Zamiast robić jej na brzuchu kilkunastocentymetrowe cięcie i operować metodą tradycyjną, zrobili w ciele malutki otwór, w który wprowadzili wideo-skop i narzędzia chirurgiczne wielkości zapałki.
- Przez 2,5-centymetrowe nacięcie wprowadziliśmy specjalny port, a przez niego narzędzia. Po wycięciu guza włożyliśmy go do woreczka, żeby się nie rozlał i wyjęliśmy przez ten sam otwór - mówi dr Jacek Cywiński z oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej szpitala im. Kopernika w Łodzi, który brał udział w operacji. Guz był duży. Miał 4 cm średnicy, dlatego, żeby bezpiecznie go przecisnąć przez 2,5-centymetrowy otwór, trzeba było go zabezpieczyć przed pęknięciem. Lekarze przyznają, że wycinanie tą metodą guzów większych niż 4-5 cm może być ryzykowne.
Guzy nadnercza, oprócz metody tradycyjnej, usuwano do tej pory także laparoskopowo. To zabieg zdecydowanie mniej inwazyjny niż chirurgiczne otwarcie jamy brzusznej, ale i tak oznacza konieczność zrobienia pacjentowi trzech nacięć. Po takim zabiegu chory musi leżeć w szpitalu co najmniej cztery dni. Przy metodzie SILS może wyjść do domu już następnego dnia po operacji.
- Przy mało inwazyjnej metodzie czas rekonwalescencji znacznie się skraca, pacjenci w ciągu kilku dni odzyskują siły i szybciej mogą wrócić do pracy - mówi profesor Krzysztof Kuzdak, kierownik kliniki chirurgii endokrynologicznej szpitala im. Kopernika. - Poza tym zmniejsza się ryzyko powikłań ze strony powłok brzusznych, czyli między innymi przepuklin i krwotoków.
Przy metodzie SILS nacięcie jest tak niewielkie, że niemal nie pozostaje po nim ślad. - Bardzo mnie to cieszy, bo oznacza, że będę mogła bez problemu założyć kostium kąpielowy - żartowała w środę Regina Krzesłowska, pacjentka, którą lekarze zoperowali innowacyjną metodą. - Najważniejsze jednak, że operacja się udała, nie ma powikłań, a ja mogę wyjść do domu tak szybko.
Lekarze z "Kopernika", którzy robili zabieg, nazwali go operacją "przez dziurkę od klucza". Zapewniają, że chcą tę metodę upowszechniać, chociaż jest droższa od tradycyjnej, a Narodowy Fundusz Zdrowia płaci szpitalowi za usunięcie guza nadnercza ok. 5 tys. zł, niezależnie od tego, w jaki sposób lekarze się go pozbędą.
- Na tym etapie szpital musi dopłacać do nowoczesnej operacji - mówi prof. Kuzdak. - Sam jednorazowy port, który wykorzystujemy w trakcie zabiegu do wprowadzenia narzędzi, kosztuje ok. 2 tys. zł. Za to koszty społeczne są mniejsze, bo pacjent szybciej zdrowieje, krócej jest w szpitalu i szybciej wraca do pracy.
Nowatorską operację przeprowadził zespół chirurgów z "Kopernika": prof. Krzysztof Kołomecki i dr Jacek Cywińskim. Szkolili się we Francji, Niemczech i na Litwie.
W całej Europie podobnych operacji wykonano na razie zaledwie kilkanaście. Za kilka lat zapewne staną się już standardem.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?