Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezes MKS Jasło: Nie obciążamy pasażerów cenami biletów, sami szukamy pieniędzy

Grzegorz Michalski
- Do spółki przyszedłem w lipcu 2019 r. Postawiono przede mną na początek dwa krótkoterminowe zadania: zamknięcia roku na plusie oraz reaktywację stacji paliw - tłumaczy prezes Robert Dobosz.
- Do spółki przyszedłem w lipcu 2019 r. Postawiono przede mną na początek dwa krótkoterminowe zadania: zamknięcia roku na plusie oraz reaktywację stacji paliw - tłumaczy prezes Robert Dobosz. Grzegorz Michalski
Z Robertem Doboszem, prezesem Miejskiej Komunikacji Samochodowej w Jaśle rozmawiamy o sytuacji finansowej spółki, taborze, czego pasażerowie spodziewają się po miejskich autobusach i o przyszłości.

Po co w Jaśle komunikacja miejska, skoro ludzie mają w domach po kilka samochodów? Ktoś jeszcze jeździ autobusami?

Oczywiście! Liczba pasażerów rośnie. W 2019 roku z naszych usług skorzystało 1.136.000 osób, to o 37 tysięcy więcej niż rok wcześniej. Mamy wzrost, który chcemy utrzymać. Uczniowie i osoby starsze bardzo nas potrzebują, ale zawsze miło widzimy pasażerów w każdym wieku.

Pewnie z miejskiej kasy na koniec roku trzeba było dopłacić kilka milionów?

Jak objąłem stanowisko Prezesa Zarządu jednym z postawionych mi celów było uniknięcie strat. Cel osiągnąłem i ubiegły rok zamknęliśmy na małym plusie. A warto dodać, że w pierwszym roku działalności nie jest to oczywiste.

Udało się reanimować „trupa”?

Zdaję sobie sprawę, że taka „łatka” przylgnęła do naszego poprzednika, czyli ZMKS. Na szczęście największym kapitałem firmy są pracownicy, a Ci przeszli w 100 proc. do MKS. Dzięki ich zaangażowaniu, wciąż działamy. Komunikacja publiczna zarówno w Jaśle, jak i w większości miast, jak nie we wszystkich, nigdy nie będzie dochodowa. To cel sam w sobie, a nie źródło dochodów. Może gdybyśmy ustalili cenę biletu na 10 zł (lub 5-6 zł bez żadnych ulg), to wtedy nie musielibyśmy prosić miasta i gmin o pieniądze. W obecnej sytuacji samorządy są zmuszone do finansowania komunikacji publicznej.

Nie wszystkie gminy chętnie dają. Daje za to rząd. Premier zapowiedział, że autobusy pojadą tam, gdzie do tej pory nie docierały.

Nie mogliśmy być dużym odbiorcą tego rządowego programu, bo skupiamy się głównie na Jaśle, gminie Jasło oraz kilku gminach należących do Powiatowo-Gminnego Związku Komunikacyjnego w Powiecie Jasielskim (PGZK). W ramach rządowych dopłat udało się reaktywować m.in. linie w kierunku Łajsc, Załęża i Zimnej Wody.

Jest wiele miejsc, gdzie ludzie jeszcze potrzebują autobusów. Dojedziecie tam?

Staramy się współpracować z wójtami i oferować usługi we wszystkich gminach, ale jest też drugi operator - spółka PGZK-Jasiel (spadkobierca PKS Jasło - przyp.red.), która obsługuje bliższe i dalsze kierunki.

Kogo można prosić o uruchomienie nowej linii komunikacji publicznej na terenie jasielszczyzny?

Najlepiej zacząć od sołtysa. Ten zgłasza sprawę wójtowi. Później gospodarz gminy kieruje taką potrzebę do PGZK. Wtedy władze Związku zwracają się do nas oraz spółki PGZK-Jasiel z pytaniem o możliwość obsługi danego połączenia.

I pojedziecie?

Nasz tabor jest wykorzystywany praktycznie w 100 procentach i z żalem, ale musimy odmawiać realizację pewnych kursów. Jednak staramy się być elastyczni, bo to krok do sukcesu. Na bieżąco prowadzimy konsultacje z dyrektorami szkół, którzy wysuwają propozycje dostosowania rozkładów jazdy do zmieniających się potrzeb.

Czyli nie będzie wyścigów z busami?

Pozwolę sobie zacytować pana Duszana Augustyna, pochodzącego z Bieszczad, analityka transportu publicznego z Uniwersytetu Jagiellońskiego: „zasady rynkowe nie działają w przypadku transportu zbiorowego, szczególnie regionalnego.” Koordynowanie rozkładów jazdy należy do władz PGZK-Jasiel. Wszystkie zmiany kursów ustalamy z nimi. Oprócz publicznych, mamy też prywatnych przewoźników, którzy jeżdżą według własnych zasad. Dlatego czasem jest taki efekt, że o danej godzinie można zaobserwować stada autobusów czy busów na jednym przystanku.

Pasażerowie wybierając przewoźnika, kierują się ceną, komfortem i dopasowanym rozkładem jazdy. Komfort nie jest chyba mocną stroną spółki...

W ubiegłym roku kupiliśmy 4 używane autobusy, w tym roku 3 kolejne (wyższe normy EURO, klimatyzacja). Naszym celem jest dalsze poprawianie sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o tabor niskopodłogowy. Nasi mechanicy na bieżąco dbają o stan techniczny tych pojazdów. Średnia wieku naszych autobusów to 18 lat.

W większych miastach na drogi wyjeżdżają nowoczesne autobusy zasilane prądem.

U nas to się nie sprawdzi, bo autobusy jeżdżą w terenie górzystym i musielibyśmy je bardzo często ładować. Podobnie z pojazdami o napędzie hybrydowym. Specyfika tego typu silników jest przeznaczona do autobusów, które poruszają się po płaskim terenie, wtedy istnieje szansa, że zaoszczędzi się trochę paliwa. Jedynym rozwiązaniem jest autobus napędzany gazem ziemnym, a zakup takiego taboru może być dofinansowany np. z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Brakuje pieniędzy na nowy tabor, a jak z kierowcami? Prywatni przewoźnicy narzekają na brak chętnych do pracy za kółkiem.

Kierowców u nas nie brakuje, odpukać. W ostatnim roku udało nam się kilku zatrudnić. Mamy natomiast problem z mechanikami. Poszukujemy osób do serwisowania naszych pojazdów.

Nie brakuje za to kreatywnych pomysłów. Slogan „Apetyt na Jasło”, który pojawił się jakiś czas temu na autobusach, to pański pomysł?

Coraz mniej osób odwiedza naszą stronę internetową, więc postanowiliśmy założyć profil na Facebooku. Mamy apetyt i chęci, by transport publiczny w Jaśle był na jakościowo dobrym poziomie, żeby standard był cały czas podnoszony.

Internauci krytykują czy chwalą?

Wszystkie komentarze biorę sobie do serca. Tam, gdzie to możliwe ,staramy się poprawiać nasze usługi. Jedną z pierwszych akcji w internecie był konkurs fotograficzny, mieliśmy spory odzew, dostaliśmy wiele prac.

Czyli dział marketingu działa prężnie?

Marketingiem zajmujemy się wszyscy. Mamy tzw. mitingi marketingowe, podczas których zastanawiamy się, co publikować. Z tygodnia na tydzień rośnie nam liczba odsłon.

Rośnie też apetyt mieszkańców powiatu, żeby komunikacja stała na wysokim poziomie…

Do spółki przyszedłem w lipcu 2019 r. Postawiono przede mną na początek dwa krótkoterminowe zadania: zamknięcia roku na plusie oraz reaktywację stacji paliw. Z obydwu się wywiązałem. Można już u nas tankować olej napędowy, w rosnącym standardzie. Jeśli chodzi o ograniczenia, to największą przeszkodą w rozwoju są… pieniądze. Utrzymujemy się tylko z tego co sami wypracujemy i pozyskamy z gmin, a z tych drugich funduszy jesteśmy dokładnie rozliczani. Na szczęście wszystkim samorządowcom zależy na podnoszeniu rangi i poziomu transportu publicznego.

Pieniądze, to chyba jednak nie wszystko?

Komunikacja publiczna została rzucona na wolny rynek, a tak jak wcześniej wspomniałem, zasady, które sprawdzają się na wolnym rynku, nie służą komunikacji publicznej i jej rozwój jest blokowany. To co nastąpiło w latach 90-tych spowodowało dużą redukcję w transporcie publicznym. Najbardziej ucierpieli na tym pasażerowie.

Wyzwań nie brakuje.

Problemem są też rosnące koszty pracy. Najłatwiej byłoby przełożyć je na pasażerów, ale wiązałoby się to ze wzrostem cen biletów. Są sygnały, że będzie zwiększona pomoc rządowa, mówi się o większych dopłatach.

Przed MKS trudna przyszłość?

Naszym celem jest zwiększanie liczby pasażerów. Chcemy też poprawić standard obsługi w kasie, która znajduje się w jasielskim Rynku. Dużą pomocą byłby zastrzyk gotówki. Miasto, jako właściciel firmy, może nas poratować dofinansowaniem. Jednak wiadomo, że każda gmina ma swoje wydatki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto