chodzi o pieniądze i władzę (lub odwrotnie). Czy skazanie i przejęcie firmy tych, którzy nie zauważyli kiedy, wyhodowali na swej piersi kolejnego potwora.

Ocena 3/6

The Circle. Krąg, USA/Zjednoczone Emiraty Arabskie, sci-fi, reż. James Ponsoldt, wyst. Emma Watson.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto