Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policja w Bełchatowie wzięła pod lupę śmiertelne wypadki, aby znaleźć receptę na bezpieczniejsze drogi

Ewa Drzazga
Tomasz Jędrzejczyk mówi, że policjanci przyjrzeli się miejscom, w których doszło do śmiertelnych wypadków. Okazało się, że można poprawić tam bezpieczeństwo
Tomasz Jędrzejczyk mówi, że policjanci przyjrzeli się miejscom, w których doszło do śmiertelnych wypadków. Okazało się, że można poprawić tam bezpieczeństwo Ewa Drzazga
Skąpe oświetlenie, mało widoczny znak, drzewa zasłaniające drogę... Drobiazgi? Okazuje się, że czasami to właśnie one decydują o życiu i śmierci. W bełchatowskiej komendzie policji specjalny zespół bada, dlaczego w danych miejscach doszło do śmiertelnych wypadków. Okazuje się, że bezpieczeństwo można tam poprawić.

Czwartek, 26 stycznia 2017 roku, ulica Wojska Polskiego w Bełchatowie, okolice targowiska, godz. 18.40. 64-letni mężczyzna przechodził przez przejście dla pieszych, gdy został potrącony przez 24-latka jadącego fiatem punto. Pieszego przewieziono do szpitala, po kilku godzinach zmarł. Kierowca był trzeźwy.

W bełchatowskiej komendzie niezależnie od śledztwa dotyczącego sprawstwa i odpowiedzialności karnej za ten wypadek, ruszyło jeszcze inne postępowanie. Policjanci mieli w nim ustalić, czy w tym miejscu zawinił jedynie czynnik ludzki? Czy naprawdę nie można tam zrobić nic, żeby na przyszłość piesi byli bezpieczniejsi, a kierowcy mogli uniknąć tragedii?

Okazało się, że w tym miejscu problem tkwił w niewystarczającym oświetleniu przejścia dla pieszych. Formalnie było zgodne z wszelkimi normami i przepisami. W praktyce potrzeba tam było dodatkowej lampy, żeby po zmroku piesi byli naprawdę widoczni dla kierowców. - Wystąpiliśmy z wnioskiem o ustawienie w tym miejscu dodatkowego słupa z doświetleniem. Reakcja magistratu była natychmiastowa, zmiany zostały błyskawicznie wprowadzone - mówi mł. insp. Tomasz Jędrzejczyk, zastępca komendanta powiatowego policji w Bełchatowie.

Popatrz, co tu można zrobić

Potrącony pieszy na przejściu przy ul. Wojska Polskiego to jedno z dziesięciu śmiertelnych zdarzeń, które do tej pory badał specjalny zespół ds. analiz wypadków drogowych powołany w październiku 2016 roku przez bełchatowskiego komendanta policji. Nie chodzi tu o ustalenia zza biurka - jego członkowie (czyli policjanci i przedstawiciel zarządcy drogi, ewentualnie jeśli byłaby taka potrzeba, także przedstawiciel Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego) jadą na miejsce, w którym doszło do tragedii. Udają się tam o tej samej porze i przy zbliżonych warunkach pogodowych jak w dniu, w którym doszło do zdarzenia. Chodzi o to, żeby sprawdzić, jak wtedy wyglądała sytuacja na drodze. Co mógł widzieć kierowca, pieszy lub rowerzysta i czy jakichś elementów mógł nie dostrzec. A jeśli tak, to dlaczego? I co na temat tego zdarzenia mówią świadkowie?

Okazuje się, że w wielu wypadkach taka wizja lokalna wystarczy, by znaleźć „luki w bezpieczeństwie”, które łatwo można załatać. Policjanci podkreślają, że nie ma gwarancji, że zapobiegną one kolejnej tragedii w danym miejscu. Ale na pewno dają uczestnikom ruchu szansę na podjęcie właściwych manewrów. Czy gdyby przejście dla pieszych przy al. Wyszyńskiego było lepiej oświetlone, to 87-latek, który wieczorem 17 kwietnia (w lany poniedziałek!) przechodził przez nie, nie zostałby śmiertelnie potrącony przez alfa romeo, którym kierował 19-latek? Nikt tego dziś nie rozstrzygnie i nie o to zresztą chodzi. - Ale naszym zdaniem przejście powinno zostać doświetlone i wystąpiliśmy o to do zarządcy drogi - mówi zastępca komendanta. I dodaje, że magistrat zgodził się na podobny zabieg w 20 innych miejscach wskazanych przez policjantów, którzy uznali, że istniejące oświetlenie może się tam okazać niewystarczające.

