Policjanci ścigali nietrzeźwych kierowców

Pechowo zakończyła się dla 31 - letniego szczercowianina samochodowa wyprawa ulicami rodzinnej miejscowości.
Na ul. Mickiewicza chciał go do kontroli zatrzymać patrol policji. Ale kierowca dodał tylko gazu w fordzie mondeo. Pogoń trwała prawie kilometr. Wreszcie na ul. Klonowej 31-latek stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w płot posesji. Okazało się, że miał 1,56 promila alkoholu w organizmie.
Odpowie za jazdę po pijanemu, będzie też musiał zapłacić za naprawę ogrodzenia. Kosztować będzie go także remont rozbitego samochodu.
Policjanci ścigać musieli też 25-letniego motocyklistę, który do kontroli nie zatrzymał się na ósemce. Ten miał 0,64 promila, a wcześniej stracił już prawo jazdy.

Do nietypowej kolizji doszło na skrzyżowaniu ulic Świętojańskiej i Ampera. Jadący oplem 24-letni bełchatowianin zderzył się samochodem dostawczym. Kierowca tego drugiego auta nie zatrzymał się tylko odjechał w siną dal.
Gdy na miejscu zjawił się patrol policji i rozpoczęły się ustalenia przebiegu tej kolizji, jeden ze świadków krzyknął, że w aucie, które przejechało właśnie obok zebranych, na fotelu pasażera siedział ten sam człowiek, który prowadził samochód dostawczy.
Za wskazanym renault ruszył patrol policji. Auto zatrzymano. Kierowała nim kobieta, a na fotelu obok niej siedział 53-letni mieszkaniec gminy Kluki. Okazało się, że faktycznie był uczestnikiem kolizji. Uciekł, bo nie był trzeźwy. Wydmuchał prawie 1,6 promila.
Mercedesa, którym kierował porzucił w lesie w okolicach Bugaju.