„Polityka”: Jak wielki manipulator dał się zmanipulować rzeczywistości
A może odwrotnie - hucpa miała przykryć uświadamianą sobie przez reżysera warsztatową bylejakość jego filmu? Bo największymi grzechami „Polityki” są miałki, sklecony z najbardziej oczywistych rozwiązań i oparty na wyblakłych już kalkach scenariusz, powierzchowność, rozchwiana konstrukcja, twórczy minimalizm, inscenizacyjne i realizacyjne niechlujstwo. Wbrew zapowiedziom, produkcja nie sięga za kulisy polityki, niczego nie odsłania, zadowalając się przepisanymi naprędce cytatami z prasy i serwisów telewizji informacyjnych (w których pierwszy lepszy materiał dziennikarski sięga głębiej, niż przedsięwzięcie Vegi). Brakuje metafory, nadania projektowi wymiaru uniwersalnego, zapewniającego mu dłuższą żywotność niż teleexpress. Co gorsza, „Polityce” brakuje także energii, pazura, sterowania emocjami- długimi fragmentami jest po prostu mdła i nudna.