Z kolei na ul. Okrzei 91-letni rowerzysta został potrącony, gdy przejeżdżał ścieżką rowerową przy przejściu dla pieszych. Starszy pan nie przeżył. Czy tam można coś zrobić? Odświeżyć znaki drogowe, ustawić bardziej czytelne znaki pionowe, przejazd dla rowerów „wprojektować” w przejście dla pieszych - tak jeszcze można wpłynąć na bezpieczeństwo w tym miejscu.

Zmienić znaki, wykosić pobocza

Zmianę oznakowania zalecono natomiast po śmiertelnym wypadku w Sobkach (gm. Zelów). 44-latek w bmw jadący drogą podporządkowaną od strony Pożdżenic nie zatrzymał się przed skrzyżowaniem. Wjechał prosto w jadące prawidłowo w stronę Krześlowa daewoo tico. 61-latek kierujący tym drugim autem trafił do szpitala, gdzie zmarł. - Okazało się że na drodze podporządkowanej trzeba zmienić oznakowanie. Zamiast „ustąp pierwszeństwa przejazdu” powinien być znak „stop”. Taki znak zmusza kierowców do większej uwagi - mówi Jędrzejczyk. Z kolei w Janówce (gm. Szczerców), gdzie 19-letni rowerzysta został potrącony przez 23-latkę w audi. Chłopak zmarł w szpitalu. Wykoszenie poboczy po obu stronach jezdni - to jedyne, co w tym przypadku mogli zalecić policjanci. Banalne? Nie do końca, bo policjanci podkreślają, że brudne znaki drogowe albo słabo widoczne linie na jezdni mogą przyczynić się do wypadku.

Na tropie idealnego wyjścia

Czy skrzyżowania takie, jak to w Grudnej czy Dębach Wolskich przestaną wreszcie kojarzyć się mianem „skrzyżowań śmierci”? Starania ruszyły. Fatalna sława skrzyżowania drogi krajowej nr 74 i wojewódzkiej 483 na wniosek w Grudnej utrwalała się latami. Od 2014 roku doszło tam do ponad 30 zdarzeń drogowych. Zginęły w nich dwie oso-by, kilkadziesiąt zostało rannych. Dlaczego? Okazuje się, że kierowcy „źle czytają” to skrzyżowanie. Uczestnikami najtragiczniejszych zdarzeń byli kierowcy okazjonalnie tamtędy przejeżdżający. Tacy, którzy tego skrzyżowania nie znają. Prawdopodobnie nie zauważali, że muszą ustąpić pierwszeństwa lub źle oceniali odległość i szybkość aut, które pędzą po DK 74 (podczas ostatniego śmiertelnego wypadku kierowca wyjeżdżający z podporządkowanej drogi wojewódzkiej wjechał wprost pod auto pędzące „krajówką” z prędkością około 150 km/h, a przecież obowiązuje tam ograniczenie do 70 km/h). Na wniosek policjantów i po apelach lokalnych samorządów Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Łodzi zdecydowała się zamontować pulsujące światła ostrzegające przed niebezpiecznym skrzyżowaniem. Te znaki pomogą, ale problemu nie rozwiążą. Policjanci będą wnioskować o wybudowanie w tym miejscu ronda (takie np. powstało w Wadlewie na niebezpiecznym kiedyś skrzyżowaniu dróg DK 12 i wojewódzkiej 485). Tylko takie rozwiązanie sprawi, że kierowcy będą tu zmuszeni jeździć wolniej i uważniej.

Złą sławą owiane jest też skrzyżowanie w Dębach Wolskich, gdzie DK 74 przecina się z powiatową drogą Widawa - Kiełczygłów. W 2016 roku w zderzeniu dwóch aut zginął tam 8-letni chłopiec, pasażer jednego z nich. Kierowca, który nie ustąpił pierwszeństwa i nieumyślnie doprowadził do tragedii tłumaczył przed sądem, że monotonny krajobraz i prosta droga sprawiły, iż zwyczajnie „wyłączył uwagę”. Gdy zorientował się, że minął znak ostrzegający przed skrzyżowaniem, było już za późno. - Po naszych zaleceniach usunięto drzewa, które mogły w pewnym stopniu ograniczać widoczność, odświeżono znaki - mówi Tomasz Jędrzejczyk.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto