Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Plaga dzikich saren na ulicach Bełchatowa

Grzegorz Maliszewski
W kołach łowieckich dostają jeść, potem wracają na wolność
W kołach łowieckich dostają jeść, potem wracają na wolność fot. Grzegorz Maliszewski
Od początku zimy kilkanaście, a w ostatnich dniach sześć dzikich saren, błąkających się w centrum miasta złapali i uratowali strażnicy miejscy.

Zwierzyna, która przywędrowała z pobliskich lasów, pojawia się między innymi na boisku szkolnym przy ul. Dąbrowskiego. Sarny widziano też przy ul. Mielczarskiego oraz na podwórkach prywatnych domów.

Strażnicy przyznają, że od kilku dni codziennie wyruszają nawet po dwa-trzy razy, by ratować leśne zwierzęta. - Z taką liczbą zagubionych w mieście saren spotykamy się po raz pierwszy - mówi Piotr Barasiński, komendant Straży Miejskiej w Bełchatowie. - Na obrzeżach miasta jest wiele bezpańskich psów, które atakują i zaganiają sarny na prywatne posesje czy na tereny szkół. Musimy pomagać, robić wszystko, aby je uratować. Nie zawsze to się jednak udaje, bo zwierzęta są poranione. Często okaleczają się, uderzając o ogrodzenie lub są pogryzione przez psy.

Jak ostrzega Barasiński, za zabicie sarny są duże kary. Jeśli potwierdzone zostanie, że zwierzę zostało zagryzione przez psa, to właściciel czworonoga, oprócz mandatu, może zapłacić nawet do 2 tys. złotych kary nałożonej przez leśniczego. - Sarna należy do Skarbu Państwa, dlatego osoba winna może być zobligowana do zapłacenia za sarnę - mówi Barasiński.

W środę strażnicy miejscy przez blisko godzinę tropili dziką sarnę, która pojawiła się w pobliżu hali Energia. Po długich poszukiwaniach zlęknione zwierzę znaleziono w ogródku obok jednego z okolicznych domów. - To już druga sarna w tym roku - zareagowała zdumiona lokatorka tego domu.

Strażnicy po kilku minutach gonitwy spętali sarnie raciczki i owinęli ją ciepłym kocem. Potem odwieźli ją do bełchatowskiego koła łowieckiego. - Młode koźlęta nie wytrzymują zimy i lgną do miasta. To dość niespotykana sytuacja, bo w lesie przecież zwierzyna dostaje jedzenie - mówi Franciszek Stępień z Koła Łowieckiego w Bełchatowie.

Członkowie koła łowieckiego dostarczają pożywienie do paśników rozstawionych w lesie i rozrzucają je na polach. Zwierzęta dostają kukurydzę, ziemniaki, owies w snopach i pszenicę. - Sarny też się tym żywią - mówi Franciszek Stępień. - Trudno powiedzieć, dlaczego tyle młodych osobników zbliża się do zabudowań.

Łowczy przypuszczają, że przyczyną mogą być watahy psów, które polują na osłabione zwierzęta. Złapane w mieście sarny trafiają pod opiekę koła łowieckiego. - Sarny w kojcu trzymamy kilka dni, dokarmiamy i wypuszczamy do lasu na wolność, kiedy już nabiorą sił - mówi Franciszek Stępień.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto